Muzyka

14 lutego 2017

A wszystko to bo Ciebie Kocham

Witajcie Kochani ;*
Dawno nie dodawałam jakiegoś rozdziału, by dziś zaskoczyć was całkiem nowym opowiadaniem i leczę, że ten również wam się spodoba.
Piszę dla was i sprawia mi to ogromną radość. :)
A że dziś Świętego Walentego to wszystkim czytelnikom życzę jak najwięcej miłości. Pamiętajmy oczywiście, że oprócz tego święta kochamy się cały rok. ;*
Nie przedłużając
Zapraszam!

Wasz Aniołek ;*


PS. Kolejna miniaturka już się pisze, i można się spodziewać jej około: 17 Marca. :3
PS2. Pełnych miłości tej platonicznej i prawdziwej od Ew ;*

******
październik 2004r.

TRZASK!
Drzwi uderzyły z całą siłą, zamykając się i pozostawiając w powietrzu głuchy trzask. Siedział w salonie i nie wiedział co ma zrobić. Życie jak domek z kart rozpadło się na milion części. Dwa słowa za dużo. Emocje wzięły w górę. Już się tego nie da odwrócić. Po raz pierwszy miał ochotę się rozpłakać. Tak, Draco Malfoy chciał się popłakać nad własną głupotą. W jednej chwili był szczęśliwy, a w drugiej już nie. Czemu powiedział o te dwa słowa więcej, niż powinien? Byli radośni, nic im nie brakowało, za niedługo miał się odbyć ich ślub. Wszystko przepadło przez te pieprzone słowa które jej powiedział.

Czekała na niego jak każdego wieczoru. I jak zawsze tak samo ją witał, lecz od miesiąca było inaczej. W pracy miał urwanie głowy, gdy wracał do domu nie poświęcał jej nawet chwili uwagi, od razu szedł spać. Różnymi metodami próbowała zachęcić go do spędzenia razem wolnego czasu. Odtrącał ja, mimo ze nie chciał. Przestała próbować. Nie chciał nawet słuchać o pewnym pracowniku z oddziału swojej narzeczonej. Nie lubił go, gościu przystawiał się do Granger, JEGO Granger. Ona skutecznie go olewała. Nie wiedzieć czemu tego dnia wrócił do domu podenerwowany, jego pracownik pomieszał wszystkie dokumenty w teczkach a on jako jedyny musiał wszystko uporządkować. Jak to stwierdził: taka banda imbecyli powinna wylecieć na zbity pysk, tylko niech jeszcze raz coś pomieszają. Musiał wyładować swoją złość, pech chciał że wyżył się na jedynej osobie której już nigdy nie chciał zranić..
- Cześć, jak tam w pracy? - jeszcze raz próbowała naprawić relacje miedzy nimi. 
- Po co ci to wiedzieć? - warknął 
- Bo widzę ze coś cie dręczy... 
- Nie powinno cie to obchodzić, to moje problemy, a nie twoje. Nie ty ciężko pracujesz.
- Draco, chce ci pomóc... 
- I co to da? 
- Nie odtrącaj mnie, wiesz jak to boli? Jak widzę że mój narzeczony od miesiąca się mną nie interesuje? Myślisz o tym jak ja się czuje? - nie odpowiedział - Nie wiesz, ciągle tylko praca, praca i praca. Po pracy? Alkohol. Mam dość rozumiesz?! Nie poświęcasz mi uwagi, jak ja mam później radzić sobie z pewnymi problemami gdy zostaje sama? 
- Zatop smutki w alkoholu? 
- Nie kretynie, chcę byś mnie wspierał we wszystkim.. 
- A ten jak mu tam... Alban nie wspiera cie? Zawsze chętnie poda ci pomocna dłoń. 
- Masz racje bo, w przeciwieństwie do ciebie Alan zwraca na mnie uwagę! - teraz emocje wzięły w górę. Nie mogła się powstrzymać by wypowiedzieć te jakże szczere słowa. 
- To idź do niego, niech cie pocieszy, bo ja nie jestem w stanie tego zrobić, bo jestem tak zapracowany, że przestałaś ze mną rozmawiać. 
- Nie ja przestałam rozmawiać tylko ty, ty tleniony baranie, i możesz być pewien ze do niego pójdę. 
- Świetnie, życzę udanej nocy.
- Jesteś dupkiem Malfoy! Zidiociałym, zepsutym, wrednym, narcystycznym, podłym dupkiem. Jak ja mogłam być taka głupia wiązać się z tobą. 
 - Masz racje, gdzie ja miałem oczy. Przecież jesteś Tylko Szlamą. - nie wiedział kiedy policzek zapiekł go niemiłosiernie. Nie pokazał tego po sobie.
- Nienawidzę Cię Malfoy! Nienawidzę! - powiedziała rzucając w jego stronę pierścionkiem zaręczynowym, a on stal w jednym miejscu i się nie ruszał. Wbiegła na górę po swoją przyszykowana walizkę, zbiegła na dol i trzasnęła drzwiami ciągle płacząc. Później się teleportowała. 

Tak oto całe szczęście trafił dosłowny SZLAG. Mimo iż nie chciał tego wypowiedzieć, stres jaki w sobie dusił oraz przepracowanie, popchnęły jego osobę w tym kierunku. Nie powiedział jej tylko najważniejszej rzeczy, najważniejszych słów. Mimo iż to tylko dwa wyrazy, uwielbiał je wypowiadać podczas pocałunków z dziewczyną, szeptać do snu, czy tez budząc ją jak książę pocałunkiem na dzień dobry, Kocham Cię. Nie miał pojęcia gdzie się udała. Wyciągnął z komody butelki Ognistej i nie zastanawiając się długo wypił połowę pierwszej butelki jednym duszkiem.

******
Kiedy znalazła się przed domem przyjaciół, nie wiedziała co powiedzieć. Może zapukać i szukać pocieszenia albo odwrócić się i wynająć pokój hotelowy, odciąć się od świata. Nie przemyślała wszystkiego dogłębnie i nim się obejrzała stała w przedpokoju wylewając potoki łez na ramię Blaise'a. Czule głaskał ją po głowie. Postanowił prześwietlić ten tleniony łeb by poszukać jakichkolwiek oznak mózgu. Zaprowadził ją na kanapę do salonu, wysłał patronusa do żony i znów przytulił przyjaciółkę, która potrzebowała choć trochę miłości od innej strony. Do salonu po paru minutach wpadła istna furia.
- Gdzie jest ten tleniony baran?! Nogi z dupy mu powyrywam! Jeszcze będzie błagał o litość!
- Skarbie uspokój się, teraz nic mu nie zrobisz..
- Teraz nie ale jak tylko go dorwę...
- Gin.. nie warto - załkała
- Co się właściwie stało?
- Zerwałam zaręczyny. Byłam głupia. Myślałam, że coś z tego wyjdzie.. - opowiedziała im co się wydarzyło.
- Nie wierzę, że to powiedział - Blaise siedział jak osłupiały. - Coś mu skoczyło na ten blond łeb i to na pewno. Jutro po pracy do niego idę.
- Nie, to nic nie da - Hermiona próbowała go od tego odwlec.
- Skoro mówisz, że przez cały miesiąc dziwnie się zachowywał to muszę coś z nim zrobić i przegadać do rozumu.
- A ty nie miałeś mieć jutro spotkania służbowego? - zapytała Gin
- Cholibka.. zapomniałem, więc wrócę późno.

- Dobrze, że mnie informujesz na ostatnią chwilę. Zawsze to coś.
- Ja może już pójdę...
- Nic z tego. Zostajesz z nami i nie chcę słyszeć żadnych wymówek. Chodź pokażę ci twój pokój.

*
 
Nazajutrz, dziewczyny wybrały się do Nory. Molly Weasley bardzo ucieszyła się widząc pannę Granger i swoją córkę.
- Hermionko ile ja Cię nie widziałam! - powiedziała radośnie i przytuliła ją mocno, po czym podeszła do Ginny i uściskała ją - Co was sprowadza dziewczynki do naszego domku? Coś się stało? Macie jakieś problemy, kłopoty?
- Nie mamo, wszystko dobrze. Przyszłyśmy cię odwiedzić. - powiedziała Gin
- Chodźcie do kuchni, zrobię wam waszą ulubioną herbatkę, porozmawiamy sobie. Mam nadzieje że zostaniecie na obiedzie.
- Tak Pani Weasley, z przyjemnością - odpowiedziała Granger.
Po przyniesieniu przez Molly herbaty i ciastek dziewczyny opowiadały co porabiały przez ten czas gdy nie widziały się z mamą Gin.
- A co u Dracona? Dawno go nie widziałam, dużo pracuje prawda? - zapytała Molly, a Hermiona przełknęła ślinę.
- Wszystko dobrze. Codziennie wychodzi samego rana i wraca późnym wieczorem.
- Biedny chłopak, tylko by się nie przepracował. Wtedy popadnie w pracoholizm i nie będzie miał czasu nawet dla rodziny.
Artur Weasley wrócił do domu z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Cześć tato, widzę że masz dziś dobry humor.
- Masz racje Ginny, a to dlatego że Minister zaproponował mi posadę dyrektora departamentu przestrzegania prawa czarodziei. Oczywiście przyjąłem te posadę. 
- Zasłużył pan na tę posadę panie Weasley. - pochwaliła go Hermiona
Wkrótce nadeszła pora obiadu. Cała czwórka zjadła go w wyśmienitych humorach. Dziewczyny porozmawiały jeszcze przez chwilę z rodziną i deportowały się do domu Zabinich.
- Miona jest godzina 17. Co powiesz na babski wieczór przy dobrym filmie i winie?
- Brzmi nieźle. - uśmiechnęła się.
Minuty zmieniły się w godziny. Do mieszkania przyszedł zmęczony po pracy Blaise. Zobaczył, że obie panie zajmują kanapę więc stwierdził że dywan przed kominkiem to dobre miejsce by dać nogom odpocząć. Kobiety spojrzały po sobie po czym roześmiały się.
- Co was tak niby bawi moje panie?
- Nic, kochanie. - powiedziała Gin ocierając łzy.
- Nie uczesałem się czy co?
- Nie o to chodzi.
- To ja was nie rozumiem. - powiedział po czym spojrzał na stół gdzie stały 2 puste butelki po winie. - Yhmm.. czyli to przez wino się śmiejecie? - przytaknęły
- Tak, wszystko nas bawi. Nawet to że wolisz towarzystwo puchatego dywanu niż nasze. - znów się roześmiała
- Wy jesteście dla mnie najważniejsze, ale ja uwielbiam ten dywan - wyszczerzył się - jest najlepszy na świecie, zastępuje również kanapę i łóżko - jego brwi pojechały do góry i na dół.
- Och ty mój niegrzeczny diabełku - Gin posłała buziaka.
- Może pójdziecie się już położyć. Jest już późno. - nikt nie patrzył na zegarek, zbliżała się 22.
- Dobrze tato! - powiedziały chórem i trzymając się pod ramię wspinały się po schodach. Diabeł szedł za nimi. Gdy znaleźli się na górze, najpierw kazał Ginny iść do pokoju, a Granger doprowadził do łóżka i otulił kołdrą jak troskliwy tatuś.
- Blaise?
- Tak?
- Ja nadal go kocham ale nie potrafię wybaczyć mu tego co powiedział. 
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze, a teraz idź spać. Miałaś męczący dzień.
- Dziękuję Ci. Dobranoc.
- Dobranoc Hermiono. - powiedział.
Wrócił do sypialni gdzie usunęła jego żona. Ginny zajmowała połowę łóżka, zdążyła zdjąć ubranie i została w samej koronkowej bieliźnie. Uśmiechnął się na ten uroczy widok. Poszedł wziąć szybki prysznic i wrócił do pokoju. Ułożył rudowłosą pod kołdrą, sam podszedł z drugiej strony. Przytulił do siebie kobietę i okrył ich kołdrą. Sam wkrótce udał się do krainy Morfeusza.

*
Zaczął się kolejny słoneczny październikowy dzień.
Hermiona obudziła się gdy słońce jeszcze górowało. Postanowiła się odświeżyć, ubrać i zejść do kuchni. Po 15 minutach już zalewała kawę i podawała śniadanie.
- Cześć kuchareczko, co dziś śniadamy?
- Piekielnie pyszne tosty z serem, szynką i pomidorem.
- Brzmi apetycznie, pójdę po mojego rudego śpiocha i dołączymy do ciebie. - puścił oczko po czym zniknął na schodach.
Niebawem cała trójka zajadała się tostami wesoło rozmawiając.
- Dziękuję za śniadanie, muszę iść coś załatwić. Będę wieczorem - Blaise puścił dziewczynom buziaki w locie i znikną za drzwiami wejściowymi.
- Gdzie on poszedł, do pracy? Przecież dziś sobota.
- Myślę, że mój mąż poszedł odwiedzić matkę. Często tak robi, uwielbia plotkować z nią przez cały dzień. - powiedziała choć dobrze wiedziała gdzie Blaise się wybiera.
- Pleciuga. Jakie dzisiaj plany?
- Masz ochotę na zakupy? 
- Pewnie.
- No to zbieraj się do wyjścia - Ginny puściła oczko Granger i zniknęła w przedpokoju.
Wkrótce obie wpadły w zakupowy szał gdy dotarły do galerii.

Blaise Zabini postanowił jeszcze tego samego dnia, przed wizytą u przyjaciela, odwiedzić matkę. Obiecał jej, że przyjdzie na obiad jak będzie miał wolną sobotę. Słowa dotrzymał. Eleonora otworzyła mu drzwi i powitała z szerokim uśmiechem. Popołudnie i obiad u mamy przebiegły mu bardzo szybko.
- Synku a kiedy mnie odwiedzisz ze swoimi małymi diabełkami?
- Pracuję nad tym mamo - puścił jej oczko
Na prośbę matki został jeszcze na podwieczorek. Gdy zbliżała się godzina 18:00, postanowił zbierać się do wyjścia.
- Dziękuję ci mamo za dzisiejszy dzień. Zapraszam również do nas na następny tydzień.
- Na pewno skorzystam.
- Do widzenia - ucałował kobietę w policzek
- Do widzenia synku - odpowiedziała a on zniknął z cichym pyknięciem.

Stanął przed domem swojego przyjaciela. Martwił się o niego, bał się że zrobił sobie coś złego. Bez zastanowienia złapał za klamkę od drzwi. Były otwarte, co go zdziwiło. Wszedł do korytarza powolnym krokiem. Zajrzał do kuchni - nikogo nie było, wszystko posprzątane. Zajrzał do salonu i stanął w miejscu jak wryty. Po podłodze rozrzucone było z 10 albo nawet więcej butelek po Ognistej. W kominku nie palił się ogień nie było światła lamp na suficie. Okna były zasłonięte. Pomieszczenie przypominało pokój jak z horroru. W rogu w wielkim fotelu siedziała postać, która trzymała butelkę z trunkiem w jednej ręce, a coś małego w drugiej. Postać nie zwróciła uwagi na przybysza. Powolnym krokiem zbliżył się do fotela. Z radia leciała cicha muzyka.*
- Draco?
Cisza
- Smoku?
Nadal nie odpowiedział.
- Malfoy!
Podniósł na niego spojrzenie.
- Coś ty ze sobą zrobił chłopie? 
-  Spiepszzzyłem swwwoje żyycie.
- To widzę. Od kiedy tak pijesz?
- Nie wiem.... chyba to tczeci dzien..
- Co trzymasz w ręce?
- Ostatnią rzecz po niej - odpowiedział i pokazał pierścionek zaręczynowy.
- Musisz się ogarnąć, wyglądasz jak wrak człowieka. Chodź ze mną, pewnie nie spałeś od paru dni.
-Yhmmm... - odpowiedział tylko i pozwolił się poprowadzić do sypialni. Gdy już się tam znaleźli Blaise przywołał parę kanapek z szynką. Wmusił w Dracona 2 na siłę. Wyglądało to jakby uparty rodzic kazał zjeść upartemu dziecku brukselkę. Po szybkiej ,,kolacji" pomógł blondynowi rozebrać się z ciuchów i ułożył pod kołderką. Na koniec kazał wypić Eliksir Słodkiego Snu. Odruchowo sięgnął po flakonik i wypił duszkiem. Nie minęła chwila, a już pogrążony był w słodkich snach.
Wyszedł z pokoju i wysłał patronusa do żony. Następnie sam udał się do pokoju gościnnego i oddał w ramiona morfeusza.

Po ciężkim dniu zakupów, dziewczyny usiadły w salonie z herbatą i rozmawiały o pierdołach. Panna Granger powoli przysypiała ze zmęczenia więc pożegnała się życząc dobrej nocy.
Ginny została sama, ciekawiło ją co z Blaisem i Malfoyem. Gdy tak rozmyślała, przed nią zmaterializowała się wiewiórka** przemawiająca głosem jej męża. 
,, Wiewióreczko nie wrócę na noc. Jest z nim gorzej niż myślałem. Wrócę jutro, nie mów nic Mionie. Buziaki"
Martwiła się o Malfoya. Nie wierzyła, że tak bardzo będzie przeżywał rozstanie z narzeczoną. Udała się do sypialni by nie myśleć o tym co dzieje się z chłopakiem. Na moment przystanęła przy drzwiach dziewczyny z których dobiegał cichutki szloch. Bardzo delikatnie uchyliła drzwi. Gryfonka cicho płakała w poduszkę. Nie wiedziała czy śpi lecz słyszała parę słów
- ... Draco... ty tleniony dupku... jak mogłeś... ja nadal Cię ...
Wycofała się z obszaru pokoju w którym spała i poszła do siebie. 

*

Nazajutrz
Dracon obudził się dosyć późno. Nie pamiętał nic, tylko trzask drzwi wejściowych. Nie wiedział skąd znalazł się w sypialni skoro cały ten czas przebywał w salonie. Wszystko go bolało, zaczynając od stóp na czubku głowy kończąc. Nie wiedział jaki jest dzień tygodnia, ile dni minęło, co się przez ten czas wydarzyło. Miał sucho w gardle a wody nie było w pobliżu, czuł się jak na pustyni. Usiadł na łóżku i zaczął się nad wszystkim zastanawiać. Drzwi gwałtownie się otworzyły.
- Dzieeeń Dobryy Smoku! - wykrzyknął radośnie
- Ciszej Diable! Głowa mi pęka!

- Co, kac morderca nie ma serca?
- Odpieprz się baranie.
- Mam na to lekarstwo.
- Ta jasne..
- Ta buteleczka postawi cie na nogi, ale później musimy poważnie porozmawiać - podał mu ją i czekał aż podniesie się z łóżka
- O czym chcesz rozmawiać?
- Nie domyślasz się? - wpatrywał się w Blaisa przez chwilę. Odwrócił wzrok i zaczął szukać świeżych ubrań. Przestał zwracać na niego uwagę. - Nic mi nie powiesz?
- A co mam ci powiedzieć? Zapewne znasz już całą gównianą sytuacje w jakiej się znajduje więc po co drążysz ten temat?!
- Martwię się o Ciebie stary. Od pewnego czasu zachowywałeś się dziwnie nawet przy mnie.
- Straciłem wszystko Diable. - powiedział załamany siadając na łóżku - Straciłem ją. Ona pewnie nie chce mnie już znać. Nie chciałem jej tego powiedzieć. To przez tych imbecyli z mojego departamentu. Przez nich mam cały czas gówniany humor. Nie potrafią nic załatwić, wszystkie obowiązki przydzielone im spadają na mnie. Siedzę po godzinach i wstaję wcześniej rano by wszytko ogarnąć. Przez to nie miałem nawet czasu dla własnej narzeczonej. Straciłem ją, a nie chciałem tego. Ona próbowała mi pomóc a ja...
- A mi się wydawało, że postępujesz tak tylko dlatego że termin ślubu zbliża się coraz bliżej i ciebie zaczyna wszystko przerastać. Zastanawiasz się czy sprawdzisz się w roli męża, potem ojca. W pewnym sensie ją odtrącałeś, gdyż bałeś się że przy tobie ona nie będzie szczęśliwa. Mylisz się. Zawsze gdy spotykaliśmy się wszyscy razem, Hermiona promieniała przy tobie, zawsze w jej oczach można było dostrzec iskierki radości i miłości kierowanej do ciebie.
- Może masz rację...
- Nie wierzę! Draco Malfoy przyznaje mi racje! - wykrzyknął podekscytowany jednak blondyn dalej kontynuował.
- ... ale czy tak jest nadal? Po tych słowach oczy miała pełne łez i wydaje mi się, że widziałem tą nienawiść jak z przed lat ale tego nie jestem pewny.
Blaise zaczął monolog:***
- Kochasz ją, tak?
- Tak.
- Chcesz ją odzyskać?
- Tak
- Rozkochać ponownie?
- TAK!
- No! I to chciałem usłyszeć - wyszczerzył zęby - mam pewien plan bracie, może zdążymy przed nocą.

*****

- Hermi, wstajemy wstajemy. Szkoda takiego dnia, a zbliża się pora obiadu.
- Już wstaje Gin.
- Wszystko w porządku?
- Tak, dlaczego pytasz?
- Twoje oczy są całe zapuchnięte i czerwone..
- To nic takiego. Idź na dół, ja zaraz przyjdę. - odwróciła wzrok od przyjaciółki i wyszła do łazienki.
Później zeszła do kuchni.
- Coś się stało?
- Nie, nic. Wszystko jest w porządku Gin.
- Masz dzisiaj jakieś plany? - zapytała zmieniając temat.
- Chciałam przeczytać dzisiaj jakąś dobrą książkę.
- Myślałam, że powiesz Historię Hogwartu - zaśmiała się, a brązowooka zawtórowała jej.
- Uwielbiam ją czytać lecz dziś chciałabym coś nowego.
- Chyba mam na półce coś co ci się spodoba - powiedziała i zniknęła za drzwiami by po chwili wrócić z książką. - Miałam ci ją podarować na święta ale do tego czasu zdążę coś wymyślić - podała książkę dziewczynie
- Och, dziękuję Gin - powiedziała i zaczęła oglądać swój prezent. Książka miała wiele stron do czytania, pachniała nowością, okładka przedstawiała dwie uśmiechnięte osoby, w tle była długa ulica.
- I jak podoba się?
- Oczywiście, Na końcu tęczy” ? Nie słyszałam o niej..
- Została wydana 2 tygodnie temu.
- Muszę ją przeczytać i to jeszcze dzisiaj! - w oczach pojawiły się iskierki radości tak jak na widok wszystkich nowych i nie przejrzanych książek przez pannę Granger.
Zjadły obiad wesoło rozmawiając o książkach. Hermiona postanowiła zrobić sobie ciepłą herbatę i udać się do swojego tymczasowego pokoju w celu poczytania książki.
Dzisiejszy dzień był w miarę ciepły jak na październik. Słońce zza chmur zmierzało ku zachodowi. Na chwilę oderwała się od lektury by podziwiać ten widok. Usiadła na parapecie i uchyliła okno by usłyszeć ostatnią melodie ptaków, na ten dzień. Znów pogrążyła się w lekturze siedząc na parapecie.

Słońce pozostawiło po sobie niebiesko-pomarańczowo-różowe niebo nadając odpowiedni klimat. Pewien mężczyzna szedł w kierunku domu gdzie przebywała czekoladowo-oka piękność. Cały dzień szykował się na ten moment, na drugą szansę. Ramię w ramię szedł razem ze swym najlepszym przyjacielem trzymając przy sobie instrument. Bał się, ale musiał zaryzykować takim posunięciem. Dostrzegł ją z daleka. Pogrążona w książce nie zwracała uwagi na otoczenie. Nawet nie zmieniła kierunku wzroku, gdy dotarł pod jej okno, by mieć doskonały widok na jej piękną twarz, włosy, sylwetkę. Blaise zmył się do środka, posyłając mu delikatny uśmiech. Odetchnął głęboko i podniósł na wysokości pasa instrument, który dzierżył w dłoni.

Była w połowie książki. Ta wciągnęła ją jak ciepłe kakao samego rana, pokochała  bohaterów: Alexa i Rosie. Miała zacząć kolejny rozdział gdy do jej uszu dotarł przyjemny dla ucha dźwięk gitary. Myślała, że jej się to śni, zaczęła się rozglądać po pokoju myśląc, że domownicy włączyli radio. Jednak jakie było jej zdziwienie gdy usłyszała z podwórka subtelny i pełen miłości głos, którego nie spodziewała się już usłyszeć. Otworzyła okno i ze łzami w oczach słuchała swojego ukochanego.

Gdybym miał gitarę ****
To bym na niej grał
Opowiedziałbym o swej miłości
Którą przeżyłem sam
Opowiedziałbym o swej miłości
Którą przeżyłem sam

A wszystko te czekoladowe oczy
Gdybym ja je miał
Za te piwne, cudne oczęta
Serce, dusze bym dał.

Fajki ja nie palę
Wódki nie piję,
Ale z żalu, z żalu wielkiego
Ledwie co żyję.
Ale z żalu, z żalu wielkiego
Ledwie co żyję.
 
A wszystko te czekoladowe oczy
Gdybym ja je miał
Za te piwne, cudne oczęta
Serce, dusze bym dał.

Cały czas patrzył jej głęboko w oczy by zapamiętać je do końca życia. Po skończonej piosence odłożył gitarę na ziemię i wrócił wzrokiem w stronę okna. Nikogo tam nie zastał. Posmutniał. To była jego ostatnia nadzieja, ostatnia szansa. Już miał odchodzić by nigdy nie wrócić gdy drzwi frontowe otworzyły się i wyleciała przez nie zapłakana dziewczyna. Nie wiedział czy płakała ze smutku, czy z radości, poczekał na rozwój sytuacji. Zapłakana Hermiona rzuciła się w ramiona Dracona szlochając i powtarzając: brakowało mi Ciebie...nadal Cię kocham...nie opuszczaj mnie..
Uszczęśliwiony oddał uścisk i również odpowiedział: nigdy nie przestałem i nie przestanę Cię kochać, choćby nie wiem jak ciężko by nam było, zawsze zostanę przy Tobie.

- To był twój pomysł skarbie? - zapytała Ginny wyglądając przez okno na tulącą się do siebie parę.
- A niby kogo Wiewióreczko?
- Dzięki tobie nasze gołąbeczki znów są szczęśliwe.
- I już takie pozostaną. Bo mimo iż jestem Diabeł to dla nich będę niczym Anioł Stróż.

******
14 lutego 2005r.

Dzisiejszy dzień zaczął się cudownie. Gdy dziewczyna się obudziła, było po 10. Nie zastała Dracona po przebudzeniu, bo musiał iść do pracy i wróci na 18.
Miała więc dużo czasu by przygotować wszystko na dzisiejszą kolację. Przebrała się, zjadła śniadanie i wyszła na zakupy. Zastanawiała się co dziś przyrządzić, zdecydowała się na kaczkę nadziewaną jabłkami i żurawiną oraz deser tiramisu. Do tego dobrała odpowiednie wino. Kupiła wszystkie składniki i wróciła do domu by zacząć gotować.
Po 2 godzinach kaczka siedziała w piecu, deser się chłodził, a stół już był zastawiony i czekał na swoich gości. Hermiona przebrała się w czerwoną sukienkę, zrobiła lekki makijaż i rozpuściła włosy, które kaskadą spływały po jej plecach. Była gotowa. Za godzinę Draco przyjdzie z pracy. Zeszła do salonu odetchnęła na chwilę pogrążając się w nowej lekturze, którą dostała od narzeczonego tydzień temu. Po nie długim czasie rozległ się dzwonek do drzwi. W progu stał młody chłopak, trzymał bukiet czerwonych róż, które układały się w serce. Była zaszokowana.
- Dzień Dobry. Poczta kwiatowa, Pani Hermiona?
- Tak.
- Proszę tu podpisać. Dziękuję. Miłego dnia.
- Dziękuję... nawzajem.
Włożyła kwiaty do wazonu i położyła go na stole. Z jednej róży widać było małą karteczkę. Odpięła ją i przeczytała. 


Czy tęskniłabyś za mną, gdybym nie wrócił?
Czy żyć beze mnie mogłabyś się nauczyć?
Czy beze mnie cała układanka by się posypała?
Bez Ciebie - ja bym oszalał.
A wszystko to bo Ciebie Kocham!

D.M.


Uśmiechnęła się. Niecodziennie dostawała kwiaty, a dzisiaj to ich się nie spodziewała. Gdy tylko jej narzeczony wróci do domu to podziękuje mu najpiękniej jak tylko potrafi. Kochała go całym sercem i nigdy nie przestanie.

Bo mimo, że to dzień zakochanych Ona jak i On wiedzą, że kochają się cały rok, całe życie i o jeden dzień dłużej, aż do skończenia świata. Bo ich miłość przezwycięży wszystko.


Koniec
--------------------------------------------------------------------------------------------------
* https://www.youtube.com/watch?v=RBumgq5yVrA
** wiewiórka - pieszczotliwie nazywana przez Zabiniego Ginewra
*** monolog zapożyczony z bajki "Shrek" xD :)
**** Gdybym miał gitarę - zmieniłam tylko czarne na czekoladowe :3