Muzyka

20 września 2016

Miniaturka - To niemożliwe...

Witajcie ponownie kochani :)
Może to zabrzmi dziwnie ale: nie uwierzycie w to, co tu zobaczycie, nie wczytując się w szczegóły tej jakże pokręconej opowieści :D
Mam na dzieje, że ta miniaturka również przypadnie wam do gustu jak poprzednia ;)
Zapraszam zatem do czytania!
Pozdrawiam Serdecznie
Aniołek ;*

******
Piękny słoneczny dzień zaczął się w Wielkiej Brytanii. Pewien blondyn jeszcze smacznie spał zawinięty w kołderkę. W pewnym momencie ktoś wpadł do pokoju i zaczął się wydzierać:
- DRACONIE! JUŻ DAWNO POWINIENEŚ BYĆ W PRACY! CO TY TU JESZCZE ROBISZ! NATYCHMIAST WSTAWAJ! - powiedziała wściekła Narcyza Malfoy i opuściła sypialnie chłopaka.
- Cudownie, najlepiej to się wydzierać - warknął - niby zaspałem do pracy a jest 7:50, a poza tym mogę przychodzić na którą godzinę chcę. - nie zorientował się gdy zaczął rozmawiać sam ze sobą. - Dobra co by tu dzisiaj założyć? O to będzie odpowiednie.
Z szafy wyjął czarne spodnie i marynarkę a do tego ciemno niebieską koszulę. Szybko się ubrał, przeczesał włosy pozostawiając je w nieładzie i ruszył na dół do kominka by użyć sieci fiuu. Przemierzał powoli ministerstwo, nie spiesząc się do windy i do swojego biura. Wszedł, przyglądnął się pracownicy i powiedział uprzejmie:
- Dzień Dobry Alice.
- Cześć Draco, jak tam weekend? Wyspałeś się dobrze? Dziś będziemy mieć masę papierkowej roboty.
- Słucham? Jakim prawem pytasz czy dobrze spędziłem weekend?
- Oho, widzę że masz dziś zły dzień kolego. Zaraz otrzymasz dokumenty które będziesz musiał sprawdzić, podbić, a następnie zanieść do gabinetu. Chcesz kawy?
- Tak, zanieś ją tam gdzie zawsze. - po czym ruszył w kierunku drzwi na końcu pomieszczenia.
- Ale przecież to gabinet ... - nie zwrócił uwagi na dziewczynę, naciskając klamkę - ...pani Prezes. Może uderzył się w głowę samego rana i wszystko mu się pomieszało. - powiedziała sama do siebie.
Wszedł do gabinetu nie czytając tabliczki na gabinecie, bo po co, skoro codziennie przekraczał próg tego pomieszczenia..
- ... odbędzie spotkanie reprezentantów za tydz ... - usłyszał tylko jak wchodził, zanim ktoś przerwał.
- Granger co ty robisz w moim gabinecie?
- Słucham? Czy coś się stało z twoją głową, że zapomniałeś o swojej funkcji sekretarza?
- O czym ty do cholery gadasz Granger? - zdenerwował się - to ty jesteś moją sekretarką, która przynosi mi kawę i wypełnia za mnie dokumenty.
- Draco, nie przypominam sobie by moja dziewczyna, wykonywała za ciebie te wszystkie zadania, które przydzieliła tobie - odezwał się milczący Blaise
- Dziewczyna? Jeszcze wczoraj byłaś ze mną i mówiłaś mi, że mnie kochasz.
- Malfoy, z Blaisem jestem od roku w związku i wczoraj razem wyszliśmy na kolacje rocznicową. Jeżeli źle się czujesz, mogłeś nie przychodzić do pracy. Zadzwonił byś na spokojnie, powiedział że jesteś chory i nie przyjdziesz. Później byś to odrobił w wolny dzień - powiedziała spokojnie, spoglądając z niepokojem na swojego pracownika
- Powiedzcie mi, że to tylko głupi żart. - powiedział błagalnie.
- Malfoy jesteś w pracy, a właściwie to spóźniłeś się do niej godzinę. - spojrzała na zegarek - Nikt nie żartuje, a ty upadłeś na głowę. Lepiej wracaj do pracy, mamy masę dokumentów prawnych do przejrzenia, a przy okazji, przynieś mi kawę. Możesz już iść
- To się nie dzieje naprawdę - powiedział gdy wyszedł z gabinetu.
- Próbowałam cię zatrzymać byś tam nie szedł. Oczywiści byłeś tak uparty i zapatrzony, że tego nie zauważyłeś. Na biurku masz dokumenty i kawę. Jak wszystko posprawdzasz, zanieś do gabinetu pani Prezes.
Nie pozostało mu nic innego jak papierkowa robota. Zastanawiał się jak to się stało. Jeszcze w piątek miał wspaniałą posadę Prezesa, piękną i kochającą dziewczynę jako sekretarkę i mógł iść o dowolnej godzinie do pracy nie przejmując się niczym. Pomyślał, że przyjaciel specjalnie robi sobie z niego żarty, a dziewczyna specjalnie wpuszcza go w maliny. Podszedł do tabliczki na drzwiach by upewnić się, że to on jest na tym stanowisku. Jakie było jego zdziwienie gdy przeczytał nie swoje nazwisko. Wziął filiżankę z kawą, wszedł do gabinetu i szybko go opuścił. Usiadł przy biurku, przejechał dłonią po twarzy i sprawdził czy ma temperaturę. Ale nic mu nie dolegało.
- A więc to prawda - odparł z żalem - Merlinie, ojciec by mnie zabił gdyby dowiedział się, że pracuje jako sekretarz, a nie prezes. - szeptał
- Draco czy coś się stało? - zapytała zmartwiona koleżanka z pracy.
- Nie, tylko życie spłatało mi figla - powiedział z grymasem na twarzy. - od kiedy ja jestem na tym stanowisku Alice?
- Od roku.
- A od kiedy Granger jest prezesem?
- Po pierwsze: Pani Prezes, a po drugie: będzie gdzieś tak ze dwa lata. Na przyszłość zwracaj się do niej per Pani Prezes, inaczej szybko stracisz w jej oczach jako pracownik i po prostu cię zwolni.
- Czyli Granger zmieniła nastawienie do pracowników, moja krew - pomyślał po czym pacnął się otwartą dłonią w czoło - Jednak nie moja, tylko Blaisa. Ale postępuje dokładnie tak samo jak ja.
- Pan Zabini natomiast jest wice-Prezesem.
- Rozumiem, a do której ja pracuję?
- Tak jak wszyscy, do 17.. - ten dzień mógłby zaliczyć do jednego z najgorszych w swoim życiu.
Zbliżała się godzina 14:00, czas w pracy dłużył mu się nie miłosiernie. Z gabinetu wyszła pani Prezes w celu zaparzenia sobie herbaty.
- Jak idzie praca? - zapytała pracowników
- Dobrze, dziękuję - odpowiedziała z uśmiechem Alice
- Malfoy?
- A nie widać?
- Widzę, że pan Malfoy nie w sosie. Coś pana gryzie? - zapytała szczerząc się.
- A żeby pani wiedziała! Od rana spotykają mnie same niespodzianki, może jeszcze chce mi pani oświadczyć, że wychodzi za mąż i będzie miała dziecko?!
- Tak Malfoy, wychodzę za mąż, a co do dziecka to nie twoja sprawa. - W tym momencie zadzwonił telefon na biurku blondyna. Zbaraniał jak usłyszał swój dzwonek, który śpiewał Zabini:

Praca u Granger, jak cudownie to brzmi.
Praca u Granger, to nie byle bzik!
Już się nie martw, aż do końca twej pracy!
Naucz się tych dwóch przeklętych słów, Praca u Granger!


- Odbierzesz ten cholerny telefon czy ma tak dzwonić?!
- Słucham?! - gwałtownie podniósł słuchawkę. - Malfoy przy telefonie.
- Jesteś jeszcze w pracy?
- A kto mówi?
- Jak to kto?! Twoja dziewczyna!
- To ja mam dziewczynę?
- Tak baranie, masz. Przywiozę ci zaraz obiad.
- Niech ci będzie. - odpowiedział i odłożył słuchawkę z hukiem.
- O Harrietta przyjdzie. Cudownie, przyślij ją do mnie na małe pogaduszki. - powiedziała Hermiona i zniknęła
Wszystko ładnie, pięknie, ale kim do jasnej cholery jest Harrietta?! - pomyślał. - Nikogo takiego nie znam, a przynajmniej nie poznałem. Zobaczymy co to za dziewczyna która nazwała mnie baranem i to nie zodiakalnym.
Ktoś zapukał do drzwi frontowych, po chwili uchyliły się ukazując przybyłą osobę. Nawet nie podniósł wzroku znad przeglądanych papierów. Dopiero gdy ktoś się odezwał spojrzał w kierunku drzwi.
- Cześć blondasku - dziwny ni to kobiecy ni to męski głos - pomyślał. Wpatrywał się w swoją

„dziewczynę” analizując szczegóły - przyniosłam ci obiadek kociaku.
Stwierdził fakty:
1) postać ta była wysoka, ubrana w legginsy i różową bluzę oraz adidasy tego samego koloru
2) postać miała czarne włosy sięgające ucha
3) jej oczy były zielone, na nosie miała czarne okrągłe okulary
4) jej imię było dosyć dziwne, nie spotykane.
5) nie wiedział jak owa osoba ma na nazwisko - postanowił zapytać, prosząc Merlina o opiekę po śmierci.
- Jak masz na nazwisko? - zapytał cicho bojąc się odpowiedzi
- No jak to nie pamiętasz? Potter. Harrietta Potter.
Jego psychika legła w gruzach. Tak samo jak resztę życia.
- O ja pier....- nie zdążył dokończyć sformułowania i runął na podłogę jak długi. Panie i panowie największy arystokrata, Zemdlał.

******
Obudził się gwałtownie rozglądając po pokoju. Ściany były koloru brzoskwiniowego, meble koloru brązowego nie przypominały czarnego biurka. Spojrzał na lewo. Wpatrywały się w niego wielkie czekoladowe oczy w których dostrzegł troskę, zaniepokojenie i miłość.
- Granger to ty? - zapytał, myślał że mu się to przywidziało.
- Tak, Draco to ja. Co się stało? Rzucałeś się po całej pościeli i kląłeś pod nosem.. - zmartwiła się.
- Kocham Cię - powiedział i zatopił się w ustach Hermiony - Kocham...Kocham... - powtarzał co chwilę odrywając się od niej.
- Powiesz mi co się stało?
- Chyba miałem koszmar. Moment... powiedz, że nie jesteś w związku z Zabinim.
- Uderzyłeś się wczoraj o framugę czy jak? Skąd ci to przyszło do głowy? Jestem twoją żona od roku. - czyli to był tylko koszmar.
- Dzięki ci Merlinie. - odpowiedział.
- To opowiesz mi? - zaczął opowiadać. Hermiona w pewnym momencie nie mogła powstrzymać wybuchu śmiechu. Gdy skończył spojrzał na nią z wyrzutem.
- Bawi cię to?
- Tak, szczególnie ten fragment z Harrym czy może powinnam powiedzieć Harriettą. - znowu wybuchła śmiechem.
- Potter który zmienił płeć i woli chłopców to moje najgorsze wyobrażenie. - stwierdził ze strachem - tylko dlaczego to imię?
- Zawsze używałam tego imienia gdy go denerwowałam. Może po prostu zapadło ci w pamięć.
- Możliwe, ale nie chcę mieć z nim już żadnych koszmarów ze mną w roli głównej..
- Mówiłeś, że zamiast sekretarką w twoim biurze byłam prezesem?
- Tak.
- W takim razie panie sekretarzu, rozkazuję panu zostać przy mnie, co najmniej do godziny 10:00. - spojrzał na zegarek: 8:00 rano w niedzielę.
- Tak jest Pani Prezes. - powiedział i przyciągnął ją bliżej siebie by sięgnąć jej ust.

KONIEC

******

Ps. Wiem, że tym razem miniaturka jest króciutka. Niestety czas mam ograniczony i nie zawsze mogę coś napisać. Więc na szybko wyskrobałam wam taki rozdzialik.
Buziaki ;**

PS. Od Ew - nie wiem co Aniołek ćpał, ale ja jej tego nie dawałam ;*

7 września 2016

Miniaturka - Życie pełne niespodzianek

Witajcie kochani!
Przez wakacje udoskonalałam ten rozdział by miał ręce i nogi. Wiem, że miałam go dodać na wakacje, a dodaje po, ale każdy potrzebował chwilę wytchnienia na świeżym powietrzu przy ładnej pogodzie. A teraz zaczęła się szkoła. Ale ważne jest to że rozdział się pojawił :)
Przyznaje się, nie umiem pisać krótkich miniaturek, następną postaram się skrócić troszeczkę.
A dziś przed wami: Życie pełne niespodzianek.
Zapraszam do czytania! :)
Pozdrowienia
Wasz Aniołek :*

*****
Grudzień. Miesiąc przynoszący ze sobą mroźne powietrze i opady śniegu. W Londynie napadało go bardzo dużo w ciągu kilku dni. Młoda kobieta i młody mężczyzna stali w parku, kłócili się. Kobieta o brązowych włosach i czekoladowych oczach roniła łzy z powodu jej chłopaka, który zdradził ją, do tego kazał jej się wynosić z ich wspólnego mieszkania. Gdy chłopak dostał w twarz, od razu odszedł od zrozpaczonej dziewczyny. Tak bardzo go kochała, a on zrobił jej takie świństwo. Usiadła na ławce i pozwoliła łzom płynąć po policzkach.

Zaczęła wspominać jak go poznała...

Po skończeniu szkoły wyjechała na studia mago-medyczne, poznała tam przystojnego bruneta o czarnych oczach i wysportowanej sylwetce, pochodził z Włoch i nazywał się Michele. Podszedł do niej ze zniewalającym uśmiechem i tak zaczęła się ich rozmowa. Później przynosił jej kwiaty, zapraszał na randki aż w końcu zostali parą. Po 4 latach studiów razem wrócili do Londynu, wykupili mieszkanie i planowali dalszą przyszłość.
Po roku gdy zbliżała się ich rocznica powiedział jej by nie wracała po pracy do domu. Pomyślała, że jej ukochany chce przygotować romantyczną kolację we dwoje. Coś jej powiedziało, żeby jednak wrócić do mieszkania i zobaczyć co robi jej chłopak. Może się ucieszy, że wróciła wcześniej. Otworzyła drzwi i weszła do środka. W salonie nic nie było naszykowane, w kuchni tak samo. Jakieś dziwne szmery i głosy dobiegły z sypialni. Postanowiła tam pójść, to był jej największy błąd. Żołądek dochodził jej do gardła, a w oczach stanęły łzy. Nie mogła uwierzyć. Jej chłopak albo już były-chłopak zdradził ją z jakąś blondynką, a do tego kochali się w ich łóżku. Tego było za wiele, chrząknęła głośno. Para kochanków szybko się od siebie odsunęła.
- Miona, co ty tu robisz? Miałaś być później.
- Stoję, nie widać? Może ty mi powiesz co robisz?! Długo mnie tak zdradzasz z tą lafiryndą?! Chciałam przyjść i odpocząć, już tego nie mogę zrobić?!
- Zrywam z tobą. Byłaś tylko moją zabawką i tak było od początku naszego ,,związku", kazałem ci przyjść później ale może i dobrze się stało. - powiedział z akcentem.
- Mówiłeś, że mnie kochasz, że spędzimy ze sobą resztę życia, a ja ci głupia wierzyłam.
- Tak naprawdę to nigdy Cię nie kochałem, a teraz możesz się wynosić z tego domu, bo muszę dokończyć moją sprawę. Rzeczy masz spakowane przy drzwiach.
- Ale to mieszkanie jest wspólne! Ja też za nie zapłaciłam!
- Ale to ja wpłacałem wszystkie pieniądze.
- Nigdzie się stąd nie ruszę!
- To wyprowadzę Cię siłą.
- Nie ośmielisz się.
- Serio? - założył jakiekolwiek ubranie na siebie, przerzucił przez ramię dziewczynę i wyprowadził na dwór na przeciwko parku razem z walizką.
Zaczęła na niego wrzeszczeć, wyzywać, bić po plecach, a on zaśmiał się jej prosto w twarz po czym dostał z liścia i odszedł. I tyle go widziała na oczy.


Nadal nie mogła uwierzyć, że tak jej się życie potoczyło. Została sama, bez domu, kochającej osoby, bez rodziny, z przyjaciółmi nie utrzymywała kontaktu od 5 lat.
Podeszła do niej starsza kobieta i usiadła obok.
- Dziecko, co się stało? Jest zima, a ty sama siedzisz na mrozie zamiast być w domu.
- Nic mi nie jest pani...
- Narcyzo
- ... Pani Narcyzo.
- Sądząc po walizce to jest kiepsko. Widziałam tego mężczyznę z panią, pani ...
- Hermiono
- Odprowadzę Cię kawałek do domu. - rozpłakała się na nowo.
- Już nie mam domu, a wie pani dlaczego? Bo mój ex-chłopak wyrzucił mnie z niego by móc przyprowadzać kochanki, a dla niego byłam tylko zabawką, nic nie wartą szmatą. - wyrzuciła z siebie na jednym wydechu.
- Dziecko nie płacz. Znajdziesz sobie wspanialszego mężczyznę, niż tego co miałaś.
- Może i ma pani rację. Ale nie sądzę by to nastąpiło.
- Nastąpi, czuję to. Jesteś śliczną, młoda kobietą, jeżeli ten facet tego nie docenił to doceni to ten inny. To może odprowadzę Cię do rodziców.
- Rodzice mnie nie pamiętają. Stracili pamięć i wspomnienia ze mną, nie znają mnie, nie utrzymuje kontaktu z przyjaciółmi. Zostałam sama..
- Tak ci dziecko współczuję. Mam pomysł, pomieszkaj parę dni ze mną i moim synem. Na pewno się na to zgodzi. A później pomożemy ci znaleźć mieszkanie.
- Ale pani Narcyzo, nie trzeba, ja sobie poradzę.
- Hermiono nalegam. Jesteś wykończona, zamarznięta i na razie nie masz dachu nad głową, a już zaczyna się ściemniać powoli.
- No dobrze.. ale nie będę długo przesiadywać u Pani.
- Dobrze, a teraz chodź. - podała jej rękę by wstała z niewygodnej ławki. - do jakiej szkoły chodziłaś?
- Do Hog... do Oxfordu. - przypomniała sobie, że może rozmawiać z niemagiczną osobą.
- Spokojnie. Jeżeli do Hogwartu to może kojarzysz mojego syna.
- Możliwe, ale nie pamiętam wszystkich ze wszystkich lat, to było 5 lat temu.
- Mój syn ukończył Hogwart tak jak pani, ale dość o moim synu, pewnie się znacie i będziecie chcieli pogadać po 5 latach. Pozwolisz, że nas teleportuję?
- Tak.
Po chwili znaleźli się przed piętrowym domem z ogródkiem. Ściany miał śnieżnobiałe, a dach czerwony. Znajdował się na ulicy z podobnymi domkami. Weszli do środka. Nie był to duży domek, był też przytulny, a jego ściany miały ciepłe kolory i zapraszały do środka.
- Ma Pani bardzo śliczny dom.
- Dziękuję dziecko. Chodź ze mną, pokaże ci twój pokój, a później napijemy się herbaty.
- Nie wiem jak pani dziękować.
- Nie ma za co dziecko - uśmiechnęła się promiennie
Dom miał 3 pokoje i 2 łazienki na piętrze. Na dole znajdował się salon, kuchnia, pokój do pracy i mała biblioteka. Narcyza zaprowadziła ją do pokoju gościnnego. Miał on brzoskwiniowe ściany i brązowe meble. Nie był duży, ale bardzo przytulny. Zostawiła swoje rzeczy i wraz z panią domu zeszła na dół na herbatę. Hermiona nadal miała ponury humor, gospodyni pocieszała ją jak tylko mogła. Wybiła godzina 18:00, kasztanowłosa poczuła zmęczenie po całym dniu płakania.
- Przepraszam bardzo, czy mogła bym się położyć?
- Oczywiście dziecko, a nie chcesz poczekasz ze mną na syna? Bardzo by się ucieszył widząc znajomą ze szkoły.
- Przepraszam jeszcze raz, ale chętnie porozmawiam z nim jutro.
- Dobrze dziecko. Miłej nocy.
- Dziękuję, dobranoc.
Poszła na górę, wzięła piżamę i ruszyła do łazienki. Była ona urządzona w zieleni. Na końcu pomieszczenia znajdowała się kabina, po prawej stała umywalka z lustrem, a po lewej szafka na kosmetyki i toaleta. Spodobał jej się wystrój. Szybko się umyła i zanim się obejrzała już była w pokoju pod ciepłą kołderką. Postanowiła jeszcze zadzwonić do Munga i poprosić o parę dni urlopu. Po chwili oddała się w ręce Morfeusza.

*****
O godzinie 19:00 do domu wszedł mężczyzna o platynowych włosach i niebieskich oczach. Poszedł do salonu i przywitał się z matką
- Witaj mamo, jak ci dzień minął?
- A dobrze Draco, poszłam na zakupy, później do parku na spacer i spotkałam młodą dziewczynę. Jej chłopak wyrzucił ją z domu, razem z walizkami, do tego była przemarznięta. Zaproponowałam że odprowadzę ją do rodziców, odpowiedziała, że ich nie ma. Została sama, bez dachu nad głową, bez rodziny. Żal mi się jej zrobiło więc zaprosiłam ją do nas i zaproponowałam by została dopóki nie znajdzie mieszkania. Gdybyś ty ją widział jaka jest do tej pory roztrzęsiona. Do tego dowiedziałam się że ukończyła Hogwart w tym samym roku co ty.
- Jaki to podły człowiek, wyrzucić kobietę z domu i to w trakcie zimy, to podłe. Bardzo dobrze zrobiłaś mamo, proponując jej pomieszkanie z nami trochę. Nie wiesz jak ma na nazwisko? Po nazwisku szybciej ją rozpoznam.
- Niestety nie podała mi go.
- No trudno, jutro mam wolne więc pogadam z nią. Padam z nóg, tyle papierów miałem w biurze, że nie mogłem się zerwać wcześniej z pracy.
- W porządku. Dobranoc synku.
- Dobranoc mamo.

*****
Nastał ranek. Pani Malfoy przygotowała śniadanie dla syna i Hermiony. Usłyszała kroki odbiegające od schodów, do kuchni wszedł Draco.
- Dzień Dobry - powiedział
- Dzień Dobry. Przygotowałam ci śniadanie i dla twojej koleżanki. Andromeda zaprosiła mnie na kawę więc zaraz wychodzę, będę gdzieś o 14:00. Jakby koleżanka nie zeszła to zanieś jej śniadanie do pokoju gościnnego.
- Dobrze. Pozdrów ode mnie ciotkę. - gdy to powiedział Narcyza wyszła z domu mówiąc ,,Do zobaczenia"
Godzina 11 wybiła na kuchennym zegarze, a dziewczyna nadal nie zeszła na dół by zjeść śniadanie.
,,Może się mnie wstydzi?" - pomyślał. Zabrał tacę ze śniadaniem i powędrował na górę do pokoju gościnnego. Zapukał cicho ale nikt nie odpowiedział, postanowił wejść do pokoju. Postawił tacę na biurku i podszedł do łóżka. Dziewczyna spała i wydawała mu się bardzo znajoma tyle że nie mógł sobie przypomnieć kto to jest. Kołdra odsłaniała jej szczupła talię, na sobie miała krótką koszulkę nocną. Sam nie mógł się nadziwić. Sprężyste, brązowe loki opadały na odsłonięte ramiona. Malinowe usta układały się w delikatny uśmiech, na oczach miała założoną przepaskę. Chciał ją zdjąć lecz ona odwróciła się lekko w inną stronę. Usta kusiły niemiłosiernie by je pocałować, w końcu uległ i delikatnie dotknął ich składając delikatny pocałunek.
Dziewczyna kolejny raz się odwróciła od niego i usiadła na łóżku zdejmując przepaskę i spoglądając na zegar. Wydawało jej się że to jej ex-chłopak, ale wspomnienia z wczoraj powróciły do niej bardzo szybko, nim się obejrzała po policzkach płynęła stróżka łez. Nie zwróciła tylko uwagi, że ktoś jej się cały czas przygląda. Dopiero gdy usłyszała głos odwróciła się w jego stronę:
- Nie płacz, wszystko się ułoży - głosu tak przyjemnego dla ucha nigdy nie słyszała.
- Przecież nie płacze, oczy mi się pocą. - słyszał już kiedyś taki ton głosu.
- Granger? ...
- Skąd mnie znasz? - przyjrzała się dokładnie gdy otarła łzy - Malfoy?
- Aż tak Cię to dziwi?
- To nie możliwe, ... to tylko zły sen. 
- Niestety Kotku to rzeczywistość.
- Nie mów tak do mnie. I wyjdź stąd nie chcę Cię widzieć! Mam dość problemów, a ty nie jesteś mi potrzebny bym miała kolejne! - powiedziała wstając.
- Uważaj co mówisz. Jesteś w moim domu, z którego ty mnie nie wyrzucisz. Ewentualnie ja to mogę zrobić jak ten koleś wczoraj. - powiedział podenerwowany. Jej serce znów zaczęło krwawić, usiadła na łóżku i kolejny raz rozpłakała się. Miała rację, poniosło ją mówiąc te rzeczy. Draconowi zrobiło się źle z tego powodu. Powiedział o dwa słowa za dużo.
- Hej, Granger, nie płacz. Przepraszam, nie chciałem tego powiedzieć. - powiedział i usiadł obok niej. 
- Myślisz że to takie fajne gdy zostajesz bez dachu nad głową, bez rodziny?! Nic nie wiesz!
Przytulił ją do siebie by mogła się wypłakać, zaczęła go od siebie odpychać, ale on cały czas nie wypuszczał jej. Była zaskoczona tym zachowaniem ale potrzebowała takiego ramienia by móc się wyżalić. Co z tego że się nienawidzą, nie miała teraz nikogo..
Płakała tak z 15 min aż się uspokoiła, on odsunął ją i spojrzał jej w oczy:
- Już jest okay?
- Od kiedy ty się tak zachowujesz, przytulasz Szlamę? 
- Nie mówię tak, odkąd jedna osoba pomogła mi przejrzeć na oczy.
- Pewnie mama - pomyślała.
- Przyniosłem ci śniadanie z racji tego, że nie przyszłaś na dół. - podał jej tacę na kolana i patrzył jak zaczyna powoli jeść. Wymęczona płaczem i bezsilnością musiała jeść, choć wcale nie chciała.
- Nie chcę nigdzie wychodzić. - powiedziała po chwili
- Chcesz siedzieć sama? Zamknięta w pokoju?
- Tak.
- Niech ci będzie. Tylko chociaż zejdź na obiad, mama ucieszy się, że chcesz normalnie funkcjonować, zapomnieć o wszystkim, a nie tylko płakać w poduszkę zamknięta w pokoju. Nie rób tego dla mnie. Zrób to dla samej siebie i mojej mamy. - wyszedł z pokoju.
Lekko zaskoczona wypowiedzią Malfoya nic na to nie odpowiedziała. Może ma racje..może za bardzo sobie biorę wszystko do serca. - pomyślała. Nie chciała już płakać przez swojego Ex, myśli same jej się nasunęły razem ze wspomnieniami. Łzy same skapywały z jej policzka. Wyciągnęła mp3 z torebki ze słuchawkami, włączyła muzykę i położyła głowę na poduszkę. Musiała odgarnąć te natrętne myśli od siebie. Nawet nie wiedziała kiedy znowu zasnęła.

*****
Nieco zmartwiony wychodził z pokoju. Kiedyś ta Gryfonka miała w oczach iskierki radości, złości i nienawiści do niego. Dziś zobaczył w nich pustkę, zmartwienie i smutek. Myślał nad tym jak odciągnąć ją od wspomnień, jednak nic nie przychodziło mu do głowy.
Dochodziła 15:00. Narcyza nadal się nie zjawiła w domu. Usłyszał stukot przy oknie, była tam Mary sowa ciotki Andromedy. Zmartwił się, że coś się stało jednak to była wiadomość od matki.

Synku, tak dobrze nam się rozmawia z Andromedą, że postanowiłam zostać u niej do wieczora.
Nie martw się wszystko jest w porządku. Będę późnym wieczorem.
Mama

Dość długo zastanawiał się jak mógł pomóc Granger, choćby w minimalnym stopniu. Gdy on miał problemy Blaise do niego przychodził z butelką whisky i kazał mu się wyżalić czy też jak on to nazywał ,,wyspowiadać".
Warto spróbować - pomyślał.
Wybiła 17:00, a na schodach słychać było ciche kroki. Do salonu weszła Hermiona ubrana w szary dres, z podpuchniętymi oczami i szopą na głowie. - musiała znowu płakać - pomyślał.
- Jesteś głodna? 
- Nie.. - mówiła cicho
- A może przyszłaś się napić?
- Jest mi źle, smutno, i czuję jedną wielką pustkę.
- W takim razie Dr. Draco zaleca dużą szklankę trunku na uspokojenie się i ramię towarzysza do wypłakania.
- To nie będzie konieczne. Wracam na górę.
- Nie, zostań. Nie siedź w tej norze. Oferuję ci ramie do wypłakania się i wyżalenia.
- Dlaczego to robisz?
- Bo miałem podobne problemy, a w taki sposób dzięki Blaise'owi wyszedłem z nich i żyję. Nie wspominam tego co było, ale też nie myślę o tym. Więc jak będzie?
- Niech będzie. Ale w każdej chwili będę mogła wyjść? 
- Tak. - usiadła na kanapie i czekała aż odezwie się. On jednak podszedł do barku, a gdy odwrócił się do niej w ręce trzymał dwie szklanki z bursztynowym płynem.
- Chcesz mnie upić, wykorzystać i wyrzucić? Podziękuję.
- Nie. Chcę byś zapomniała o problemach i wypłakała się. Mówiłem już - wzięła szklankę i wypiła całość duszkiem. - To może wezmę ze dwie butelki na zapas. - uśmiechnął się ironicznie.
- Nie dogaduj tak, bo zaraz zmienię zdanie i będziesz sam pił beze mnie.
- Dobra. Spokojnie, nie mogłem się powstrzymać od tej złośliwości.
- Czyli nic się nie zmieniłeś, mogłam się tego spodziewać.
- Jeszcze się o tym przekonasz nie raz.
- Yhmm.. jasne.
- Dobra, dość gadania o mojej zmianie. Może ty mi opowiesz swoją historię dokładnie. To co się działo przez pięć lat.
- Po co ci to wiedzieć, jeszcze będziesz sobie drwił ze szlamy.
- Skąd u ciebie tyle jadu? Chcę ci pomóc kobieto. Poza tym nie mówię tak już o tobie i mugolakach. I chcę cię przeprosić.
- Niby za co?
- Za wszystkie lata doręczenia, szydzenia i nienawiści.
- Nie da się tego tak łatwo wybaczyć.
- Ja wiem, ale tylko o to proszę. O nic więcej.
- Powiedzmy że na razie przyjmuję przeprosiny, co dalej?
- Dalej to będę Cię przepraszał jakbyś nie chciała ich przyjąć.
- Ale jesteś upierdliwy.
- A ty uparta, jeszcze mi za to kiedyś podziękujesz. To opowiesz mi tą historię w końcu tyle że od początku znajomości? Matka powiedziała mi ją w skrócie z czego mało zrozumiałem.
- Niech będzie. - zaczęła opowieść od początku, co się działo w ciągu 5 lat. 
On za to słuchał uważnie, a wspomniany Włoch stał się nie lubiany od początku. Opowiadając to wtuliła się w ramie i dała łzą płynąć. Skończyła mówić, nic nie było słychać oprócz łkania dziewczyny. Draco już tulił ją do siebie i gładził po włosach. Powoli się uspokajała. Co chwilę sięgała po szklankę z alkoholem. W głowie czuła lekki szum.
- Podaj mi adres w którym mieszkałaś.
- Po co ci to wiedzieć? 
- Chcę mu podziękować.
- Za to że wyrzucił mnie z domu?
- Nie, za to że większym debilem niż myślałem, Weasley przy nim jest mądry.
- Malfoy, nie idź tam, przysporzysz mi kłopotu. On później będzie mnie nachodził.
- Nie pozwolę na to.
- Od kiedy ty taki jesteś? 
- Mówiłem, odkąd stanąłem na równe nogi.
- Coś mi się nie chce wierzyć - alkohol sprawiał że zaczęła otwierać swoje emocje na świat.
- Wierz lub nie ale taka jest prawda.
- A może ty opowiesz swoją historię?
- Może innym razem, nie chcę do tego wracać.
- Ale i tak kiedyś o to zapytam.
- Ehh... nie dopuścisz. - pokręciła przecząco głową.
- Powiedz mi dlaczego nie mieszkasz w tym zamczysku? - przypomniała jej się rezydencja w której była torturowana.
- Chodzi ci o Malfoy Manor? - skinienie głowy - długo by o tym mówić..
- Mam czas. Ty poświęciłeś swój dla mnie więc teraz będzie na odwrót.
- Dobrze, ale to jest powiązane z tym czym się zmagałem.
- I co? To taka tajemnica?
- Ale ty jesteś uparta!
- Dla Ciebie? Zawsze - uśmiechnęła się wrednie. Dwie pieczenie na jednym ogniu - pomyślała 
- Zaczęło się tuż po wojnie. Po ukończeniu szkoły przyjechałem do domu, wtedy nie wiedziałem co się działo pod moją nieobecność. Podeszła do mnie Matka, miała rozcięty policzek i smutne oczy. Gdy spytałem co się stało powiedziała że potknęła się i uderzyła w komodę. Podczas gdy mnie nie było w domu i wracałem pod wieczór z dnia na dzień widziałem coraz to nowe sińce i ślady pobicia. Nie miałem wątpliwości kto je zadaje. Matka mnie powstrzymywała by nie iść do ojca. Nie posłuchałem i to był błąd. Gdy tylko wszedłem do jego gabinetu zacząłem krzyczeć na niego, znosił to do czasu. W końcu nie mówiąc nic zadał mi ból w formie Crucio. Nie okazywałem słabości, a ból stawał się coraz bardziej uporczywy. Matka wchodząc do pomieszczenia nie mogła znieść tego widoku, rzuciła się na ojca. Jednak gdy to zrobiła zaklęcie ze mnie przeszło na nią. Krzyczała, a ja ledwo się mogłem ruszać. Gdy zaklęcie puściło, on podszedł do niej i skopał jak nic nie warte zwierzę. Nie mogłem na to patrzeć. Wstałem, wyciągnąłem różdżkę i niewiele się zastanawiając wypowiedziałem dwa śmiertelne słowa. Pierwszy raz zabiłem z zimną krwią i mordem w oczach i to własnego ojca. 
Wcześniej zostałem zmuszony do bycia Śmierciożercą pod groźbą zamordowania matki. Gdy sprzeciwiałem się poleceniom torturowania czy zabicia, rzucali na mnie Imperiusa. Wtedy tylko obserwowałem swoje czyny sterowane przez ojca.
Nie zostałem za to skazany, broniłem siebie i matkę, sędziowie przyznali mi racje i odstąpili od kary.
Po wszystkim postanowiliśmy wyprowadzić się do jakiejś spokojniej dzielnicy by zapomnieć o przeszłości, problemach i zacząć żyć na nowo. Tu pomógł nam Blaise. Uprzedzając twoje następne pytanie to: Tak, jest on psychologiem chociaż na niego nie wygląda. Ale to dzięki niemu się pozbieraliśmy. Dzień w dzień przychodził, pomagał nam się pozbierać, przeprowadzał terapie. Tak po dwóch latach wszystko powróciło do normy. Mama zapomniała o tym co było, spędza dużo czasu na powietrzu i wśród znajomych, a nie jak kiedyś zamknięta w czterech ścianach we własnym domu. Ja zająłem się pracą, od czasu do czasu spotykam się z Blaisem na coś mocnego, zwykle na nic nie mam czasu. Teraz już wiesz dlaczego. - siedziała jak wmurowana i nie wiedziała co powiedzieć.
- Ja.. współczuję ci. Przeżyłeś piekło po którym teraz stoisz na własnych nogach. Nie każdy byłby w stanie po tym wszystkim. Masz w sobie dużą siłę.
- A gdzie się podziała twoja? Odważna Gryfonka która nie lękała się niczego. Co się z tobą stało Granger? Twoja pewność siebie uleciała z ciebie jak para wodna. W oczach nie ma ognistych płomyków, zastąpiła je pustka. Co się stało?
- Moja zniknęła dawno temu.
- To ja ją odbuduję.
- Myślisz że ci się uda?
- Mi się wszystko udaje. 
Siedzieli w ciszy, alkohol powodował swobodę i śmielsze gesty. Nie wiadomo kiedy, a znaleźli się w innej pozycji siedzącej. On siedział trzymając ją na swoich kolanach a ona zarzuciła mu ręce na szyję i oparła głowę na jego ramieniu.
- Co alkohol robi z ludźmi? - zaśmiał się ironicznie patrząc na Gryfonkę.
- Ta kanapa jest niewygodna.
- I to dlatego uwiesiłaś mi się na szyi?
- Twoje ramię jest wygodniejsze - powiedziała ledwo przytomna.
- Zaniosę Cię do pokoju - wstał i skierował się w stronę schodów.
- I co, wykorzystasz mnie bo teraz jestem łatwiejsza. Bo wypiłam dużo whisky?
- Nie, mówiłem Ci już że tego nie zrobię. A whisky pomaga zapomnieć.
- O czym?
- O tym że ten dzień nie miał miejsca. - powiedział układając ją na poduszce i przykrywając.
- Dziękuję - powiedziała cicho, on uśmiechnął się pod nosem i zamierzał wyjść, jednak gdy jego ręką znajdowała się na klamce dziewczyna powiedziała - Malfoy, Bling St. 4/10
- Dobranoc - powiedział zamykając drzwi i udał się do swojego pokoju.

*
Kolejny zimowy dzień przyniósł ze sobą niewielkie promyki słońca. Młody mężczyzna właśnie wstał by zmierzyć się z kolejnym dniem pracy. Po 15 minutach zszedł na dół by napić się kawy. Nie spodziewał się, że kogoś na dole zastanie. Zwykle gdy wychodził do pracy nikogo nie było. I tak było również dziś. Działaj pracę kończył o 16 więc od razu uda się do dawnego miejsca zamieszkania Granger. Wybiła godzina 7:30, zabrał dokumenty i kluczyki do auta po czym udał się do swojego czarnego Audi. Jazda samochodem zawsze go rozluźniała, czuł się wolny niczym ptak. Dziś znowu czeka na niego stos papierów.
Dotarł do ministerstwa, usiadł za biurkiem i zaczął pisać list do przyjaciela. Granger jest uparta i nie zapomni tego dnia w którym się to zdarzyło. Skończył pisać i wysłał list. Na biurku układały się stosy dokumentów które trzeba było podpisać i wysłać do innych departamentów. To tylko 8 godzin, damy radę - powtarzał i zajął się pracą.

*
Do okna gabinetu zastukała sowa z wiadomością. Wysoki mężczyzna wstał od biurka, i podszedł do okna wpuszczając sowę, odwiązał list i wypuścił ją na zewnątrz. Po rozwinięciu przeczytał zawartość:

Spotkajmy się po 16:00 na ulicy Bling St. 4. Na miejscu wszystko ci wyjaśnię.
Chciałbym cię również prosić o terapię dla kobiety po przejściach, udamy się na nią po spotkaniu.
D.M.
Zastanowiło go dlaczego akurat w tym miejscu. Jednak musiał czekać aż do umówionej godziny. Jeżeli Draco chce spotkać się akurat w tym miejscu to coś musiało się stać. Zwykle o takie spotkania prosi gdy chce porozmawiać z kimś, kto się mu naraził i dokopał do dupy.

*
Wybiła godzina 16:00. Malfoy z ulgą odłożył wszelkie papiery i pióra. Zabrał swoje rzeczy i wyszedł do samochodu. Gdy dotarł na miejsce, przyjaciel już na niego czekał. Zaprosił go do samochodu.
- Co się dzieje Smoku? Dlaczego akurat ta ulica?
- Chodzi o pewnego gościa który rani kobiety, a konkretnie taką jedną.
- Rozumiem że dowiem się kto to tuż przed domem.
- Zgadłeś. - skinął głową - jesteś tutaj by powstrzymać mnie przed morderstwem, gdyby emocje mnie zbyt poniosły.
- Jasne, jak słońce. Jam ci twój diabeł stróż - wyszczerzył zęby. - Nie traćmy czasu, wiesz że muszę wrócić do domu, bo Evelin zacznie się martwić. - powiedział i wysiadł, w jego ślady poszedł blondyn.
Stanęli przed blokiem mieszkalnym, w którym mieszkała dziewczyna. Weszli do środka, Draco szukał Numeru 10. Wyżej mieszkać nie mogła? - zapytał sam siebie i spoglądał na brązowe drzwi. Wziął wdech i zapukał do drzwi. Otworzyła długonoga blond włosa kobieta, owinięta w króciutki szlafroczek.
- Słucham?
- Witam czy mieszka tu niejaki Michel? - odezwał się blondyn.
- Tak, wyszedł załatwić pewną sprawę, czy coś przekazać?
- Nie, to nasz znajomy, chcieliśmy się spotkać i pogadać jak za starych czasów. No nic, dziękujemy pani. - odezwał się Blaise  - chodź wracamy przyjacielu - powiedział i skierowali się do samochodu.
- Co ty kombinujesz?
- Domyślam się, że ta blondyna miała zaraz wychodzić, miała mokre włosy, zapewne brała prysznic. Ona wyjdzie, a nasz "kolega" wróci do domu i tam go zastaniemy.
Posiedzieli 10 minut w samochodzie i okazało się że Blaise miał racje. Dziewczyna właśnie wychodziła z bloku i kierowała się do swojego samochodu. Po kolejnych 10 minutach na dróżce parkowej pojawił się Włoch, szedł wtulony w rudowłosą kobietę. Jego ręka spoczywała na jej pośladkach. Draco wyskoczył z samochodu i niewiele myśląc zaczął kierować się do bruneta, przyjaciel popędził za nim.
- No proszę kolejna do kolekcji?
- Słucham? - powiedział z włoskim akcentem.
- Która to już? 20? 30?
- O czym on mówi Misiu? - zapytała kobieta nie rozumiejąc o co chodzi.
- Nie wiem, on przyszedł tu pewnie kompletnie pijany, ja go nie znam.
- Ale na pewno znasz kobietę, z którą przeżyłeś 5 lat po czym wypieprzyłeś ją z domu z walizkami na śnieg bez dachu nad głową, a później sprowadzałeś sobie kolejne kochanki. - Draconowi cierpliwość się kończyła.
- Kłamiesz, Michael nigdy by mi ani innej kobiecie takiego czegoś nie zrobił!
- Otwórz oczy dziewczyno i zostaw go. Znajdź przyzwoitego mężczyznę, który pokocha cię taką jaka jesteś, a nie takiego który cię wykorzysta - Blaise wtrącił swoje racje.
- Dość! - krzykną Włoch. - Nie wiem coście za jedni, ale dajcie mi spokój!
- Tylko po tym jak dostaniesz po ryju tak, że odechce ci się ranić kobiece serca. - Draco wymierzył mu prawy sierpowy. Brunet ominął go i sam wymierzył cios. Przez dobre kilka minut 2 mężczyzn okładała się pięściami. Draco w pewnym momencie wyciągnął różdżkę i przystawił ją do gardła bruneta. Blaise zareagował natychmiast. Szybko odtrącił przedmiot jak i samego blondyna 3 metry od podnoszącego się, zakrwawionego Włocha.
- Jeszcze raz wykorzystasz jakaś kobietę i wyrzucisz ją za drzwi, osobiście znajdę Cię i zabiję. - powiedział chłopak i otarł chusteczką smugi krwi spływające po łuku brwiowym i wardze.
- Przepraszam, czy pan naprawdę mówi prawdę? - zapytała dziewczyna niespodziewanie.
- Kochana Pani, najprawdziwszą. Nie warto zawracać sobie głowy takim facetem który myśli tylko o jednym. Znajdzie się ktoś kto przed panią otworzy serce i swe uczucia. Znam się trochę na tym, jestem psychologiem. - powiedział Blaise - Proszę przekazać koleżankom oraz napotkanym dziewczynom o niejakim Michaelu z Włoch. Proszę rozgłaszać wszystkim że ten mężczyzna wykorzystuje wszystko i wszystkich do swoich przyjemności. By kobiety, które na niego wpadną przypadkowo, niech natychmiast idą w innym kierunku. Niech robią wszystko by uniknąć spotkania z nim.
 - Jednak są na świecie uczciwi ludzie. Dziękuję, każda kobieta w tym mieście usłyszy o tym łajdaku. - powiedziała, uśmiechnęła się do pana psychologa i odeszła. 
- Dracon dał ci ostrzeżenie, a ja dam ci radę: lepiej się wynoś do swojego kraju, tam skąd przybyłeś. Inaczej gorzko tego pożałujesz jeżeli dojdą nas słuchy o twoich kolejnych występkach. - powiedział do Włocha nadal próbującego podnieść się na własne nogi. - Chodźmy stąd przyjacielu.
- Blaise ty siądź za kółkiem. Ja nie dam rady trzymać kierownicy i chusteczki ledwo tamującej krew. - powiedział i poszedł na miejsce pasażera.
- Jasne stary.
- Szofer do domu proszę - zaśmiał się Malfoy, a brunet mu zawtórował.

******
Czekała. Nie wiedziała po co. Od Narcyzy dowiedziała się że Malfoy przyjeżdża z pracy po 16.00, chyba ze zasiedzi się w papierach to po 17.00. Narcyza wyszła do sąsiadki na herbatę. A ona wciąż czekała. Dochodziła godzina 18.00, swoją drogą martwiła się o chłopaka. Nie bez przyczyny pytał o miejsce jej dawnego mieszkania. Spodziewała się że poszedł na spotkanie z Włochem i bała się że stało się coś poważnego. Zza drzwi dobiegł ją odgłos silnika samochodowego. Uspokoiła się że wrócił cało jednak gdy przekroczył próg salonu przeraziła się.
- Usiądź sobie wygodnie a ja zaraz... yyy Granger? Kopę lat - powiedział i zlustrował jej wygląd. Szary dres, czerwone popuchnięte oczy, połączył wszystkie fakty i Voila! Draco poprosił go o terapię dla Gryfonki. Nie spodziewał się Dracon zrobi coś tak dobrego.
- Ciebie też Zabini miło widzieć.
- Halo, ja tu krwawię - upomniał się poszkodowany.
- Smoku gdzie masz apteczkę.
- Nie musisz mnie opatrywać, Granger sobie poradzi. A ty wracaj do żony bo mnie zabije pierwszego, że nie kazałem ci wracać.
- Dobra, dobra. Granger, mam wolny termin na czwartek, na 12. Zarezerwować go dla Ciebie?
- Jeżeli to konieczne..
- Konieczne, a teraz błagam niech ktoś powstrzyma u mnie ten krwotok.
- Dobra, ja wracam do Ev. Do zobaczenia Granger. - i tyle diabła widzieli.
- Połóż się na kanapie, zaraz opatrzę ci ranę. - powiedziała sadzając go na kanapie.
Poszła po potrzebne rzeczy do pomieszczenia obok, po plastry, maści oraz miskę z wodą, i wróciła do pokoju siadając obok niego.Nie odzywali się do siebie. Hermiona oderwała się od rzeczywistości myśląc, że jest w Mungu i pomaga innym, nie zauważyła szaro-niebieskich tęczówek uparcie się w nią wpatrujących.
- Znowu płakałaś - bardziej stwierdził niż zapytał.
- Przywidziało ci się, już dawno z tym skończyłam. - powiedziała łamiącym się głosem. Jej dłonie właśnie zakładały ostatni plaster na rozcięcie łuku brwiowego.
- Nie umiesz kłamać, twoje oczy zdradzają wszystko. - mimowolnie się zlękła - ostatnie wydarzenia odcisnęły swoje piętno na tobie, dlatego poprosiłem Blaisa by porozmawiał z tobą o tym.
- Gdzie jest haczyk? Nie zrobiłbyś tego gdybyś nie miał z tego korzyści Malfoy.
- Robię to mimo woli, bo tak mi się to podoba Granger.
Zapanowała cisza. Żadno z nich nie chciało się odezwać po tym co usłyszało. Dracon leżał na plecach i wpatrywał się w sufit, wydawał mu się interesujący. Dziewczyna nie umiała długo milczeć i musiała o to zapytać.
- Gdzie dorobiłeś się tych skaleczeń? Rano ich nie miałeś.
- Nie ważne czy miałem czy nie miałem, było minęło.
- Pojechałeś tam..? - jej głos był cichy.
- Słucham? Skąd ci to... - brązowe tęczówki pełne łez wpatrywały się w niego. Nie mógł znieść jej spojrzenia. Uległ..
- Mam rację..?
- Tak. Nie mogłem się powstrzymać. Gdy opowiedziałaś mi o tym sukinsynie, postanowiłem odwiedzić go w towarzystwie Blaisa. Nie, on miał reagować bym nie zabił człowieka na miejscu. W domu zastaliśmy, dziewczynę jak się później okazało, ona wyszła i pojechała w inne miejsce swoim samochodem. Poczekaliśmy na kolegę. Szedł z kolejną panienką do swojego domu. Później wszystko potoczyło się szybko: słowna wymiana zdań, bójka, pomoc Zabiniego. Zanim jednak zaprowadził mnie do samochodu, kazał napotkanej dziewczynie ostrzec wszystkie inne panie przed tym idiotą. Zagroziliśmy, że gdy spróbuje jeszcze raz tak potraktować jaką kolwiek kobietę, nie będzie mógł się pozbierać.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Znienawidziłem go po twojej opowieści..
- I postanowiłeś mu się odpłacić. Nie zrobiłeś tego mimo woli lecz dla innych kobiet w tym ... dla mnie.
- Nic nie da się przed tobą ukryć Granger. - ona tylko się uśmiechnęła. Obdarzyła go pierwszym szczerym uśmiechem od ostatnich kilku dni. - A gdzie moja mama?
- Poszła na herbatę do sąsiadki. Jeżeli pozwolisz, pójdę się położyć, dobranoc.
- Dobranoc Granger.
Oddaliła się do swojego pokoju.
Oboje rozmyślali nad tym co usłyszeli. Ona na łóżku przytulona do poduszki, on na kanapie wpatrując się w sufit.
,, Nadal nie rozumiem, dlaczego zachowuje się inaczej wobec mnie. Odkąd go spotkałam po tych 5 latach wydaje się być innym, inaczej nastawiony do życia, pełen radości. Może się tego wkrótce dowiem. " Wpatrywała się w zimowy księżyc próbując rozwiązać zagadkę jaką był Dracon.
,, Co się ze mną dzieje? Kiedyś byłem inny, nie czułem tego co teraz, może jestem chory? Gdy ją widzę zapłakaną, moje zmrożone serce wypełnia ciepło i troska. Mam ochotę ją przytulić i pogłaskać po aksamitnych włosach, rozpłynąć się w czekoladowych oczach. Chyba się udam na terapię bo zaczynam wariować" Udał się do swojego pokoju z postanowieniem że jutro zachowa się inaczej.
Wkrótce oboje zostali objęci ramionami Morfeusza.

******
Dni mijały. Harmonia po wizycie Blaisa nieco się rozluźniła, powoli zapominała o tym co ją spotkało. Chciała znaleźć małe mieszkanie w Londynie jednak Narcyza skutecznie psuła jej plany. Pomagała gospodyni jak tylko mogła i zawsze robiła to z chęcią. Poprosiła dziewczynę by pomieszkała z nimi jeszcze troszkę a w styczniu pomoże znaleźć jej mieszkanie.
Święta zbliżały się wielkimi krokami. Na ulicy zaczęły pojawiać się świąteczne dekoracje i drzewka. Wieczorem panie czekały na młodego Malfoya przy szklance herbaty. Narcyza usiadła w swoim ulubionym fotelu blisko kominka, a dziewczyna rozsiadła się na kanapie z herbatką w ręce. Usłyszały odgłos zamka.
- Jestem. - krzyknął wchodząc do domu, rozebrał się i poszedł do salonu. - Witaj mamo, cześć Granger
- Jak ci minął dzień synku? - zapytała Narcyza patrząc na syna.
- Dzień jak co dzień, od jutra mam wolne. Za chwilę zaczynają się święta, dość pracy. - powiedział napełniając szklankę bursztynowym płynem, udał się na kanapę obok Granger.
- Myślałam, że lubisz pracować?
- Jasne, że lubię Granger. Ale lubię też inne rzeczy, np. rodzinne święta czy piękne kobiety. - ostatnie zdanie szepnął jej do ucha na co ta lekko się zarumieniła czując na sobie jego oddech.
- Może pojedziecie jutro po choinkę? Hermionko pomożesz mu wybrać najpiękniejszą zieloną choinkę.
- Dobrze. Przepraszam, czy mogę udać się na górę?
- Oczywiście dziecko. Dobranoc moja droga.
- Dobranoc Granger.
- Dobranoc. - zniknęła na schodach, później był tylko odgłos zamykanych drzwi.
- Draconie, wybacz że się wtrącam. Czy kupiłeś jej prezent na święta?
- Powiedzmy, mam coś na oku.
- To dobrze. Powiem ci, że mogłaby być moją synową, chodź nie widzę by mój syn angażował się w związek z tą panią.
- Powiem ci mamo, że jakoś się angażuje, wszystko w swoim czasie..
- Dobrze tylko nie zepsuj tego. Jutro zabierz ją również do sklepu, bo będziemy mieli pustą lodówkę na święta, musicie zrobić zakupy. Listę zostawię wam na stole.
- Dobrze. Tak w sumie to zastanawiam się czy nie zabrać jej do restauracji bądź kawiarni..
- Mam pomysł. Zanim przyjedziecie naszykuję wam kolacje przy świecach. A sama ulotnię się do Andromedy na jeden wieczór.
- Brzmi cudownie, dziękuję mamo.
- Nie zasiedź się za długo. Ja idę do siebie. Dobranoc synku.
- Dobranoc.
Długo siedział przy kominku. Chciał by jutrzejszy dzień był wyjątkowy. W końcu ułożył plan przebiegu dnia. Spojrzał na zegarek, dochodziła 1:00 w nocy. Nie było sensu siedzieć dłużej, udał się do swojego pokoju, wcześniej zahaczył o drzwi dziewczyny.
Wierciła się niespokojnie jakby nie mogła zasnąć. Usłyszał ciche, niewyraźnie pomruki. Podszedł cicho w jej stronę. Teraz doskonale słyszał co mówiła przez sen.
- Zostaw mnie... nie potrzebuję Cię... mam swojego anioła... on mnie obroni... odejdź... Draco... bądź przy mnie...
Uśmiechnął się sam do siebie. Został jej aniołem, może tylko we śnie ale aniołem. Nie chciał jej zbudzić więc cicho wyszedł z pokoju. Położył się w swoim łóżku przykrywając się kołdrą. Uśmiech błagał mu się na ustach. Postanowił że jutro zabierze ją tam gdzie będzie chciała i kupi jej prezent na święta. Z tą myślą udał się do krainy snów.

*
Nastał ranek. Narcyza robiła śniadanie i czekała aż dzieci zejdą do stołu. Pierwszy zszedł Dracon, w samych spodniach od piżamy eksponując swoją klatkę piersiową.
- Dzień Dobry - powiedział zaspanym głosem.
- Dzień Dobry, dobrze spałeś?
- Jak nigdy dotąd - uśmiechnął się nalewając kawy.
- Zrobiłam listę zakupów, pojedziecie do marketu i po choinkę..
- Dzień Dobry. - powiedziała dziewczyna wchodząc do kuchni. Nie słyszeli jak schodzi po schodach. Ubrana w czarny satynowy szlafrok sięgający połowy ud. Draco nie zdążył napić się kawy i zamarł z filiżanką przy ustach.
- Dzień Dobry dziecko, dobrze spałaś?
- Wyśmienicie. - spojrzała na blondyna. - Muchy łapiesz Malfoy? - powiedziała z rozbawieniem.
- Granger, za pół godziny jedziemy po choinkę i na zakupy. Więc masz być gotowa.
- Jasne.
Po śniadaniu udała się na górę. Umalowała tylko rzęsy, i musnęła usta brzoskwiniowym błyszczykiem. Ubrała się w szarą sukienkę do kolan z długim rękawem, do tego wysokie czarne kozaki. Wzięła po drodze gruby wełniany szalik, nauszniki, rękawiczki i płaszcz. Schodząc po schodach ujrzała szaro-niebieskie tęczówki Malfoya. Ubrany czekał przy wyjściu. Nie pozostało jej nic innego jak założyć płaszcz i szalik na siebie.
- Wziąłeś listę zakupów? - dobiegł ich głos z kuchni.
- Tak, za niedługo będziemy z powrotem. - odkrzyknął.
Zauważył jak dziewczyna zakłada rękawiczki i nauszniki na głowę. Przepuścił ją w drzwiach i poprowadził do samochodu. Przez drogę nie rozmawiali, nie mieli tematu do rozmowy. Każde z nich myślało o tym co druga osoba miała przy śniadaniu na sobie. Draco zastanawiał się nad tym jak wyglądało ciało dziewczyny siedzącej obok niego pod cienkim satynowym szlafroczkiem. Marzył by ujrzeć je w całej okazałości. Hermiona nie mogła się nadziwić jak umięśnione jest jego ciało. Chciała wymasować każdy mięsień osobno, by jej palce zwiedziły każdy fragment jego ciała. Dojechali na targ świąteczny. Wysiadł z samochodu i otworzył drzwi od strony pasażera. Podziękowała mu krótkim uśmiechem.
- Najpierw pójdziemy po choinkę. Później na spokojnie pójdziemy do sklepu przez targ.
- Zawsze tu kupujecie choinkę?
- Tak, co roku inną. Zwykle wybierała ją mama. Teraz kazała tobie wybrać tą najpiękniejszą Granger.
- Cóż, nie jestem dobra w wyborze drzew Malfoy. Wszystkie wydają się takie same.
- Zobaczysz że te są różne.
Miał rację. Choinek było mnóstwo, można było wybierać godzinami. Jedne były długie, sięgające gwiazd. Inne były puszyste, miały dużo gałązek. Były małe choineczki, średnie i duże. Każda jedna różniła się od kolejnej. Jej wzrok przyciągnęła choinka z rozłożystymi gałązkami, na oko miała 2 metry wysokości. Draconowi też spodobała się ta zdobycz. Zapłacił za choinkę, kazał przywiązać ją do samochodu i razem z dziewczyną udali się do sklepu.
- Cholera, miałem podejść po odbiór papierów do biura.
- To idź po nie Malfoy. Ja pooglądam wystawy świąteczne.
- Dobra Granger. Za 10 minut jestem z powrotem.
I zniknął w tłumie ludzi. Hermiona kochała święta. Uwielbiała oglądać przeróżne wystawy. Chciała odwdzięczyć się Narcyzie za to co dla niej zrobiła. Kupiła średniej wielkości obraz przedstawiający zimę w wiosce, na dworze dzieci lepiły bałwana i rzucały się śnieżkami. Do tego kupiła ozdobny świecznik świąteczny i świece w kolorze czerwonym. Wszystko pomniejszyła i schowała do torebki. Pozostało jej tylko czekać na Malfoya.

******
Jak ty pięknie kłamiesz Draconie odezwał się cichy głosik w jego głowie. Lepsze to, niż miał powiedzieć, że idzie po prezent. Wszedł do jubilera, rozglądał się uważnie po wystawie. Po lewej stronie wystawione były naszyjniki i bransoletki ze złota. Po prawej naszyjniki i bransoletki ze srebra. Na samym środku ustawione były gabloty ze złotem jak i ze srebrem, kolczyki, pierścionki i komplety w pudełkach: naszyjniki z kolczykami.
- Witam, w czymś pomóc?
- Tak szukam prezentu dla dziewczyny. Może to być komplet biżuterii lub sam naszyjnik.
- Rozumiem, to ma być srebro czy złoto?
- Srebro. - odpowiedział, a sprzedawca zniknął za zapleczem. 
Przyniósł dwie palety kompletów biżuterii i naszyjniki różnych kształtów, z oczkami, cyrkoniami, rubinami, szafirami i szmaragdami. Było w czym wybierać. Postanowił kupić coś dla mamy. W oko wpadł mu naszyjnik ze szmaragdem w kształcie łezki otoczony cyrkonią, był ze srebra i w ulubionym kolorze mamy. Została mu tylko Granger. Zastanawiał się jaki kolor lubi najbardziej, jaki kryształ jej się spodoba. Nie wiedział dlatego poradził się specjalisty.
- Może mi pan pomóc, za duży wybór i za dużo kolorów, a nie wiem jaki jest jej ulubiony.
- Proszę opisać mi jej wygląd i charakter. Zazwyczaj klienci też nie wiedzą co kupić i doradzam im na podstawie charakteru osoby dla której ma to być prezent.
- Dobrze. Jest brunetką i czekoladowych oczach, wrażliwa, zadziorna, z temperamentem, odważna, umie postawić na swoim, czasami bywa wkurzająca, uparta..
- Już wiem co przypadnie jej do gustu. Mam jeden komplet takiej biżuterii pasujący do jej ognistego temperamentu. Przyniosę z zaplecza. - odszedł zabierając ze sobą inne pudełka. Przyniósł opakowanie z zestawem, a gdy tylko otworzył wieczko, wiedział że to jest to. Kupił prezent dla gryfonki i mamy, i wyszedł ze sklepu. Pozostało zrobienie zakupów.

******
- No nareszcie Malfoy. Ile można stać na mrozie?
- Wiesz, odbiór tylu dokumentów zajmuje trochę, wiec to nie moja wina.
- To teraz gdzie mamy się kierować, bo tu żadnych supermarketów...
-... Nie ma. Wiem o tym, dlatego pojedziemy do jednego z nich blisko parku.
Zajechali pod supermarket. Hermiona pchała wózek, a Draco szedł przed nią z listą zakupów i składał produkty do wózka. Zapłacili i wyszli ze sklepu. Żadno nie odezwało się aż do powrotu do domu. Z kuchni dobiegł ich głos:
- Ubierzcie choinkę dzisiaj, ja teraz nie dam rady. Draco przynieś mi zakupy do kuchni.
- Idę. Granger, ozdoby choinkowe są za pierwszymi drzwiami na lewo, znajdziesz tam bombki, łańcuchy itd. A choinkę ci zaraz przyniosę.
- Jasne.. - powiedziała i skierowała się na schody. Draco po przyniesieniu zakupów poszedł po drzewko.
Zniosła spory karton wypełniony ozdobami. Była zachwycona widząc tyle kolorów. Drzewko już stało w rogu za kominkiem i czekało aż je się przystroi. Na pierwszy ogień poszły lampki, w kolorze czerwoni-białym. Dziewczyna trzymała i rozplątywała lampki, a chłopak je zawieszał i układał. Dla przyjemnej atmosfery postanowił włączyć świąteczne melodie. Następne w kolejności były bombki i srebrne gwiazdki. Na koniec zostały puszyste czerwono-białe łańcuchy. Choinka była gotowa, gdy zegar wykazywał godzinę 19:00.
- Chcesz herbaty? - zapytał kierując się do kuchni.
- Tak, poproszę. - szła za nim. - Jakąś owoc...
- O przy okazji coś zjemy - uśmiechnął się pod nosem.
- Ale skąd to...?
- Nie wiem, ale nakryte jest dla dwóch osób.
- Może twoja mama zostawiła dla siebie i czeka na koleżankę?
- Mamo! - głucha cisza - to jest twoje wytłumaczenie. Czyli to jest dla nas.
- Nie jestem głodna.
- Nie skusisz się nawet na ten apetycznie przyrządzony makaron spaghetti albo sernik? - zaburczało im w brzuchu
- Może troszkę.. - usiedli na przeciwko siebie.
- Wina?
- A nie herbaty?
- Skoro mamy butelkę na stole to żal by było jej nie wypić nawet po lampce. - kiwnęła tylko głową. Żadno nie chciało zacząć rozmowy. Draco nie wytrzymał i zagadał, tak rozmowa i wino szło pełną parą. Wino się skończyło, rozmowa się kleiła no i było bardzo miło co można było zauważyć po uśmiechach na twarzy. Draco nieświadomie położył rękę na drobnej rączce. Nie zauważyła tego, dopiero gdy oderwała wzrok od niebiesko-szarych tęczówek. Zarumieniła się i już chciała wstać lecz ją powstrzymał trzymając jej rękę również wstając.  
- Co się dzieje Granger?
- Ja...chyba powinnam już iść spać.
- Dlaczego? - powoli się do niej przybliżał, nie ruszyła się z miejsca więc podszedł jeszcze bliżej.
- Bo... to był dzień pełen roboty, do tego ta kolacja i chyba wypiłam za dużo wina, bo kręci mi się w głowie.
- A ja uważam.. - ściszył głos - ... że chętnie byś jeszcze ze mną posiedziała przy kominku i porozmawiała o wszystkim i o niczym.
- Na przykład o czym? - głos jej się łamał widząc że jest tak blisko niej, i z każdą sekundą jest coraz bliżej jej ust. Chciała tego ale też bała się tego co nastąpi.
- Na przykład o tym, jak to jest gdy widzi się kogoś na co dzień, a jedyne co łączy jedną i drugą osobę to rozmowy przy kominku?
- A co mogłoby łączyć je jeszcze, jeżeli są z dwóch różnych światów?
- Może przyjaźń ale chyba mam na to inną odpowiedź. - powiedział i zatopił się w jej miękkich  ustach. Odwzajemniła pocałunek. Dawno nie czuła się tak bezpieczna, taka szczęśliwa. W drzwiach słychać było szczęk zamka, wtedy przyszło opamiętanie. Odsunęła się od niego.
- Przepraszam.. - odwróciła się, minęła w korytarzu Narcyzę i zamknęła się w pokoju. Draco stał osłupiały i nie wiedział co zrobić. 
- I jak? - zapytała Narcyza
- Nie wiem, pocałowałem ją, a ona przeprosiła i uciekła. Co ja mam zrobić mamo? Otworzyła się trochę przede mną przy tej kolacji ale to wszystko.
- Jeżeli dałeś jej do zrozumienia że nie jest ci obojętna to daj jej teraz trochę czasu na poukładanie tego w głowie. Za dwa dni są święta, do tego czasu uspokoi się i przemyśli parę spraw.
- Jesteś pewna?
- Tak. Nie martw się, nie jesteś jej obojętny. Widziałam to zmartwienie w jej oczach gdy czekała ze mną aż przyjdziesz z pracy, widziała Cię zmęczonego i martwiła się.
- Chociaż to. Idę się położyć, a jutro skoczę do Blaisa nie wiem o której będę. Dobranoc mamo.
- Dobranoc synku, śpij dobrze.

******
Rano po śniadaniu na którym nie było Hermiony, Draco wyszedł do swojego najlepszego przyjaciela, a zarazem szwagra. Chciał z nim porozmawiać, wyżalić swe smutki przy alkoholu i zaprosić go na jutrzejszą wigilię wraz z Eveline. Siedział aż do wieczora by dziś nie widzieć się z Granger.
Hermiona cały dzień spędziła w kuchni wraz z Narcyzą szykując potrawy i ciasta oraz pierniczki na jutrzejszą wigilię. Nie widziała Dracona, ale to było jej na rękę, przynajmniej miała spokój i nikt nie zaprzątał jej myśli. Do dzisiaj nie mogła pozbyć się uczucia jakie się w niej zrodziło gdy blondyn ją pocałował. Ale nie mogła się w nim zakochać, jeszcze nie teraz i nie w tak krótkim czasie. Wyczerpana usiadła w salonie na kanapie i czekała na Narcyzę by z nią jeszcze trochę porozmawiać. Nie wiedziała kiedy oczy jej się zamknęły a głowa oparła o poduszkę. Zasnęła na kanapie, mama Dracona widząc to tylko się uśmiechnęła i nakryła ją kocem, sama udała się do swojej sypialni.
W domu nie paliło się żadne światło gdy blondyn wrócił do domu. Jedynie z salonu dobiegała łuna światła z kominka. Pomyślał że to mama czeka na niego jak zwykle więc podszedł bliżej kanapy i zamarł. Na kanapie spała Granger, zwinięta w kłębek i przykryta kocem. Przez chwilę myślał by zostawić ją tak do rana, jednak odrzucił ten pomysł. Wiedział że rano wszystko będzie ją bolało jeżeli będzie tu spała. On coś o tym wiedział. Często gdy wracał z imprezy lub z pracy kładł się na kanapę, a rano narzekał na ból pleców. Postanowił zanieść ją do łóżka. Wziął ją ostrożnie na ręce i wszedł po schodach, otworzył jej pokój i ułożył śpiąca dziewczynę na łóżku przykrywając ją kołdrą. Spoglądał na nią przez chwilę. Na jej twarzy błąkał się uśmiech, wyglądała pięknie. Złożył pocałunek na jej czole i udał się do swojego pokoju.

******
Zegar wykazał godzinę 9:00. Otworzyła zaspane oczy. Znajdowała się w pokoju, a nie pamiętała by wchodziła na górę, zasnęła w salonie przy kominku. Postanowiła ubrać się i zejść na dół. W kuchni zastała Narcyzę.
- Dzień Dobry.
- Dzień Dobry kochana, napijesz się ze mną kawy?
- Chętnie. Czy coś pomóc jeszcze?
- Nie, już zrobiłam wszystko. Barszcz się ugotował, trzeba będzie znieść i nakryć stół oraz samemu się przygotować.
- To może nakryję stół?
- Nie kochanie, tym się zajmie Draco.
Zjadły śniadanie, wypiły kawę i zajęły się rozmową. Na dół właśnie zszedł Dracon w samych spodniach od piżamy. Hermiona zaróżowiła się na policzkach i odwróciła wzrok skupiając się na zimie za oknem.
- Dzień Dobry.
- Witaj synku, czy zniósł byś od razu ten stół który rozkładamy w salonie?
- Jasne, daj mi chwilę. Po śniadaniu nakryję go.
- Hermionko jesteś wolna, możesz iść się przyszykować, goście będą o 17:00. I mam prośbę. Bądź w salonie gdy Draco będzie wszystko rozstawiał. Chciałabym byś dowiedziała się jakie sztućce są do czego.
- Dobrze. - odpowiedziała i usiadła w salonie z książką. Czytała ją do czasu aż blond włosy nie przyniósł stołu i zastawy. Wytłumaczył jej co gdzie należy ułożyć i jakie sztućce są od czego. Gdy skończył poszła do swojego tymczasowego pokoju i przeglądnęła szafę w poszukiwaniu kreacji. Na samym dnie w pudełku znalazła coś odpowiedniego i pasującego do nastroju świąt. Wzięła prysznic i owinięta w ręcznik usiadła u siebie na łóżku. Rozczesała włosy zastanawiając się jaką fryzurę dobrać do stroju. Postanowiła zebrać przednie włosy po obu stronach tyłu i spiąć je spinką z czerwono-srebrną kokardką. Resztę włosów pozostawiła rozpuszczonych. Ubrała się w swoją kreację i zrobiła delikatny makijaż. Musnęła usta brzoskwiniowym błyszczykiem. Miała jeszcze pół godziny więc zajęła się książką która czytała rano.
Usłyszała pukanie do drzwi i głos mówiący by zeszła na dół. Założyła swoje srebrne nie wysokie szpilki i zeszła na dół. Będąc na schodach usłyszała w przedpokoju powitanie gości. Zaczęła schodzić po schodach.
Razem z mamą otworzył drzwi gościom i przywitał się wyciskając siostrę i szwagra. Usłyszał kroki na schodach, odwrócił się i zamarł. Hermiona ubrana była w czerwoną sukienkę do kolan bez ramiączek ze srebrnym paskiem, która doskonale dopasowała się do jej figury. Wyglądała jak księżniczka. Elegancko, kobieco a zarazem seksownie. Blaise szepnął mu na ucho tylko ,,zazdroszczę", i objął żonę. Podeszła do grupy i przywitała się ze wszystkimi.
- Witajcie.
- Witaj Hermiono, poznaj moją żonę. Evelin. 
- Cześć, miło Cię poznać.
- Ciebie również. Nie wierzę że mój brat znalazł w końcu dziewczynę.
- Brat? - zapytała 
- Dziewczynę? - wyszczerzył oczy - Ev kochanie, nie jesteśmy parą, pomagam Hermionie w jednej sprawie. - nie wiedział co mógł innego powiedzieć.
- Zapraszam wszystkich do salonu! - zawołała Narcyza. Gryfonka poszła w tym czasie do kuchni pomóc pani Malfoy wszystko nosić.
- Oj nie ładnie kłamać braciszku. - pokiwała głową - mnie nie oszukasz i widziałam jak na nią patrzyłeś. Coś jest już na rzeczy? - szeptała.
- Poniekąd, ale nie wtrącaj się bo zepsujesz wszystko.
Wszyscy zasiedli do kolacji. Panowała miła atmosfera. Siedziała obok Dracona i na przeciw jego siostry. Po kolacji przyszła kolej na deser oraz coś mocniejszego. Na deser zrobiły piernik świąteczny. Draco z przyjacielem rozkoszowali się smakiem bursztynowego płynu. Narcyza przywołała trzy lampki na wino i zaczęła rozlewać.
- Mamo, ja nie piję. Wątroba mnie później boli. Napije się soku.
- Od kiedy ty nie pijesz? 
- Nie wiem, od dwóch miesięcy... tak jakoś.
Pogrążeni w rozmowie nie zauważyli gdy zegar wybił 21:00
- Mamo, my będziemy się zbierać. Jutro jedziemy jeszcze do rodziców Blaisa.
- Dobrze, dziękuję za to, że przyjechaliście - wstała razem z pozostałymi.
- Jednak nie daliśmy ci prezentu na święta.
- Nie musisz dziecko.
- To nie jest wielki prezent ale na pewno się ucieszysz... - zapadła chwila ciszy - zostaniesz babcią
- To ci niespodzianka - ucieszyła się Narcyza i ucałowała córkę i zięcia. Później gratulacje złożyli młodzi.
- Ja też się tego dowiedziałem dzisiaj więc nie byłem uprzedzony.
- Który to tydzień? - zapytała milcząca Hermiona.
- Siódmy. Dopiero początek a już czuję się szczęśliwsza.
Chwilę później goście pożegnali się i wyszli. 
- To może teraz prezenty? - zapytała Narcyza.
Ruszyli za nią do salonu i rozdali sobie prezenty. Pierwsza rozpakowywanie rozpoczęła mama Dracona. Od syna dostała naszyjnik ze szmaragdami, od Hermiony dostała ozdobny świecznik świąteczny, świeczki zapachowe i książkę kucharską ze wszystkimi przepisami czarodziejskimi i mugolskimi. Następny paczkę otwierał Draco. Od dziewczyny otrzymał srebrny zegarek z wygrawerowanymi inicjałami, D.M., mama w te święta kupiła mu niebieską koszulę wraz z czarnym krawatem, przed obiadem wręczyła mu pudełeczko z pierścionkiem dla przyszłej narzeczonej. Przyszła kolej Hermiony, troszeczkę się stresowała tym co dostała od Dracona. Dlatego najpierw otworzyła paczkę od Narcyzy. W środku znajdowało się prostokątne pudełko z karteczką - Coś na czarną godzinę w towarzystwie męża, a obok pudełka jej ulubione perfumy Playboya. Uśmiechnęła się do Narcyzy i odłożyła pudełko na bok. Odpakuje je w samotności - powiedziała w myślach. Wzięła paczkę od Dracona, ręce jej się trzęsły. Draco spojrzał na nią z rozbawieniem, i położył rękę na jej dłoni by zobaczyła swój prezent.
- Co jest Granger, nie otworzysz?
- Otworzę.
- Może ci pomóc? - zapytał z rozbawieniem
- Nie trzeba. - powiedziała i rozerwała papier. Jej oczom ukazało się kolejne pudełeczko mniejsze a pod spodem spoczywało większe. Postanowiła otworzyć większe. W środku znajdowały się książki, które bardzo chciała kupić w Esach i Floresach. Medycyna świata stosowana obecnie i Eliksiry w medycynie. Oczy zaświeciły jej się radośnie, co nie uszło jego uwadze.
- No to widzę, że jeden prezent trafiony - odpowiedziała z uśmiechem Narcyza patrząc na młodych
- Tak, dziękuję... Draco - powiedziała lekko się rumieniąc.
- Nie ma sprawy, teraz drugie pudełko.
Niepewnie rozwiązała czerwoną kokardkę, otworzyła złote pudełeczko i zamarła. W środku znajdował się przepiękny komplet biżuterii, kolczyki razem z naszyjnikiem. Srebrne serduszka ozdobione rubinem w tym samym kształcie. Nie mogła tego przyjąć, chodź bardzo jej się podobał.
- Nie mogę tego przyjąć - powiedziała, oddała do jego rąk prezent i wstała. Błyskawicznie poderwał się do góry i złapał ją za rękę.
- Dlaczego? - zapytał. Narcyza przeczuwając co się wydarzy, ulotniła się do swojego pokoju.
- Bo to musiało kosztować sporo galeonów, a ja nie zasługuje na taką biżuterię.
- Zasługujesz.. Hermiono. Jak najbardziej.
- Dlaczego to robisz? - jej głos wyciszył się.
- Bo tak mi serce każe.. - powiedział i zbliżył się do niej tak, że prawie stykali się nosami.
- A wiesz co każe zrobić mi moje? - patrzyła na jego usta.
- Chyba to samo co moje..- odpowiedział i musnął swoimi zimnymi wargami jej ciepłe malinowe. Gdy oddała pocałunek, przyciągnął ją bliżej siebie. Tym razem nie uciekła, przekonała się, że to uczucie nie było chwilowe i z każdą chwilą pogłębiało się coraz bardziej. Całowali się bez opamiętania by zapamiętać jak najwięcej. Oderwali się od siebie by zaczerpnąć oddech. Pierwszy odezwał się Draco.
- Mam dla ciebie dwie wiadomości.
- Niech zgadnę, dobrą i złą?
- Dobra jest taka, że całowaliśmy się pod jemiołą - spojrzeli w górę.
- A zła?
- Chyba lepsza. Lepsza jest taka, że Kocham Cię Hermiono
- Ja ciebie też Draco, nie potrafię tego dłużej ukrywać. - pocałowała go czule.
- Wreszcie mówisz coś co bardzo mi się podoba, a to podobało mi się jeszcze bardziej. - przytulił ją - dziś śpisz u mnie.
- Ale...
- Spokojnie, chcę tylko byś była obok, bym mógł obudzić się z uśmiechem na ustach przy osobie którą kocham.
- Skoro tak nalegasz to zgadzam się na tą noc. Dziękuję ci za prezent.
- Wiedziałem, że ci się spodoba. To taka mała niespodzianka. Poza tym będzie ci pasować do tej seksownej sukienki - wymruczał
- Kocham cię..

******
- SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! - Draco wraz z Blaisem wykrzyknęli gdy usłyszeli bicie zegara. Na dworze niebo lśniło od fajerwerek. Szampan został rozlany dla każdego, tylko Evelin trzymała sok jabłkowy. Wszyscy składali sobie, życzenia. Draco podszedł do swojej dziewczyny.
- Szczęśliwego Nowego Roku Kochanie - powiedział tuż przy jej ustach które smakowały szampanem.
- Wszystkiego Dobrego. - odpowiedziała i oddała pocałunek.
- Mam dla ciebie niespodziankę. - powiedział, wyciągnął małe pudełeczko z kieszeni i uklęknął. - Hermiono, nie mogę dłużej czekać, Kocham cię z każdym dniem coraz mocniej dlatego chcę zadać ci pewne pytanie. Wyjdziesz za mnie? - obok nich pojawili się przyjaciele i mama, z niecierpliwością czekali na odpowiedź.
- Tak - powiedziała i przytuliła się do niego.
Zebrani złożyli im życzenia. Wszyscy wpatrywali się w fajerwerki. Draco odciągnął na bok swoją narzeczoną.
- Zapomnij że pozwolę ci teraz pracować.
- Draco ja potrzebuję tej pracy. Kocham pomagać ludziom, a w szczególności dzieciom na oddziale. Nie zwolnię się.
- Ech, w porządku. Teraz mi się coś przypomniało.
- Co takiego?
- Co było w tym drugim pudełku które dostałaś od mamy.
- To nic takiego.. - zarumieniła się.
- Aha, czyli jednak. Ubierz to dziś. Chcę Cię zobaczyć w tym, moja seksowna Gryfonko. - szepnął jej na ucho
- Przemyślę to..
- Nie. Ty już idziesz to założyć, a ja czekam w naszej sypialni.
- Ale Draco, to nic takiego. I nigdzie nie idę, jest nowy rok, pierwszy który nie jest przepłakany w poduszkę.
- Skoro tak.. to zostaniemy jeszcze na dworze, porozmawiamy z naszymi gośćmi, ale gdy będziesz zmęczona to idziemy na górę.
- Na tą propozycję przystanę.
Na dworze postali jeszcze z pół godziny, później wszyscy udali się do salonu. Dochodziła 1:00 w nocy, Narcyza udała się do siebie życząc dobrej nocy. Hermiona bardzo przywiązała się do Ev, razem piły herbatę rozmawiając na wszystkie napotkane po drodze tematy. Mężczyźni natomiast siedzieli w ciszy i przysłuchiwali rozmowie dziewczyn od czasu do czasu sącząc drinka i wymieniając kilka słów. Ev oparła się o ramię swojego męża.
- Skarbie jesteś zmęczona? - zapytał Blaise
- Yhm - mruknęła. Blaise wziął ją na ręce i zaprowadził do pokoju gościnnego, życząc dobrej nocy.
- Chodź, my też idziemy. - złapał ją za rękę i pociągnął do sypialni.
Pocałował w czubek głowy i udał się do łazienki. Po nim do łazienki weszła Hermiona. Długo zastanawiała się czy ubrać prezent od Narcyzy i zdecydowała. Wyszła z łazienki ubrana w czarną, satynową koszulkę na ramiączkach sięgającą połowy ud. Nie mogła się oprzeć wrażeniu, że jej narzeczony pożerał ją wzrokiem.
- No, brak mi słów. - odpowiedział po chwili gdy położyła się koło niego.
- To zasługa twojej mamy, nie moja.
- Jutro jej za to podziękuję - położył się na boku, tak jak ona i wpatrywał się w oczy koloru czekolady. Przyciągnął ją do siebie by sięgnąć jej malinowych ust.
- Kocham cię Draco
- Ja ciebie taż, Miona. - zasnęli wtuleni w siebie


******
Po półtorej roku młodzi Państwo Malfoy znów mieli niespodziankę. Na świat przyszła Alice Malfoy. Trzy lata po niej w rodzinnym gronie pojawił się również Scorpius Malfoy. Nie spodziewali się, że życie sprawi im taką niespodziankę prowadząc ich ku sobie i obdarzając dziećmi.

KONIEC



| Buziaczki od Ew. 

21 czerwca 2016

Raz złożona obietnica zostaje dotrzymana

Moi Kochani!
Wiem, że rzadko coś dodaję, czasami brakuje mi czasu i weny, szkoła zajmuje trochę czasu, teraz egzaminy. Ale wreszcie zaczynają się wakacje! :D
Dziś mam dla was trochę inną miniaturkę, troszeczkę smutną ale nie aż tak. Przypomina mi o kochanym Alanie, którego pożegnaliśmy w ostatnim czasie, parę miesięcy temu.
Ta miniaturka wyszła dłuuuga, w ramach rekompensaty za tyle miesięcy.
(22 strony w Wordzie! - Mój rekord) o,o

Nie przedłużając: 
Zapraszam serdecznie do czytania :)

Ps. W tym samym czasie pisane były 2 miniaturki, jedną wstawiam dziś, druga będzie wstawiona na wakacjeChcę wam również podziękować za 3000 odsłon na blogu! Dziękuję! Motywujecie mnie do pisania dalszych miniaturek! :)

Buziaki :*
Aniołek 


~
After all this time?
~ Always..

******
30.04.1998r.
- Uważaj na siebie. Nie wiem co zrobię gdy Cię stracę, a dopiero Cię odnalazłem.
- Obiecuję Ci to tato, jeżeli ty obiecasz to samo mnie.
- Obiecuję. Schowaj się na ten czas, a ja przyjdę później po ciebie.
- Wiesz, że nie zmienię zdania. Muszę pomóc Harry'emu i Ronowi.
- A Dracon? Co z nim?
- Obiecał mi, że tuż po wojnie się spotkamy, powiedział też, że bardzo mnie kocha i to najlepszy prezent jaki w życiu dostał.
- Przy mnie nic mu się nie stanie. Tego możesz być pewna.
- Oby wam się nic nie stało. Tak bardzo was Kocham.
- Ja też Cię kocham Hermiono.

******
03.05.1998r.
- Draco tak się cieszę, że nic ci nie jest. - powiedziała ze łzami w oczach
- Nie mógłbym cię zostawić z tym wszystkim samą. Dobrze, że jesteś cała.
- Widziałeś Ojca?
- Nie, straciłem go z oczu przy Wielkiej Sali.
- Nie powinnam go zostawiać samego.
- Gdybyś go nie zostawiła to ja bym zginął w Pokoju Życzeń. Dzięki tobie żyję Hermiono. - odpowiedział głaszcząc ją po policzku
- Musimy go znaleźć, dopiero co go odzyskałam, nie mogę go znowu stracić Draco. - powiedziała z paniką w głosie.
- Chodźmy, sprawdzimy w Wielkiej Sali i Skrzydle Szpitalnym, przetrząśniemy cały zamek jeżeli będzie trzeba.
- Dziękuję ci.
Dotarli do Wielkiej Sali. Ujrzeli sporo rannych czarodziei, ich przyjaciele z jednego roku polegli w bitwie oddając swe życie za to, by oni mogli żyć dalej. Remus, Tonks, Crabb, Seamus, Dean, Fred i wiele innych. Nigdzie nie mogli wypatrzeć ojca Hermiony. Hagrid powiedział, że może być w skrzydle szpitalnym, więc tam się udali. Niestety i tam go nie było. Byli na każdym piętrze, w każdej wieży, na dziedzińcach, i nigdzie go nie było. Hermiona traciła nadzieję.
- Nigdzie go nie ma - powiedziała z płaczem - A obiecał mi, że będzie uważał, że dla mnie będzie żył.
- Ciii... Nie płacz - przytulił ją do siebie - znam jeszcze jedno miejsce, jeżeli tam go nie będzie to nie wiem czy znajdziemy go już w ogóle.
- Chodźmy zatem.
Nie wiedziała gdzie prowadzi ją jej chłopak. Łzy przysłoniły jej drogę. Chciała już odzyskać ojca, przytulić się do niego i powiedzieć to co nie dane było jej powiedzieć wcześniej. Nie wiedziała kiedy znaleźli się przed drewnianym drzwiami. Draco przekroczył próg pomieszczenia ciągnąc za sobą dziewczynę. Podniosła głowę czując znajomy zapach pomieszczenia. Znajdowali się w sali od Eliksirów. Nikogo tu nie było, a sala była nietknięta przez wojnę. Przeszli do prywatnych komnat mistrza Eliksirów. W salonie nikogo nie było, tak samo w łazience, postanowili zajrzeć do sypialni.
- Jeżeli tam go nie będzie to moja nadzieja, że żyje będzie nikła. - powiedziała tak cicho, że ledwie ją słyszał. 
Złapał za klamkę. W pomieszczeniu były dwie osoby. Wysoki ciemnoskóry chłopak i postać w czarnych szatach leżących na łóżku.
- Blaise? Co ty tu robisz? Myślałam że uciekłeś.
- Nie mogłem, nie byłem w stanie choć wojna była okrutna. - odpowiedział.
Podeszła do łóżka. To jej ojciec. Czy on nie żyje? Czy opuścił ją właśnie teraz? Cała roztrzęsiona usiadła na pobliskim krześle i zaczęła płakać. Draco podszedł do niej i ją przytulił.
- Miona... Ciii. Będzie dobrze. - uspokajał ją głaszcząc po włosach. Podszedł do nich czarnowłosy i powiedział:
- Spokojnie, od tego tu jestem by się nim zająć. - spojrzeli na niego z niezrozumieniem. 
- Wytłumacz to przyjacielu - poprosił Draco 
- Razem z Crabbem i Profesorem oczyszczaliśmy dziedziniec. Jeden ze Śmierciożerców wycelował Avadę. Nie zdążyłem zareagować by zasłonić go własnym ciałem jednak nim się obejrzałem usłyszałem huk upadającego ciała. Crabb poświęcił się za nas byśmy mogli normalnie żyć. Snape dostał Sectumsempra w plecy od Bellatrix. Nie chciał iść do skrzydła szpitalnego więc przeniosłem go do jego komnat. Podałem mu eliksir Słodkiego Snu, męczył się. Oczywiście uleczyłem go, chociaż tyle mogłem dla niego zrobić
- Nie wiem co my byśmy bez ciebie zrobili. - przytuliła się do przyjaciela i dała mu całusa w policzek dziękując za wszystko.
Godziny mijały. A ona nadaj czuwała nad ojcem. Nie chciała go zostawiać mimo bardzo dużego zmęczenia. Do pokoju wszedł Draco z zatroskaną miną.
- Skarbie, idź się połóż, zobacz która godzina.
- Nie, chcę być przy nim gdy się obudzi..
- Zasypiasz na siedząco. Chodź położysz się na parę godzin, a ja przy nim posiedzę. Wiesz, że to dla twojego zdrowia, martwię się o ciebie.
- Dobrze. Ale jak się obudzi zawołaj mnie.
- Zgoda. - zaprowadził ją do salonu. Położyła się na kanapie, on przykrył ją kocem i pocałował w policzek. Po paru minutach zasnęła, a Draco poszedł do pokoju profesora. Oparł się o oparcie fotela i zmrużył oczy. Nawet nie wiedział kiedy sam zasnął. Obudził go odgłos kaszlu. Podniósł oczy na Severusa i zapytał: 
- Jak się czujesz? Podać ci coś?
- Wody, jeśli można. Boli mnie wszystko.
- Opowiedz co się stało, gdy nie widziałem cię w tłumie.
- Dobrze, tylko nie mów Hermionie, niepotrzebnie się będzie martwić.
- W porządku. I tak chodzi podenerwowana od miesiąca.
- To przez wojnę. Też tak miałem. Ale ale, jak zniknąłeś Bella rzuciła na mnie Crucio, po torturach chciała mnie wykończyć ale nie Avadą. To by było za proste. Chciała bym się wykrwawił na polu bitwy, rzuciła Sectumsemprę i tak mnie zostawiła. Blaise zauważył że leżę we krwi. Przelewitował mnie do mojego salonu na moje życzenie. Po zaklęciu sprawdzającym okazało się, że przy upadku złamałem 2 żebra. Ale spokojnie, 1 dzień i będę skakał przez płotki.
- Za pół roku to będziesz się bawił i skakał jak nigdy.
- Czy ty aby coś nie organizujesz?
- Może - powiedział z cwanym uśmiechem
- Która godzina?
- Dochodzi 9:00. Pójdę do Hermiony.
- Poproś by skrzaty przyniosły mi śniadanie tutaj. Nadal jestem obolały ale na wieczór myślę że wstanę i przyjdę na kolacje.
- Jasne
Wyszedł z pokoju i podszedł do śpiącej dziewczyny. Włosy spływały po jej ramionach, na twarzy malował się uśmiech, nie miał serca jej budzić więc pocałował jej policzek. Już miał odchodzić gdy Hermiona zawołała go cichutko.
- Draco, gdzie idziesz?
- Na śniadanie, ale skoro się obudziłaś to idziemy razem.
- A co z ojcem? Obudził się?
- Tak i idziemy po śniadanie dla niego.
- Aha. Niech ci będzie.
Hogwart był  poskładany w ciągu 2 dni na tyle by Wielka Sala nadawała się do tego aby ludzie, którzy zostali w zamku mogli zjeść posiłek. Wszystko inne wokół było zniszczone.
- Długo czasu będzie trwał remont?
- Nie wiem, ale ja nie wracam do szkoły.
- Nie wrócisz ze mną?
- Znajdę prace, kupie dom i zamieszkam tam z jedyną kobietą, która kocham.
- Czy ty proponujesz mi coś przez co nie ukończę szkoły?
- Może..
- Muszę to przemyśleć, wiesz jakie to dla mnie ważne?
- Wiem, dlatego nie każe ci się spieszyć, jeszcze. 
Po śniadaniu chłopak poszedł poinformować skrzaty by przyniosły śniadanie dla Severusa, i razem z dziewczyną udali się do lochów. 
W pokoju było cicho, jak zwykle więc poszli do sypialni ojca. Hermiona widząc go uśmiechającego się do niej rozpłakała się i wtuliła w ojca.
- Nigdy więcej tego nie rób. Tak się bałam, że Cię straciłam - łkała
- Nic mi nie jest, oprócz tego że nadal bolą mnie wszystkie kości.
- Nie opuścisz mnie?
- Nigdy.
Ciszę w pokoju przerwał chłopak.
- Czy ja mogę zadać jedno pytanie? - zapytał Draco
- Pytaj chłopcze
- Hermiono wiem że było z nami różnie i że było źle, ale im dalej brnę tym mocniej Cię kocham. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie? - to mówiąc klęknął przed nią wyciągając pierścionek w pudełku. Spojrzała na ojca który kiwał głową na potwierdzenie, że się zgadza.
- Tak, wyjdę za Ciebie - powiedziała wzruszona i wtuliła się w chłopaka.

******
30.05.1998r.
Narzeczeni zamieszkali w domu Severusa. W domu Malfoya było pusto i ponuro. Odkąd Lucjusz został zesłany do Askabanu jego matka przeprowadziła się do siostry. Dwór stał pusty. Draco załatwiał wszystkie papiery dotyczące ślubu, zaś Hermiona dekoracjami, zaproszeniami i strojem.
Ojciec szukał odpowiedniej sali weselnej.
Do domu wrócił młody Malfoy, przywitał się z narzeczoną i usiadł obok mówiąc:
- Ceremonia odbędzie się 30 czerwca. Myślę, że to wspaniały termin, będzie ciepło i wyjedziemy dodatkowo na wakacje - uśmiechnął się. 
- Cudownie nie mogę się doczekać - uśmiechnęła się promiennie.
- A gdzie Sev? 
- Szuka sali weselnej, zaraz powinien być. - usłyszeli ciche pyknięcie.
- Już jestem. Ustaliłeś termin ślubu chłopcze
- Za miesiąc 30.06
- To jutro pójdę do sali i domówię szczegóły.
- A gdzie jest ta sala?
- Narcyza pomogła mi wybrać miejsce. Na pewno ci się spodoba. Lokal nazywa się "Kwietny ogród". 
- Brzmi cudnie.
- Lepiej znajdźcie świadków bo mało czasu zostało. 
- Masz racje Sev ... czy mam już mówić tato?
- Aż tyle dzieci nie miałem, mów tak jak mówisz będzie najprościej.

******
15.06.1998r.
- Znalazłaś świadkową? Zostało ci 15 dni.
- Nie Draco, waham się czy zapytać Ginny, czy będzie chciała zostać moim świadkiem.
- To zapytaj. Ja mam Blaisa. Przynajmniej Ruda nie będzie się nudzić przy Diable.
- Dobrze zapytam. Ale to jutro. - odpowiedziała i wtuliła się w niego jak w misia, siedzieli na kanapie i oglądali film. Wszedł Severus i powiedział:
- Myśleliście o kupnie mieszkania? 
- Tak, nie będziemy wiecznie mieszkać z tobą.
- Widziałem jedno na obrzeżach Londynu przy ulicy Aureliusza.
- Byłam tam ale właściciel powiedział że już sprzedane, szkoda bardzo mi się spodobał ten domek. 
- Wybuduję ci ładniejszy słońce.
- Aż tak szybko tego nie zrobisz.
- Liczą się dobre chęci - odparł.
- Przekazaliście zaproszenie na ślub Narcyzie?
- Nie ale zrobimy to jutro.
- Jutro będzie futro. Chodźcie ze mną wręczymy jej to dziś.
- No dobraa.. - powiedzieli wstając z kanapy i podchodząc do Seva.
- Ja poprowadzę, złapcie mnie za rękę.
Pojawili się przed domem ciotki Dracona, po wręczeniu zaproszenia na ślub ponownie chwycili za rękę ojca. Znaleźli się w innej okolicy niż tej w której mieszkali. Dziewczyna rozejrzała się, stali przed domem jej marzeń.
- Co my tu robimy? - zapytał chłopak
- Właśnie stoimy przed domem. - nadal nie rozumieli co do nich mówił. - To mój prezent dla was. Razem z matką Draco postanowiliśmy dać wam własny kąt. - łzy szczęścia spłynęły po policzkach.
Podbiegła do ojca i wyściskała dziękując:
- Dziękuję tato ... najlepszy prezent jaki mogłam dostać kiedykolwiek.
- To prezent za te wszystkie lata bez Ciebie.

****** 
30.06.1998r. 
Długa suknia falowała na wietrze, twarz zdobił uśmiech, oczy iskrzyły się w słońcu ukazując miłość, obok stał mężczyzna prowadzący ją do ołtarza, a na niebie świeciło piękne słońce. Od dziś nie będzie córeczką tatusia, dziś stanie się panią u boku mężczyzny za którego wychodzi za mąż.
- Stresuję się tato.
- Nie ma potrzeby, to tylko 40 minut.
Dotarli pod ołtarz, był na świeżym powietrzu . Severus przekazał rękę córki Draconowi i udał się na swoje miejsce, obok Narcyzy. Ceremonia się rozpoczęła. Hermiona już nie liczyła czasu tylko iskierki tańczące w stalowych oczach jej narzeczonego. Padło sakramentalne "Tak", wszyscy goście wstrzymali oddech. Nie musieli długo czekać, para młoda złączyła się w czułym pocałunku...
Przyjęcie weselne trwało w najlepsze. Goście śmiali się i tańczyli z młodymi. Gdy para młoda znowu wirowała na parkiecie Severus podszedł do Narcyzy z kieliszkiem szampana.
- Wiesz co Sev? Pamiętam jak Draco opowiadał o pewnej dziewczynie, że jest bardzo mądra, zabawna, a nawet urocza ale przez to, że Lucjusz wpajał mu do głowy swoje chore zasady, odwrócił się od przyjaźni i miłości. Zawsze zazdrościł jej że ma przyjaciół ale przeszkadzała mu jej krew.
- Byłem kiedyś świadkiem ich kłótni na korytarzu i w sali od eliksirów, wtedy za obrażanie siebie dostali tygodniowy szlaban.
- A teraz patrz. Patrzą na siebie z miłością, z uczuciem jakiego Draco nie zaznał.
- Od teraz będą szczęśliwi - uśmiechnął się, wstał i wyciągnął rękę - A teraz, czy mogę panią prosić - Narcyza nic nie odpowiedziała tylko złapała Severusa za rękę i w mgnieniu oka wirowali na parkiecie obok młodej pary.

******
27.08.1998r.
Młoda kobieta wracała z zakupów. Od półtora miesiąca razem z mężem mieszkała w domu podarowanym przez ojca. Po ślubie pojechali na wakacje. Trzy tygodnie spędziła na Kanarach popijając koktajle z owoców. ,,Chciałabym pojechać tam na wakacje jeszcze raz" rozmarzyła się. Dziś na obiad przychodzą rodzice, a konkretnie Narcyza i Severus, więc wszystko ma być perfekcyjnie przygotowane. Wykwintny obiad i pyszny deser, tego było jej trzeba. Przy przygotowywaniu kurczaka naszła ją ochota na koktajl owocowy, nie wahając się, natychmiast go zrobiła. Dokończyła danie główne, trzeba było zabrać się za deser, jednak w pewnej chwili ktoś objął ją w talii i przytulił od tyłu.
- Co pieczesz? - zapytał zmysłowym głosem.
- Kurczaka z warzywami. Na pewno ci posmakuje.
- A deser jakiś będzie? 
- A na co masz ochotę?
- Na Ciebie. - mruknął w jej szyję 
- Mrrr... ale to może później, bo sernik na zimno sam się nie zrobi.
- Jak go zrobimy razem to będzie szybciej, i zostanie nam trochę czasu dla siebie.
- W takim razie dodaj ser do miski...

Spotkanie w rodzinnym gronie przyniosło cudownie spędzone chwile. Obiad na werandzie przebiegł na opowiadaniu rodzicom o wakacjach na Karaibach, w miedzy czasie przybył zimny deser. Po nim wszyscy udali się do salonu. Rozsiedli się wygodnie z trunkami w ręce. Panowie wzięli Ognistą, panie zaś kieliszek czerwonego wina. Wszędzie było słuchać dźwięki radości, śmiech. Wspólnie oglądali zdjęcia Dracona i Hermiony za młodu, ze szkoły i wakacji.
Dochodziła 20:30 kiedy rodzice postanowili wrócić do siebie. Młodzi pożegnali się ze starszymi członkami rodziny i już po chwili słychać było tylko odgłos teleportacji. Hermiona poszła do kuchni posprzątać po obiedzie. Nie dane jej było dojść do drzwi gdy została przyciągnięta przez męża, jej usta zostały obdarowane pocałunkami, grzechem byłoby to przerwać. Dopiero kiedy odsunął się by złapać oddech powiedział:
- Za mały deser dostałem po obiedzie.
- To chodź po kolejny, a ja muszę pozmywać naczynia.
- Naczynia nie uciekną.
- Masz rację ale nie będę ich myła później. - słysząc to Draco machnął różdżką w kierunku naczyń, a te same zaczęły się myć.
- To prawda, bo same się myją.
- Mówiłeś coś o deserze.. - szepnęła do ucha.
- Yhmm - obdarzył jej szyję pocałunkami.
Noc zapowiadała się nudna i długa lecz nie dla tej dwójki zakochanych.
Słońce było już wysoko na niebie, jego promyki przebijały się przez okno. Brązowowłosa dziewczyna smacznie spała, promienie nie dawały za wygraną i łaskotały ją w nos. Do pokoju wszedł blondyn z tacą pełną pysznego jedzenia. Odstawił ją na bok i ułożył się obok dziewczyny przytulając ją od tyłu. Obróciła się w stronę nagiego torsu i wtuliła jak w ulubioną poduszkę. Draco uśmiechnął się promiennie, pocałował czubek głowy, poczuł jak ręce i ciało gryfonki podnosi się do góry by móc spojrzeć prosto w stalowe oczy i pocałować spragnione pocałunków usta.
Szczęście nie opuszczało ich od dnia ślubu.
******
10.10.1998r.
Narcyza Malfoy na zaproszenie synowej przyszła na kawę.
- Draco cały czas siedzi w pracy, wychodzi po śniadaniu, a jak przychodzi to jest wieczór, siedzę sama w domu i nie mam co robić, do tego wszystko mnie denerwuje, nie wiem co mam robić mamo.
- Spokojnie dziecko, gdy się go pytałam powiedział mi w tajemnicy, że obowiązuje go tajemnica zawodowa. Na rzecz firmy ma masę dokumentów. To potrwa jeszcze 3 dni więc bez obaw. - powiedziała - a co Cię drażni?
- Oto chodzi że wszystko. Czasami gdy nie ma Dracona śmieję się i płaczę na zmianę.
- A kiedy ostatni raz patrzyłaś do kalendarza?
- Miesiąc temu, i chyba teraz powinnam mieć.
- Sprawdź jeszcze, będę już lecieć. Andromeda czeka na mnie w domu.
- Do zobaczenia mamo. - kobiety pożegnały się i każda ruszyła w swoją stronę.
Hermiona tak jak poradziła Narcyza i spojrzała w kalendarz, uśmiechnęła się - do jutra mam czas.
Minął tydzień..
Dziewczyna nie przejmowała się niczym, wracała z zakupów wraz z mężem. Dziś jechali na obiad do Severusa. Zatrzymała się w pół kroku i oparła o pobliskie siedzenie. Zaniepokojony Draco zaczął się dopytywać:
- Kochanie, co jest?
- Nic, tylko brzuch mnie boli i mdli mnie.
- A jadłaś dzisiaj coś oprócz śniadania?
- No właśnie nie, nie martw się zaraz mi przejdzie. - wstała i ruszyła do samochodu.
Siedząc wygodnie znów poczuła ból. Draco również to zauważył i postanowił najpierw jechać do magomedyka. Dziewczyna nie zauważyła dokąd jadą.
Nie wiedząc gdzie idzie spojrzała z nie zrozumieniem na męża.
- Boję się, że zatrułaś się moją wczorajszą kolacją.
- Nie sądzę, wszystko było dobrze doprawione i przygotowane.
- Jednak to może przez ser. Był kilka dni otwarty.
- Zapraszam do środka - powiedziała magomedyczka gdy dotarli pod gabinet. - Co Pani dolega?
- Mam skurcze żołądka i brzucha, ciężko stawiam kroki.
- Zaraz zrobimy badania, a wyniki przyjdą za 15 minut.
Poczekali na korytarzu aż zawołają dziewczynę do środka, i po określonym czasie byli już w środku.
- Wyniki wykazały, że to zwykłe zatrucie pokarmowe. Do jutra powinno pani się polepszyć po tym eliksirze. Nie ma powodów do obaw panie Malfoy. - powiedziała lekarka po czym pożegnała ich z uśmiechem.
- Mówiłam ci Draco a ty wiecznie mnie nie słuchasz - powiedziała zdenerwowana wsiadając do auta.
- Źle wyglądałaś i spanikowałem.
- Nie wierzę, Draco Malfoy spanikował. Skoro teraz panikujesz jestem ciekawa jak będziesz się zachowywał gdy będę rodzić.
- Na razie nie rodzisz więc nie ma powodu robić kłopotu.
- Jedźmy już do ojca.

******
 12.01.2000r.
Na świat przyszła Cassidy. Miała niebieskie oczka i króciutkie brązowe włoski. Młodzi rodzice codziennie mogli liczyć na pomoc Narcyzy i Severusa. Młoda Malfoy została oczkiem w głowie swojego dziadka, czekał tylko aż będzie mógł wychodzić z nią na spacery i plac zabaw.
- Miona wezmę ją spacer, widzę jaka jesteś zmęczona.
- Dobrze tato tylko nie za długo, bo na dworze jest zimno. Jak by się coś działo wróć z małą jak najszybciej.
- Spokojna głowa, mam różdżkę przy sobie więc nic się nie stanie.
Dziadek wyprowadzał wnuczkę na spacer co dwa dni, wymieniając się z Narcyzą i rodzicami małej Casidy.

******
14.04.2004r.
- Mamusiu a czy dziadek wyzdrowieje?
- Tak kochanie, i pójdziemy wszyscy razem na spacer bądź na rowery.
- A mogę iść tam do dziadka? - zapytała czterolatka pokazując na salę szpitalną, za którą magomedycy przeprowadzali badania.
- Nie możemy teraz tam wejść, pan doktor zawoła nas w odpowiednim momencie.
Pani Malfoy posadziła córkę na kolanach i razem czekały na przyjście lekarza. Po 5 minutach w szpitalu pojawił się Draco, podszedł do swoich dziewczyn i ucałował je w policzki.
- Wiadomo już co mu dolega?
- Niestety nie, ale chyba zaraz się dowiemy. - powiedziała widząc otwierane drzwi.
- Państwo Malfoy? - skinęli głowami - Muszę Państwo zmartwić, wykryliśmy raka płuc. Pacjent musiał bardzo dużo palić, rak postępuje i może być coraz gorzej z sercem, które też niedługo może wysiąść. - roztrzęsiona dziewczyna nie odezwała się ani słowem.
- Ile czasu zostało mu? - zapytała głowa rodziny.
- Dwa, góra trzy lata. Przepiszę leki które spowolnią rozwój choroby. Niech zadba o siebie. Jeżeli codziennie będzie brał leki i nie będzie palił, może dożyć kolejnych sześciu lat szczęśliwie, jednakże rak nie ustąpi.
- Oczywiście, dopilnujemy tego. Można wejść do ojca? - odważyła się zapytać.
- Tak proszę tylko nie za długo. Pacjent już wie o wszystkim.
- Cassidy, chodź do mnie. - powiedział Draco i wziął dziewczynkę na ręce - idziemy do dziadka.
Weszli do sali, Severus siedział i tępo wpatrywał się w białą ścianę na przeciwko, jednaj gdy zobaczył, że ukochana wnuczka wchodzi do sali uśmiechnął się szeroko do niej i wyciągnął ręce by ją przytulić. Hermiona z całych sił starała się nie rozpłakać, wizja ojca za parę lat przerażała ją.
Draco objął żonę, razem obserwowali jak ich córeczka opowiada dziadkowi co będą robić jak dziadek wyzdrowieje.
Po trzech dniach razem z wnuczką huśtał się na huśtawce na ulubionym placu zabaw w parku.

******
28.06.2008r.
- Draco, tak się boję. Ojciec czuje się coraz gorzej, lecz tego nie okazuje. Boję się, że niedługo to się stanie.
- Nie martw się, leki które przepisał lekarz działają i opóźniają chorobę.
- Jednak mam obawy..
- Przecież wszystko jest w porządku, powtarzam jeszcze raz: nie martw się. Rak jest groźny ale z lekami opóźniamy go i to jest najważniejsze.
- Masz rację. - powiedziała i wtuliła się w tors męża. Nie wiedziała jednak, że mała Cas, podsłuchuje całą rozmowę rodziców przez uchylone drzwi od sypialni pewnego wieczoru..
Nazajutrz mała Malfoy schodząc do kuchni zauważyła dziadka siedzącego w fotelu w salonie i czytającego gazetę. Podeszła do dziadka, gdy ją zauważył uśmiechnął się szeroko na jej widok i odłożył czytaną lekturę.
- Cześć szkrabie.
- Dziadku, pójdziemy do parku? Jest taka ładna pogoda, dawno nie byliśmy na spacerze - zrobiła smutną minkę.
- Pójdziemy Cassidy, ale dopiero po obiadku, bo coś czuje że mama nas szybko z domu nie wypuści. - zaśmiał się i posłał małej oczko.
- Dobrze, dziękuję. - powiedziała uradowana i przytuliła Severusa. Postanowiła zapytać dziadka co mu dolega tak naprawdę. 
Obiad miną im szybko, ośmiolatka poszła ubrać buty, w tym samym czasie Severus brał tabletki przy Pani Malfoy - która zawsze tego pilnowała.
Już mieli wychodzić, lecz zawołał ich Draco:
- Nie chodźcie za długo, za 2 godziny przyjdzie Narcyza, oraz Zabini razem z Weasley.
- Dobrze tato - powiedziała mała i pociągnęła dziadka za rękaw wyprowadzając na zewnątrz.
Spacerowali po zielonym parku, który ozdobiony był różnokolorowymi kwiatami.
- Cas, co powiesz by iść na lody?
- Brzmi fajnie, a co powiesz na gofry?
- Brzmi smaczniej - odpowiedział i poszli w kierunku stojącego przed sklepem małym domkiem z pysznościami.
Po otrzymaniu  deseru udali się ponownie do parku na ławeczkę. Żartowali, śmiali się z błahostek, nawet ze wspomnień. Gdy nie mieli o czym rozmawiać Cas zaczęła temat który nie dawał jej spokoju.
- Dziadku? Kochasz mnie prawda?
- Oczywiście Cas, kocham cię, jesteś moim oczkiem w głowie, moim małym promyczkiem słońca rozświetlającym ponure dni. Zawsze cię będę kochał, pamiętaj o tym.
- To dlaczego chcesz nas opuścić?
- Nigdzie nie jadę skarbie, zostaję z Tobą, mamą i tatą.
- Dlaczego nie powiesz mi prawdy dziadku? - duże, niebieskie oczy wpatrywały się w niego domagając się odpowiedzi, bał się tego co powie jednak wiedział, że dziewczynka odziedziczyła inteligencję i szybko odkrywała prawdę.
- Cas słoneczko, nie odejdę, bo zawszę będę w twoim serduszku. Jestem chory, nie wiem ile będę jeszcze żył, ale robię wszystko by każdą wolną chwilę spędzić z Tobą, twoimi rodzicami i Babcią Narcyzą. Leki, które biorę nie zawsze mi pomagają. Rzuciłem palenie, sam nie wiem co mnie podkusiło by zacząć palić. - Przerwał na chwilę i spojrzał na wnuczkę, łzy kapały jej po brodzie kapiąc na niebieską sukienkę. Przytulił ją do siebie, otarł łzy z policzków i pocałował w czółko. - nie płacz słoneczko, jest dobrze, będzie jeszcze lepiej. Ani się obejrzysz, a za chwilę będziemy bawić się na placu zabaw. Wszystko jest w porządku i nawet wyniki badań kontrolnych są pozytywne. -  posiedzieli jeszcze chwilę na ławce by mogła się uspokoić i przestać szlochać. Po 15 min. postanowili wracać do domu.
- Skąd wiedziałaś, że coś mi jest?
- Mama rozmawiała z tatem wczoraj...
- A ty podsłuchałaś ich rozmowę, tak? - pokiwała tylko głową potwierdzając słowa dziadka. - Powiem ci, że masz coś z matki mała. Twoja mama, nie wiem czy wiesz, też bardzo lubiła podsłuchiwać, np. Dracona pod prysznicem śpiewającego do żelu - zaśmiała się - albo wujka Pottera, który opiekował się tobą jak miałaś 2 latka, wtedy wujek pytał ciebie co ma zrobić by zagadać do dziewczyny, która mu się spodobała na bankiecie firmowym. To były czasy...
- A ty nie podsłuchiwałeś innych?
- Oczywiście, że nie. - powiedział, jednak Casidy wiedziała, że ją troszeczkę okłamuje więc kontynuował - No dobra, parę razy mi się zdarzyło, ale tylko w sprawach zawodowych. Wiesz, działałem jak James Bond.
- Równie dobrze działasz jak Batman - wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- To że lubię czerń to nie znaczy że jestem batmanem, nie mam peleryny.
- To ja ci ją zrobię. I ty będziesz naszym nietoperzykiem w domku a ja będę ci śpiewać: Na na na na na na na na na Bat-Sev
Zaśmiali się wyobrażając sobie ten widok.

******
27.02.2010r.
- Za siedem miesięcy po raz pierwszy zobaczysz Hogwart, to magiczne miejsce, napełnione magią. - siedziała na kanapie popijając herbatkę i wspominając czasy szkolne.
- Już tak się nie rozczulaj Hermiono. Dobrze wiemy, że chcesz tam wrócić by przejrzeć całą bibliotekę szkolną - zaśmiał się Pan Malfoy.
- Bardzo śmieszne Draco, widać brakuje ci rozrywki, to ja dam ci radę: pójdź do swojego gabinetu, spójrz przed siebie i weź jedną ze swoich cennych lektur. Uspokoisz się, powdychasz zapach książki i wrócisz jak nazbierasz rozumu.
- Złość piękności szkodzi, kochanie - posłał jej buziaka w powietrzu.
- Ej spokój! - krzyknęła dziewczynka
- Aż mnie głowa boli przez te wasze droczenie się.
- Wybacz tato, ale wiesz że on tak zawsze..
- I dlatego mnie kochasz Hermiono - zbliżył się do żony i ucałował w policzek. 
- Wiecie co? Zastanawiam się, do jakiego domu trafię? - szybko zmieniła temat
- Tiara będzie porównywać twoje cechy, zachowanie, jednak to również może zależeć od ciebie jeżeli chciałabyś iść np. do Gryffindoru, tiara to uwzględni. - powiedziała pani Malfoy
- A jeżeli trafię do Slytherinu?
- Wtedy pójdziesz w geny ojca. - zaśmiali się, jednak Draco czuł się urażony.
- Co ty masz do moich genów kobieto? Slytherin to jeden z najlepszych domów w szkole, nawet Sev tam trafił.
- Nic, absolutnie nic. Wiem to, jednakże Cas ma twoje cechy charakteru, jest: uparta, przebiegła, sprytna, stawia na swoim.
- Za to po tobie odziedziczyła: wścibskość, jest molem książkowym...
- A także jest: inteligentna, atrakcyjna, urocza, kochana, i ma zamiłowanie do książek, nie to co ty.
- Dziadku ile to jeszcze potrwa? To się robi nudne.. - szepnęła na ucho.
- To chyba dopiero początek..

******
05.04.2010r.
Cassidy siedziała na podłodze obejmując kolana i szlochała. Pani Malfoy cała roztrzęsiona siedziała na krześle patrząc tępo w zamknięte drzwi za którymi przebywali lekarze. Draco zerwał się z pracy i siedział przy żonie. Wszystko działo się tak szybko. Lekarze wyszli z pokoju podchodząc do rodziny.
- Podaliśmy mu odpowiednie eliksiry, stan jest stabilny. Jednak to już ostatnie chwile jego życia, rak rozprzestrzenił się, serce wysiada. - dziewczyna usłyszała słowa lekarza do rodziców, wybiegła do swojego pokoju zatrzaskując drzwi. Hermiona popatrzyła smutno w kierunku którym pobiegła córka - Proszę przygotować się na najgorsze, zostało mało czasu, więc niech spędzi te ostatnie chwile najlepiej jak się da. Myślę że do końca miesiąca... przykro mi. - po tych słowach wyszedł z domu.
Draco przytulał do siebie żonę, ucałował w czoło i wrócił do pracy. Nie miała mu tego za złe, jemu również było ciężko słuchać o tym i musiał odreagować. Postanowiła iść do Cassidy. Mała skulona przytulała poduszkę, słychać było jedynie płacz.
- Kochanie..
- Dlaczego? Dlaczego on to robi? Opuszcza mnie, nas. Zaraz zaczynam pierwszy rok w szkole i nawet nie dowie się do jakiego domu trafiłam. Już nigdy z nim nie porozmawiam, nie będę mogła wyjść na spacer do parku, pośmiać się z tego co robiłam jak byłam mała. Mamo, powiedz mi dlaczego dziadek? Od czego to się zaczęło? - łzy znaczyły mokrą ścieżkę na policzkach.
- Nie wiem skarbie, też wolałabym by został z nami, ale na każdego przyjdzie czas, tego nie unikniemy. Dziadek dużo palił, chodził zestresowany, zdenerwowany, ciężko było się dogadać. Zanim zaczęła się Bitwa dziadek by odciągnąć myśli palił jednego papierosa za drugim. I tak zostało mu aż urodziłaś się ty, zmniejszył ilość ze względu na ciebie jednak nie zaprzestał palić. Miałaś 4 latka i razem ze mną pojechaliśmy do lekarza, Sev wyglądał jakby miał umrzeć. Wtedy okazało się że ma raka. Jeżeli nie przestałby palić mogłoby to spowodować szybszą śmierć i umarł by w przeciągu roku. Eliksiry które spożywał spowalniały chorobę. Aż do dzisiejszego dnia. Przestają działać. Jesteś już dużą i mądrą dziewczynką, bądź silna dla dziadka. Nie zostało mu dużo czasu, więc spędźmy go z nim jak najlepiej, pomożesz mi prawda?
- Tak mamo - powiedziała wycierając nos w chusteczkę.

Ciche pukanie do drzwi przerwało mu czytanie książki.
- Proszę
- Dziadku, to ja..
- Cas, słoneczko moje, co się stało?
- Nie chce byś nas zostawił, tak bardzo cię kocham..- powiedziała łamiącym się głosem i przytuliła do Severusa czując na policzkach łzy.
- Ja też tego nie chcę, ale chcę jednego.
- Czego?
- Widzieć na twojej buzi piękny uśmiech jakim mnie zawsze obdarzałaś, by nie było smutku wymalowanego na twarzy.
- Ale jak mam to zrobić myśląc...
- Nie myśl o tym, nic się nie dzieje strasznego.
- Mama powiedziała, że za niedługo nas opuścisz. Nie będę mogła więcej z tobą porozmawiać, nie zobaczysz do jakiego domu trafie, nie przytulę się do ciebie.
- Może tak się stać. Dlatego cały mój czas chcę spędzić z tobą moje dziecko. Pamiętaj: Nie zostawię cię nigdy nawet duchem, bo zawsze będę przy tobie i w twoim serduszku. - ucałował dziewczynkę w czółko
- Wiem już gdzie chcę trafić.
- Tam gdzie Hermiona, zawsze mówiłaś, że chcesz być jak mama.
- Tak, mówiłam, ale zmieniłam zdanie. Chcę trafić do Slytherinu.
- Dlaczego tam?
- Bo ten dom przypomina mi ciebie i to właśnie tam chcę trafić.
- Cassidy, chodź na dół, pomożesz mi! - dobiegło wołanie z dołu.
- Idź do mamy, muszę się zdrzemnąć. Eliksiry podane przez lekarzy zaczynają mnie usypiać.
- Dobranoc dziadku.
- Dobranoc słoneczko.

Nazajutrz.
Wszyscy cieszyli się swoim towarzystwem w salonie oglądając zdjęcia z dzieciństwa Cas. Śmiali się, robili głupie miny, wszystko po to by młoda Malfoy nie myślała o tym co nadejdzie. Dracon wpadł na pomysł by dodać kolejne zdjęcie do albumu rodzinnego. Nastawił aparat Hermiony na 10 sekund, i wszyscy ustawili się do zdjęcia, uśmiechnięci, pełni życia, wszyscy razem.

******
10.04.2010r.
- Sev, chciałeś ze mną porozmawiać.
- Tak Draco, mam do ciebie pewną sprawę. Zastanawiałem się cały czas, co mogę zrobić by Cas była szczęśliwa. Ostatnim razem wyznała mi że chce trafić do Slytherinu, bo ten dom kojarzy jej się ze mną.
- Slytherin? Zawsze powtarzała, że chce iść do Gryffindoru, że chce być jak Hermiona. Tak nagle zmieniła zdanie... - zamyślił się - Wyjaw mi co wymyśliłeś.
- Porozmawiaj z Minervą po tym co usłyszysz.
- Zamieniam się w słuch..

******
15.06.2010r.
Ciemne deszczowe chmury wisiały nad Londynem oddając nastrój dnia, który był jednym z najgorszych. Czerń pojawiała się na każdym nawet najdrobniejszym elemencie. Uśmiechy nie gościły na twarzach zebranych osób. Z nieba zaczęły padać duże krople deszczu i rozbijały się o rozłożone parasole. Nawet niego płakało tego dnia. Przy dopiero co postawionym pomniku stały 4 najbliższe osoby. Przyjaciele, znajomi stali z tyłu. Cassidy stała przed pomnikiem dziadka, łzy lały się strumieniem po jej policzkach, nie powstrzymywała ich. Wpatrywała się w napis wygrawerowany na pomniku:
Severus Snape
09.01.1960r. - 12.06.2010r.
Życie nie kończy się u bram śmierci,
żyjesz w moim sercu i mojej pamięci"

Ludzie zaczęli podchodzić i składać kondolencje państwu Malfoy. Narcyza podeszła do wnuczki i przytuliła ją z całych sił.
- Już za nim tęsknie babciu - powiedziała słabym głosem.
- Wiem maleńka, wiem. Ja też. - Cas wracajmy do domu, dziadek jest szczęśliwy i obserwuje cię z góry. - Hermiona podeszła do córki i położyła rękę na ramieniu.
- Jeszcze chwilkę mamo. Zostaniesz ze mną?
- Tak skarbie.
- To ja pójdę już z Draconem do samochodu. - powiedziała Narcyza i razem z synem dała się w zamierzone miejsce. Niedługo później dołączyły również dziewczyny.

******
01.09.2010
Na peronie 9 i 3/4 państwo Malfoy żegnali się z córką która w tym roku miała zacząć naukę w szkole magii. Draco poszedł odłożyć jej kufer do wagonu.
- Zabrałaś wszystkie rzeczy? Książki, ubrania, przybory szkolne, Eris*?
- Tak, mamo mam wszystko, a Eris siedzi w klatce. - powiedziała pokazując na klatkę z kotką obok jej nogi.
- Pisz do nas często, dużo się ucz, bądź aktywna na lekcjach i czytaj dużo książek, przyjedź na święta do nas, a jak będziesz w szkolnej bibliotece pozdrów serdecznie ode mnie Panią Pince. - uściskała córkę i pocałowała w policzek. - Kochamy Cię.
- Kufer zapakowany. Chodź do mnie ty mój szogunie. - powiedział Draco przytulając ją - Jak będziesz już w szkole udaj się do dyrektorki. Później ci wszystko wyjaśni. - powiedział szeptem i ucałował w czoło. Rozległ się gwizd pociągu, wzięła klatkę z kotem i pomachała rodzicom na pożegnanie. Znalazła wolny przedział, wyciągnęła Eris z klatki i posadziła ją na swoich kolanach.
- Dobra Eris, teraz jesteśmy same. Jak myślisz, jak jest w tej szkole? - kotka popatrzyła na nią swoimi dużymi zielonymi oczkami i przekręciła główkę. - Będzie fajnie, bo jesteśmy razem. - kotka bardziej przysunęła się do swojej właścicielki, zwinęła się w kłębuszek i zaczęła mruczeć. Cas pogłaskała ją za uszkiem.



Drzwi do przedziału otworzyły się, stanęła w nich dziewczyna o zielonych oczach i orzechowych włosach.
- Przepraszam, czy wolne?
- Tak, siadaj. Miło będzie posiedzieć z kimś i pogadać. Jak się nazywasz?
- W sumie, racja. Blair Jones, a ty i twój kotek?
- Cassidy Malfoy, a to jest Eris. Ty też pierwszy raz do Hogwartu?
- Tak, bardzo się stresuje. Nie wiem do jakiego domu trafię. Tata powiedział mi przed wyjazdem: ,,nie ważne do jakiego domu trafisz, i tak cię będziemy kochać. Kieruj się swoimi cechami i pragnieniami, a Tiara Przydziału na pewno to weźmie pod uwagę.''
- Ja jestem pewna, że trafie do tego co chciałam zawsze trafić.
- Czy to może Ravenclaw?
- Na początku chciałam iść do Gryffindoru, jednak teraz chcę iść do Slytherinu. Ze względu na mojego dziadka.
- Mój tata był w Slytherinie, chcę by był ze mnie dumny dlatego też pragnę tam pójść.
- Czuję, że mamy wspólne tematy Blair.
- Widzę, że się nie mylisz koleżanko - puściła oczko. Czas podczas drogi do szkoły nie został stracony, a dziewczyny zagłębiły się w rozmowie i zakolegowały ze sobą.

Po przybyciu do Hogwartu, dziewczyny zostały przydzielone do Slytherinu. Rozpoczęła się uczta, żadna z nich nie spodziewała się tego ile potraw przygotowali na dzisiejszy dzień, a było ich bardzo dużo. W trakcie uczty podszedł do niej prefekt jej domu oznajmiając, że po uczcie zaprowadzi ją do gabinetu dyrektorki. Po skończonym posiłku szła za chłopakiem i przyglądała się wszystkiemu dookoła.
- Uczniowie pierwszego roku zostali zabrani na spotkanie dotyczące zasad obowiązujących na terenie szkoły, prowadzą to prefekci naczelni. W dużym skrócie powiem ci, że: możesz przebywać wszędzie i chodzić gdzie chcesz, tylko nie wolno chodzić do Zakazanego Lasu.
- Rozumiem, dziękuję, że mi powiedziałeś tylko nie rozumiem dlaczego?
- Muszę się z tego hmm.. rozliczyć z drugim prefektem naczelnym, ponieważ nie uczestniczysz teraz w tym spotkaniu.
- Teraz rozumiem.
Dotarli do gabinetu dyrektorki, prefekt został na korytarzu, a Panna Malfoy weszła do gabinetu.
- Dzień Dobry Pani Dyrektor.
- Witam Panno Malfoy. Nie będę pani zabierała dużo czasu. Prefekt opowiedział ci o zasadach szkolnych?
- Tak.
- W takim razie, pragnę cię powitać w Hogwarcie. Mam nadzieje że zdobędziesz jak najlepsze wyniki w nauce tak jak twoja mama. Odwiedził mnie twój ojciec i poprosił o coś specjalnego, co czeka na Ciebie w twoim dormitorium. Podczas uczty zauważyłam, że bardzo przepadłyście sobie do gustu z Panną Jones, więc przydzieliłam wam jedno dormitorium. Niespodzianka czeka na ciebie w pokoju, a na waszych drzwiach widnieje symbol róży. Nauczyciel Eliksirów to twój opiekun domu, w razie jakiś kłopotów czy problemów zwracasz się niezwłocznie do niego. To wszystko, dziękuję.
- Dziękuję Pani Dyrektor. - wyszła z gabinetu.
Razem z prefektem dołączyli do grupy pierwszorocznych zmierzających do pokoju wspólnego Slytherinu. Złapała za rękaw Blair i powiedziała na ucho: "Pokój z symbolem róży jest nasz", puściła jej oczko.
Po niecałej chwili sięgnęły za klamkę podekscytowane jak może wyglądać ich pokój. Blair rozglądała się po całym pokoju, jednak Cas wpatrywała się z w jeden punkt a łzy spłynęły po jej policzkach. Na drżących nogach podeszła do kominka obok którego wisiał obraz jej dziadka uśmiechającego się do niej i machającego wesoło.
- Witaj słoneczko.
- Dziadek... - wyszeptała zaskoczona - ale.. jak?
- Co magia potrafi uczynić.. nie mogłaś się pogodzić z tym wszystkim dlatego powiedziałem twojemu ojcu, by mój mały obraz zawisł w twoim pokoju. Jest tak zaczarowany abyś mogła rozmawiać ze mną kiedy tylko chcesz. Wystarczy, że stukniesz różdżką w obraz 3 razy, a pojawię się i wysłucham kiedy tylko będziesz chciała. Zniknę sam, a w moje miejsce pojawi się krajobraz okolicy szkoły.
- Ale... Jak?
- Duchem żyje w obrazie, chodź moje ciało spoczywa w grobowcu. Powtarzałem ci to za każdym razem i powtórzę kolejny raz: Nie zostawię cię nigdy bo zawsze będę przy tobie i w twoim serduszku. - pomachał kolejny raz do wnuczki i zniknął.
- To był twój dziadek?
- Tak, dotrzymał słowa i nie opuścił mnie na dobre.

******
20.09.2010r.
Kochani Rodzice!

Bardzo podoba mi się w szkole. Już pierwszego dnia w pociągu poznałam Blair. Razem dostałyśmy się do jednego domu. Przepraszam cię Mamo, że nie powiedziałam ci o tym wcześniej ale chciałam trafić do Slytherinu i tam właśnie się dostałam. Tobie Tato dziękuję, sprawiłeś mi wielką radość razem z dziadkiem. Nie wiem czy mama o tym wiedziała ale znając ciebie to jej nie powiedziałeś i teraz czytacie to razem. Teraz wiem, że dziadek dotrzymał obietnicy i nie opuścił mnie, nie mogę się do niego jedynie przytulić chyba że tulenie obrazu można nazwać przytuleniem. Nie wiem czy to wiecie, ale pewnie nie, w tym roku przyszedł do szkoły nowy nauczyciel Eliksirów i został opiekunem mojego domu, nadal nie mogę uwierzyć, że to on. Wujek Blaise**! Nie spodziewałabym się, że spotkam go jako mojego nauczyciela. Jest troszeczkę surowy na lekcji ale tylko dlatego by jak najwięcej nauczyć nas . Nie raz widzę jego wesołe iskierki w oczach gdy na mnie spogląda.
Odwiedziłam bibliotekę, przekazałam pozdrowienia, a Pani Pince bardzo się ucieszyła, pozwoliła mi przychodzić do biblioteki kiedy tylko zechcę oraz dostałam zaproszenie na herbatę. Na pewno z niego skorzystam. Dostałam również książkę dla ciebie, której na pewno nie czytałaś mamo.
Bardzo za wami tęsknie, ale wiem, że za niedługo znowu was zobaczę. Bardzo Was Kocham.
Całuję
Cassidy
- Ty i te twoje tajemnice. Zawsze wszystkiego dowiaduje się na końcu.
- To był pomysł twojego ojca nie mój. - zaprotestował wstając z kanapy.
- Dobrze, że jest szczęśliwa.
- Dlatego i my jesteśmy szczęśliwi. A w prezencie dostaniesz kolejny zbieracz kurzu.
- To nie jest zbieracz kurzu tylko książka, a jeżeli już o tym mowa to idź posprzątać swoją półkę z książkami, będziesz miał zajęcie na wieczór.
- Mam inne plany. - powiedział wyciągając z barku butelkę czerwonego wina.
- Ciekawe te plany, kontynuuj...

KONIEC

* Eris - kotka którą dostała Cas po śmierci Severusa. To imię bardzo mi się spodobało i dlatego też takie nadałam kotce.
** Blaise to Blaise, jednak chciałam go umieścić tutaj ze względu na jego podejście do niektórych przedmiotów w szkole, a eliksiry wydawały się być odpowiednie.