Muzyka

21 czerwca 2016

Raz złożona obietnica zostaje dotrzymana

Moi Kochani!
Wiem, że rzadko coś dodaję, czasami brakuje mi czasu i weny, szkoła zajmuje trochę czasu, teraz egzaminy. Ale wreszcie zaczynają się wakacje! :D
Dziś mam dla was trochę inną miniaturkę, troszeczkę smutną ale nie aż tak. Przypomina mi o kochanym Alanie, którego pożegnaliśmy w ostatnim czasie, parę miesięcy temu.
Ta miniaturka wyszła dłuuuga, w ramach rekompensaty za tyle miesięcy.
(22 strony w Wordzie! - Mój rekord) o,o

Nie przedłużając: 
Zapraszam serdecznie do czytania :)

Ps. W tym samym czasie pisane były 2 miniaturki, jedną wstawiam dziś, druga będzie wstawiona na wakacjeChcę wam również podziękować za 3000 odsłon na blogu! Dziękuję! Motywujecie mnie do pisania dalszych miniaturek! :)

Buziaki :*
Aniołek 


~
After all this time?
~ Always..

******
30.04.1998r.
- Uważaj na siebie. Nie wiem co zrobię gdy Cię stracę, a dopiero Cię odnalazłem.
- Obiecuję Ci to tato, jeżeli ty obiecasz to samo mnie.
- Obiecuję. Schowaj się na ten czas, a ja przyjdę później po ciebie.
- Wiesz, że nie zmienię zdania. Muszę pomóc Harry'emu i Ronowi.
- A Dracon? Co z nim?
- Obiecał mi, że tuż po wojnie się spotkamy, powiedział też, że bardzo mnie kocha i to najlepszy prezent jaki w życiu dostał.
- Przy mnie nic mu się nie stanie. Tego możesz być pewna.
- Oby wam się nic nie stało. Tak bardzo was Kocham.
- Ja też Cię kocham Hermiono.

******
03.05.1998r.
- Draco tak się cieszę, że nic ci nie jest. - powiedziała ze łzami w oczach
- Nie mógłbym cię zostawić z tym wszystkim samą. Dobrze, że jesteś cała.
- Widziałeś Ojca?
- Nie, straciłem go z oczu przy Wielkiej Sali.
- Nie powinnam go zostawiać samego.
- Gdybyś go nie zostawiła to ja bym zginął w Pokoju Życzeń. Dzięki tobie żyję Hermiono. - odpowiedział głaszcząc ją po policzku
- Musimy go znaleźć, dopiero co go odzyskałam, nie mogę go znowu stracić Draco. - powiedziała z paniką w głosie.
- Chodźmy, sprawdzimy w Wielkiej Sali i Skrzydle Szpitalnym, przetrząśniemy cały zamek jeżeli będzie trzeba.
- Dziękuję ci.
Dotarli do Wielkiej Sali. Ujrzeli sporo rannych czarodziei, ich przyjaciele z jednego roku polegli w bitwie oddając swe życie za to, by oni mogli żyć dalej. Remus, Tonks, Crabb, Seamus, Dean, Fred i wiele innych. Nigdzie nie mogli wypatrzeć ojca Hermiony. Hagrid powiedział, że może być w skrzydle szpitalnym, więc tam się udali. Niestety i tam go nie było. Byli na każdym piętrze, w każdej wieży, na dziedzińcach, i nigdzie go nie było. Hermiona traciła nadzieję.
- Nigdzie go nie ma - powiedziała z płaczem - A obiecał mi, że będzie uważał, że dla mnie będzie żył.
- Ciii... Nie płacz - przytulił ją do siebie - znam jeszcze jedno miejsce, jeżeli tam go nie będzie to nie wiem czy znajdziemy go już w ogóle.
- Chodźmy zatem.
Nie wiedziała gdzie prowadzi ją jej chłopak. Łzy przysłoniły jej drogę. Chciała już odzyskać ojca, przytulić się do niego i powiedzieć to co nie dane było jej powiedzieć wcześniej. Nie wiedziała kiedy znaleźli się przed drewnianym drzwiami. Draco przekroczył próg pomieszczenia ciągnąc za sobą dziewczynę. Podniosła głowę czując znajomy zapach pomieszczenia. Znajdowali się w sali od Eliksirów. Nikogo tu nie było, a sala była nietknięta przez wojnę. Przeszli do prywatnych komnat mistrza Eliksirów. W salonie nikogo nie było, tak samo w łazience, postanowili zajrzeć do sypialni.
- Jeżeli tam go nie będzie to moja nadzieja, że żyje będzie nikła. - powiedziała tak cicho, że ledwie ją słyszał. 
Złapał za klamkę. W pomieszczeniu były dwie osoby. Wysoki ciemnoskóry chłopak i postać w czarnych szatach leżących na łóżku.
- Blaise? Co ty tu robisz? Myślałam że uciekłeś.
- Nie mogłem, nie byłem w stanie choć wojna była okrutna. - odpowiedział.
Podeszła do łóżka. To jej ojciec. Czy on nie żyje? Czy opuścił ją właśnie teraz? Cała roztrzęsiona usiadła na pobliskim krześle i zaczęła płakać. Draco podszedł do niej i ją przytulił.
- Miona... Ciii. Będzie dobrze. - uspokajał ją głaszcząc po włosach. Podszedł do nich czarnowłosy i powiedział:
- Spokojnie, od tego tu jestem by się nim zająć. - spojrzeli na niego z niezrozumieniem. 
- Wytłumacz to przyjacielu - poprosił Draco 
- Razem z Crabbem i Profesorem oczyszczaliśmy dziedziniec. Jeden ze Śmierciożerców wycelował Avadę. Nie zdążyłem zareagować by zasłonić go własnym ciałem jednak nim się obejrzałem usłyszałem huk upadającego ciała. Crabb poświęcił się za nas byśmy mogli normalnie żyć. Snape dostał Sectumsempra w plecy od Bellatrix. Nie chciał iść do skrzydła szpitalnego więc przeniosłem go do jego komnat. Podałem mu eliksir Słodkiego Snu, męczył się. Oczywiście uleczyłem go, chociaż tyle mogłem dla niego zrobić
- Nie wiem co my byśmy bez ciebie zrobili. - przytuliła się do przyjaciela i dała mu całusa w policzek dziękując za wszystko.
Godziny mijały. A ona nadaj czuwała nad ojcem. Nie chciała go zostawiać mimo bardzo dużego zmęczenia. Do pokoju wszedł Draco z zatroskaną miną.
- Skarbie, idź się połóż, zobacz która godzina.
- Nie, chcę być przy nim gdy się obudzi..
- Zasypiasz na siedząco. Chodź położysz się na parę godzin, a ja przy nim posiedzę. Wiesz, że to dla twojego zdrowia, martwię się o ciebie.
- Dobrze. Ale jak się obudzi zawołaj mnie.
- Zgoda. - zaprowadził ją do salonu. Położyła się na kanapie, on przykrył ją kocem i pocałował w policzek. Po paru minutach zasnęła, a Draco poszedł do pokoju profesora. Oparł się o oparcie fotela i zmrużył oczy. Nawet nie wiedział kiedy sam zasnął. Obudził go odgłos kaszlu. Podniósł oczy na Severusa i zapytał: 
- Jak się czujesz? Podać ci coś?
- Wody, jeśli można. Boli mnie wszystko.
- Opowiedz co się stało, gdy nie widziałem cię w tłumie.
- Dobrze, tylko nie mów Hermionie, niepotrzebnie się będzie martwić.
- W porządku. I tak chodzi podenerwowana od miesiąca.
- To przez wojnę. Też tak miałem. Ale ale, jak zniknąłeś Bella rzuciła na mnie Crucio, po torturach chciała mnie wykończyć ale nie Avadą. To by było za proste. Chciała bym się wykrwawił na polu bitwy, rzuciła Sectumsemprę i tak mnie zostawiła. Blaise zauważył że leżę we krwi. Przelewitował mnie do mojego salonu na moje życzenie. Po zaklęciu sprawdzającym okazało się, że przy upadku złamałem 2 żebra. Ale spokojnie, 1 dzień i będę skakał przez płotki.
- Za pół roku to będziesz się bawił i skakał jak nigdy.
- Czy ty aby coś nie organizujesz?
- Może - powiedział z cwanym uśmiechem
- Która godzina?
- Dochodzi 9:00. Pójdę do Hermiony.
- Poproś by skrzaty przyniosły mi śniadanie tutaj. Nadal jestem obolały ale na wieczór myślę że wstanę i przyjdę na kolacje.
- Jasne
Wyszedł z pokoju i podszedł do śpiącej dziewczyny. Włosy spływały po jej ramionach, na twarzy malował się uśmiech, nie miał serca jej budzić więc pocałował jej policzek. Już miał odchodzić gdy Hermiona zawołała go cichutko.
- Draco, gdzie idziesz?
- Na śniadanie, ale skoro się obudziłaś to idziemy razem.
- A co z ojcem? Obudził się?
- Tak i idziemy po śniadanie dla niego.
- Aha. Niech ci będzie.
Hogwart był  poskładany w ciągu 2 dni na tyle by Wielka Sala nadawała się do tego aby ludzie, którzy zostali w zamku mogli zjeść posiłek. Wszystko inne wokół było zniszczone.
- Długo czasu będzie trwał remont?
- Nie wiem, ale ja nie wracam do szkoły.
- Nie wrócisz ze mną?
- Znajdę prace, kupie dom i zamieszkam tam z jedyną kobietą, która kocham.
- Czy ty proponujesz mi coś przez co nie ukończę szkoły?
- Może..
- Muszę to przemyśleć, wiesz jakie to dla mnie ważne?
- Wiem, dlatego nie każe ci się spieszyć, jeszcze. 
Po śniadaniu chłopak poszedł poinformować skrzaty by przyniosły śniadanie dla Severusa, i razem z dziewczyną udali się do lochów. 
W pokoju było cicho, jak zwykle więc poszli do sypialni ojca. Hermiona widząc go uśmiechającego się do niej rozpłakała się i wtuliła w ojca.
- Nigdy więcej tego nie rób. Tak się bałam, że Cię straciłam - łkała
- Nic mi nie jest, oprócz tego że nadal bolą mnie wszystkie kości.
- Nie opuścisz mnie?
- Nigdy.
Ciszę w pokoju przerwał chłopak.
- Czy ja mogę zadać jedno pytanie? - zapytał Draco
- Pytaj chłopcze
- Hermiono wiem że było z nami różnie i że było źle, ale im dalej brnę tym mocniej Cię kocham. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie? - to mówiąc klęknął przed nią wyciągając pierścionek w pudełku. Spojrzała na ojca który kiwał głową na potwierdzenie, że się zgadza.
- Tak, wyjdę za Ciebie - powiedziała wzruszona i wtuliła się w chłopaka.

******
30.05.1998r.
Narzeczeni zamieszkali w domu Severusa. W domu Malfoya było pusto i ponuro. Odkąd Lucjusz został zesłany do Askabanu jego matka przeprowadziła się do siostry. Dwór stał pusty. Draco załatwiał wszystkie papiery dotyczące ślubu, zaś Hermiona dekoracjami, zaproszeniami i strojem.
Ojciec szukał odpowiedniej sali weselnej.
Do domu wrócił młody Malfoy, przywitał się z narzeczoną i usiadł obok mówiąc:
- Ceremonia odbędzie się 30 czerwca. Myślę, że to wspaniały termin, będzie ciepło i wyjedziemy dodatkowo na wakacje - uśmiechnął się. 
- Cudownie nie mogę się doczekać - uśmiechnęła się promiennie.
- A gdzie Sev? 
- Szuka sali weselnej, zaraz powinien być. - usłyszeli ciche pyknięcie.
- Już jestem. Ustaliłeś termin ślubu chłopcze
- Za miesiąc 30.06
- To jutro pójdę do sali i domówię szczegóły.
- A gdzie jest ta sala?
- Narcyza pomogła mi wybrać miejsce. Na pewno ci się spodoba. Lokal nazywa się "Kwietny ogród". 
- Brzmi cudnie.
- Lepiej znajdźcie świadków bo mało czasu zostało. 
- Masz racje Sev ... czy mam już mówić tato?
- Aż tyle dzieci nie miałem, mów tak jak mówisz będzie najprościej.

******
15.06.1998r.
- Znalazłaś świadkową? Zostało ci 15 dni.
- Nie Draco, waham się czy zapytać Ginny, czy będzie chciała zostać moim świadkiem.
- To zapytaj. Ja mam Blaisa. Przynajmniej Ruda nie będzie się nudzić przy Diable.
- Dobrze zapytam. Ale to jutro. - odpowiedziała i wtuliła się w niego jak w misia, siedzieli na kanapie i oglądali film. Wszedł Severus i powiedział:
- Myśleliście o kupnie mieszkania? 
- Tak, nie będziemy wiecznie mieszkać z tobą.
- Widziałem jedno na obrzeżach Londynu przy ulicy Aureliusza.
- Byłam tam ale właściciel powiedział że już sprzedane, szkoda bardzo mi się spodobał ten domek. 
- Wybuduję ci ładniejszy słońce.
- Aż tak szybko tego nie zrobisz.
- Liczą się dobre chęci - odparł.
- Przekazaliście zaproszenie na ślub Narcyzie?
- Nie ale zrobimy to jutro.
- Jutro będzie futro. Chodźcie ze mną wręczymy jej to dziś.
- No dobraa.. - powiedzieli wstając z kanapy i podchodząc do Seva.
- Ja poprowadzę, złapcie mnie za rękę.
Pojawili się przed domem ciotki Dracona, po wręczeniu zaproszenia na ślub ponownie chwycili za rękę ojca. Znaleźli się w innej okolicy niż tej w której mieszkali. Dziewczyna rozejrzała się, stali przed domem jej marzeń.
- Co my tu robimy? - zapytał chłopak
- Właśnie stoimy przed domem. - nadal nie rozumieli co do nich mówił. - To mój prezent dla was. Razem z matką Draco postanowiliśmy dać wam własny kąt. - łzy szczęścia spłynęły po policzkach.
Podbiegła do ojca i wyściskała dziękując:
- Dziękuję tato ... najlepszy prezent jaki mogłam dostać kiedykolwiek.
- To prezent za te wszystkie lata bez Ciebie.

****** 
30.06.1998r. 
Długa suknia falowała na wietrze, twarz zdobił uśmiech, oczy iskrzyły się w słońcu ukazując miłość, obok stał mężczyzna prowadzący ją do ołtarza, a na niebie świeciło piękne słońce. Od dziś nie będzie córeczką tatusia, dziś stanie się panią u boku mężczyzny za którego wychodzi za mąż.
- Stresuję się tato.
- Nie ma potrzeby, to tylko 40 minut.
Dotarli pod ołtarz, był na świeżym powietrzu . Severus przekazał rękę córki Draconowi i udał się na swoje miejsce, obok Narcyzy. Ceremonia się rozpoczęła. Hermiona już nie liczyła czasu tylko iskierki tańczące w stalowych oczach jej narzeczonego. Padło sakramentalne "Tak", wszyscy goście wstrzymali oddech. Nie musieli długo czekać, para młoda złączyła się w czułym pocałunku...
Przyjęcie weselne trwało w najlepsze. Goście śmiali się i tańczyli z młodymi. Gdy para młoda znowu wirowała na parkiecie Severus podszedł do Narcyzy z kieliszkiem szampana.
- Wiesz co Sev? Pamiętam jak Draco opowiadał o pewnej dziewczynie, że jest bardzo mądra, zabawna, a nawet urocza ale przez to, że Lucjusz wpajał mu do głowy swoje chore zasady, odwrócił się od przyjaźni i miłości. Zawsze zazdrościł jej że ma przyjaciół ale przeszkadzała mu jej krew.
- Byłem kiedyś świadkiem ich kłótni na korytarzu i w sali od eliksirów, wtedy za obrażanie siebie dostali tygodniowy szlaban.
- A teraz patrz. Patrzą na siebie z miłością, z uczuciem jakiego Draco nie zaznał.
- Od teraz będą szczęśliwi - uśmiechnął się, wstał i wyciągnął rękę - A teraz, czy mogę panią prosić - Narcyza nic nie odpowiedziała tylko złapała Severusa za rękę i w mgnieniu oka wirowali na parkiecie obok młodej pary.

******
27.08.1998r.
Młoda kobieta wracała z zakupów. Od półtora miesiąca razem z mężem mieszkała w domu podarowanym przez ojca. Po ślubie pojechali na wakacje. Trzy tygodnie spędziła na Kanarach popijając koktajle z owoców. ,,Chciałabym pojechać tam na wakacje jeszcze raz" rozmarzyła się. Dziś na obiad przychodzą rodzice, a konkretnie Narcyza i Severus, więc wszystko ma być perfekcyjnie przygotowane. Wykwintny obiad i pyszny deser, tego było jej trzeba. Przy przygotowywaniu kurczaka naszła ją ochota na koktajl owocowy, nie wahając się, natychmiast go zrobiła. Dokończyła danie główne, trzeba było zabrać się za deser, jednak w pewnej chwili ktoś objął ją w talii i przytulił od tyłu.
- Co pieczesz? - zapytał zmysłowym głosem.
- Kurczaka z warzywami. Na pewno ci posmakuje.
- A deser jakiś będzie? 
- A na co masz ochotę?
- Na Ciebie. - mruknął w jej szyję 
- Mrrr... ale to może później, bo sernik na zimno sam się nie zrobi.
- Jak go zrobimy razem to będzie szybciej, i zostanie nam trochę czasu dla siebie.
- W takim razie dodaj ser do miski...

Spotkanie w rodzinnym gronie przyniosło cudownie spędzone chwile. Obiad na werandzie przebiegł na opowiadaniu rodzicom o wakacjach na Karaibach, w miedzy czasie przybył zimny deser. Po nim wszyscy udali się do salonu. Rozsiedli się wygodnie z trunkami w ręce. Panowie wzięli Ognistą, panie zaś kieliszek czerwonego wina. Wszędzie było słuchać dźwięki radości, śmiech. Wspólnie oglądali zdjęcia Dracona i Hermiony za młodu, ze szkoły i wakacji.
Dochodziła 20:30 kiedy rodzice postanowili wrócić do siebie. Młodzi pożegnali się ze starszymi członkami rodziny i już po chwili słychać było tylko odgłos teleportacji. Hermiona poszła do kuchni posprzątać po obiedzie. Nie dane jej było dojść do drzwi gdy została przyciągnięta przez męża, jej usta zostały obdarowane pocałunkami, grzechem byłoby to przerwać. Dopiero kiedy odsunął się by złapać oddech powiedział:
- Za mały deser dostałem po obiedzie.
- To chodź po kolejny, a ja muszę pozmywać naczynia.
- Naczynia nie uciekną.
- Masz rację ale nie będę ich myła później. - słysząc to Draco machnął różdżką w kierunku naczyń, a te same zaczęły się myć.
- To prawda, bo same się myją.
- Mówiłeś coś o deserze.. - szepnęła do ucha.
- Yhmm - obdarzył jej szyję pocałunkami.
Noc zapowiadała się nudna i długa lecz nie dla tej dwójki zakochanych.
Słońce było już wysoko na niebie, jego promyki przebijały się przez okno. Brązowowłosa dziewczyna smacznie spała, promienie nie dawały za wygraną i łaskotały ją w nos. Do pokoju wszedł blondyn z tacą pełną pysznego jedzenia. Odstawił ją na bok i ułożył się obok dziewczyny przytulając ją od tyłu. Obróciła się w stronę nagiego torsu i wtuliła jak w ulubioną poduszkę. Draco uśmiechnął się promiennie, pocałował czubek głowy, poczuł jak ręce i ciało gryfonki podnosi się do góry by móc spojrzeć prosto w stalowe oczy i pocałować spragnione pocałunków usta.
Szczęście nie opuszczało ich od dnia ślubu.
******
10.10.1998r.
Narcyza Malfoy na zaproszenie synowej przyszła na kawę.
- Draco cały czas siedzi w pracy, wychodzi po śniadaniu, a jak przychodzi to jest wieczór, siedzę sama w domu i nie mam co robić, do tego wszystko mnie denerwuje, nie wiem co mam robić mamo.
- Spokojnie dziecko, gdy się go pytałam powiedział mi w tajemnicy, że obowiązuje go tajemnica zawodowa. Na rzecz firmy ma masę dokumentów. To potrwa jeszcze 3 dni więc bez obaw. - powiedziała - a co Cię drażni?
- Oto chodzi że wszystko. Czasami gdy nie ma Dracona śmieję się i płaczę na zmianę.
- A kiedy ostatni raz patrzyłaś do kalendarza?
- Miesiąc temu, i chyba teraz powinnam mieć.
- Sprawdź jeszcze, będę już lecieć. Andromeda czeka na mnie w domu.
- Do zobaczenia mamo. - kobiety pożegnały się i każda ruszyła w swoją stronę.
Hermiona tak jak poradziła Narcyza i spojrzała w kalendarz, uśmiechnęła się - do jutra mam czas.
Minął tydzień..
Dziewczyna nie przejmowała się niczym, wracała z zakupów wraz z mężem. Dziś jechali na obiad do Severusa. Zatrzymała się w pół kroku i oparła o pobliskie siedzenie. Zaniepokojony Draco zaczął się dopytywać:
- Kochanie, co jest?
- Nic, tylko brzuch mnie boli i mdli mnie.
- A jadłaś dzisiaj coś oprócz śniadania?
- No właśnie nie, nie martw się zaraz mi przejdzie. - wstała i ruszyła do samochodu.
Siedząc wygodnie znów poczuła ból. Draco również to zauważył i postanowił najpierw jechać do magomedyka. Dziewczyna nie zauważyła dokąd jadą.
Nie wiedząc gdzie idzie spojrzała z nie zrozumieniem na męża.
- Boję się, że zatrułaś się moją wczorajszą kolacją.
- Nie sądzę, wszystko było dobrze doprawione i przygotowane.
- Jednak to może przez ser. Był kilka dni otwarty.
- Zapraszam do środka - powiedziała magomedyczka gdy dotarli pod gabinet. - Co Pani dolega?
- Mam skurcze żołądka i brzucha, ciężko stawiam kroki.
- Zaraz zrobimy badania, a wyniki przyjdą za 15 minut.
Poczekali na korytarzu aż zawołają dziewczynę do środka, i po określonym czasie byli już w środku.
- Wyniki wykazały, że to zwykłe zatrucie pokarmowe. Do jutra powinno pani się polepszyć po tym eliksirze. Nie ma powodów do obaw panie Malfoy. - powiedziała lekarka po czym pożegnała ich z uśmiechem.
- Mówiłam ci Draco a ty wiecznie mnie nie słuchasz - powiedziała zdenerwowana wsiadając do auta.
- Źle wyglądałaś i spanikowałem.
- Nie wierzę, Draco Malfoy spanikował. Skoro teraz panikujesz jestem ciekawa jak będziesz się zachowywał gdy będę rodzić.
- Na razie nie rodzisz więc nie ma powodu robić kłopotu.
- Jedźmy już do ojca.

******
 12.01.2000r.
Na świat przyszła Cassidy. Miała niebieskie oczka i króciutkie brązowe włoski. Młodzi rodzice codziennie mogli liczyć na pomoc Narcyzy i Severusa. Młoda Malfoy została oczkiem w głowie swojego dziadka, czekał tylko aż będzie mógł wychodzić z nią na spacery i plac zabaw.
- Miona wezmę ją spacer, widzę jaka jesteś zmęczona.
- Dobrze tato tylko nie za długo, bo na dworze jest zimno. Jak by się coś działo wróć z małą jak najszybciej.
- Spokojna głowa, mam różdżkę przy sobie więc nic się nie stanie.
Dziadek wyprowadzał wnuczkę na spacer co dwa dni, wymieniając się z Narcyzą i rodzicami małej Casidy.

******
14.04.2004r.
- Mamusiu a czy dziadek wyzdrowieje?
- Tak kochanie, i pójdziemy wszyscy razem na spacer bądź na rowery.
- A mogę iść tam do dziadka? - zapytała czterolatka pokazując na salę szpitalną, za którą magomedycy przeprowadzali badania.
- Nie możemy teraz tam wejść, pan doktor zawoła nas w odpowiednim momencie.
Pani Malfoy posadziła córkę na kolanach i razem czekały na przyjście lekarza. Po 5 minutach w szpitalu pojawił się Draco, podszedł do swoich dziewczyn i ucałował je w policzki.
- Wiadomo już co mu dolega?
- Niestety nie, ale chyba zaraz się dowiemy. - powiedziała widząc otwierane drzwi.
- Państwo Malfoy? - skinęli głowami - Muszę Państwo zmartwić, wykryliśmy raka płuc. Pacjent musiał bardzo dużo palić, rak postępuje i może być coraz gorzej z sercem, które też niedługo może wysiąść. - roztrzęsiona dziewczyna nie odezwała się ani słowem.
- Ile czasu zostało mu? - zapytała głowa rodziny.
- Dwa, góra trzy lata. Przepiszę leki które spowolnią rozwój choroby. Niech zadba o siebie. Jeżeli codziennie będzie brał leki i nie będzie palił, może dożyć kolejnych sześciu lat szczęśliwie, jednakże rak nie ustąpi.
- Oczywiście, dopilnujemy tego. Można wejść do ojca? - odważyła się zapytać.
- Tak proszę tylko nie za długo. Pacjent już wie o wszystkim.
- Cassidy, chodź do mnie. - powiedział Draco i wziął dziewczynkę na ręce - idziemy do dziadka.
Weszli do sali, Severus siedział i tępo wpatrywał się w białą ścianę na przeciwko, jednaj gdy zobaczył, że ukochana wnuczka wchodzi do sali uśmiechnął się szeroko do niej i wyciągnął ręce by ją przytulić. Hermiona z całych sił starała się nie rozpłakać, wizja ojca za parę lat przerażała ją.
Draco objął żonę, razem obserwowali jak ich córeczka opowiada dziadkowi co będą robić jak dziadek wyzdrowieje.
Po trzech dniach razem z wnuczką huśtał się na huśtawce na ulubionym placu zabaw w parku.

******
28.06.2008r.
- Draco, tak się boję. Ojciec czuje się coraz gorzej, lecz tego nie okazuje. Boję się, że niedługo to się stanie.
- Nie martw się, leki które przepisał lekarz działają i opóźniają chorobę.
- Jednak mam obawy..
- Przecież wszystko jest w porządku, powtarzam jeszcze raz: nie martw się. Rak jest groźny ale z lekami opóźniamy go i to jest najważniejsze.
- Masz rację. - powiedziała i wtuliła się w tors męża. Nie wiedziała jednak, że mała Cas, podsłuchuje całą rozmowę rodziców przez uchylone drzwi od sypialni pewnego wieczoru..
Nazajutrz mała Malfoy schodząc do kuchni zauważyła dziadka siedzącego w fotelu w salonie i czytającego gazetę. Podeszła do dziadka, gdy ją zauważył uśmiechnął się szeroko na jej widok i odłożył czytaną lekturę.
- Cześć szkrabie.
- Dziadku, pójdziemy do parku? Jest taka ładna pogoda, dawno nie byliśmy na spacerze - zrobiła smutną minkę.
- Pójdziemy Cassidy, ale dopiero po obiadku, bo coś czuje że mama nas szybko z domu nie wypuści. - zaśmiał się i posłał małej oczko.
- Dobrze, dziękuję. - powiedziała uradowana i przytuliła Severusa. Postanowiła zapytać dziadka co mu dolega tak naprawdę. 
Obiad miną im szybko, ośmiolatka poszła ubrać buty, w tym samym czasie Severus brał tabletki przy Pani Malfoy - która zawsze tego pilnowała.
Już mieli wychodzić, lecz zawołał ich Draco:
- Nie chodźcie za długo, za 2 godziny przyjdzie Narcyza, oraz Zabini razem z Weasley.
- Dobrze tato - powiedziała mała i pociągnęła dziadka za rękaw wyprowadzając na zewnątrz.
Spacerowali po zielonym parku, który ozdobiony był różnokolorowymi kwiatami.
- Cas, co powiesz by iść na lody?
- Brzmi fajnie, a co powiesz na gofry?
- Brzmi smaczniej - odpowiedział i poszli w kierunku stojącego przed sklepem małym domkiem z pysznościami.
Po otrzymaniu  deseru udali się ponownie do parku na ławeczkę. Żartowali, śmiali się z błahostek, nawet ze wspomnień. Gdy nie mieli o czym rozmawiać Cas zaczęła temat który nie dawał jej spokoju.
- Dziadku? Kochasz mnie prawda?
- Oczywiście Cas, kocham cię, jesteś moim oczkiem w głowie, moim małym promyczkiem słońca rozświetlającym ponure dni. Zawsze cię będę kochał, pamiętaj o tym.
- To dlaczego chcesz nas opuścić?
- Nigdzie nie jadę skarbie, zostaję z Tobą, mamą i tatą.
- Dlaczego nie powiesz mi prawdy dziadku? - duże, niebieskie oczy wpatrywały się w niego domagając się odpowiedzi, bał się tego co powie jednak wiedział, że dziewczynka odziedziczyła inteligencję i szybko odkrywała prawdę.
- Cas słoneczko, nie odejdę, bo zawszę będę w twoim serduszku. Jestem chory, nie wiem ile będę jeszcze żył, ale robię wszystko by każdą wolną chwilę spędzić z Tobą, twoimi rodzicami i Babcią Narcyzą. Leki, które biorę nie zawsze mi pomagają. Rzuciłem palenie, sam nie wiem co mnie podkusiło by zacząć palić. - Przerwał na chwilę i spojrzał na wnuczkę, łzy kapały jej po brodzie kapiąc na niebieską sukienkę. Przytulił ją do siebie, otarł łzy z policzków i pocałował w czółko. - nie płacz słoneczko, jest dobrze, będzie jeszcze lepiej. Ani się obejrzysz, a za chwilę będziemy bawić się na placu zabaw. Wszystko jest w porządku i nawet wyniki badań kontrolnych są pozytywne. -  posiedzieli jeszcze chwilę na ławce by mogła się uspokoić i przestać szlochać. Po 15 min. postanowili wracać do domu.
- Skąd wiedziałaś, że coś mi jest?
- Mama rozmawiała z tatem wczoraj...
- A ty podsłuchałaś ich rozmowę, tak? - pokiwała tylko głową potwierdzając słowa dziadka. - Powiem ci, że masz coś z matki mała. Twoja mama, nie wiem czy wiesz, też bardzo lubiła podsłuchiwać, np. Dracona pod prysznicem śpiewającego do żelu - zaśmiała się - albo wujka Pottera, który opiekował się tobą jak miałaś 2 latka, wtedy wujek pytał ciebie co ma zrobić by zagadać do dziewczyny, która mu się spodobała na bankiecie firmowym. To były czasy...
- A ty nie podsłuchiwałeś innych?
- Oczywiście, że nie. - powiedział, jednak Casidy wiedziała, że ją troszeczkę okłamuje więc kontynuował - No dobra, parę razy mi się zdarzyło, ale tylko w sprawach zawodowych. Wiesz, działałem jak James Bond.
- Równie dobrze działasz jak Batman - wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- To że lubię czerń to nie znaczy że jestem batmanem, nie mam peleryny.
- To ja ci ją zrobię. I ty będziesz naszym nietoperzykiem w domku a ja będę ci śpiewać: Na na na na na na na na na Bat-Sev
Zaśmiali się wyobrażając sobie ten widok.

******
27.02.2010r.
- Za siedem miesięcy po raz pierwszy zobaczysz Hogwart, to magiczne miejsce, napełnione magią. - siedziała na kanapie popijając herbatkę i wspominając czasy szkolne.
- Już tak się nie rozczulaj Hermiono. Dobrze wiemy, że chcesz tam wrócić by przejrzeć całą bibliotekę szkolną - zaśmiał się Pan Malfoy.
- Bardzo śmieszne Draco, widać brakuje ci rozrywki, to ja dam ci radę: pójdź do swojego gabinetu, spójrz przed siebie i weź jedną ze swoich cennych lektur. Uspokoisz się, powdychasz zapach książki i wrócisz jak nazbierasz rozumu.
- Złość piękności szkodzi, kochanie - posłał jej buziaka w powietrzu.
- Ej spokój! - krzyknęła dziewczynka
- Aż mnie głowa boli przez te wasze droczenie się.
- Wybacz tato, ale wiesz że on tak zawsze..
- I dlatego mnie kochasz Hermiono - zbliżył się do żony i ucałował w policzek. 
- Wiecie co? Zastanawiam się, do jakiego domu trafię? - szybko zmieniła temat
- Tiara będzie porównywać twoje cechy, zachowanie, jednak to również może zależeć od ciebie jeżeli chciałabyś iść np. do Gryffindoru, tiara to uwzględni. - powiedziała pani Malfoy
- A jeżeli trafię do Slytherinu?
- Wtedy pójdziesz w geny ojca. - zaśmiali się, jednak Draco czuł się urażony.
- Co ty masz do moich genów kobieto? Slytherin to jeden z najlepszych domów w szkole, nawet Sev tam trafił.
- Nic, absolutnie nic. Wiem to, jednakże Cas ma twoje cechy charakteru, jest: uparta, przebiegła, sprytna, stawia na swoim.
- Za to po tobie odziedziczyła: wścibskość, jest molem książkowym...
- A także jest: inteligentna, atrakcyjna, urocza, kochana, i ma zamiłowanie do książek, nie to co ty.
- Dziadku ile to jeszcze potrwa? To się robi nudne.. - szepnęła na ucho.
- To chyba dopiero początek..

******
05.04.2010r.
Cassidy siedziała na podłodze obejmując kolana i szlochała. Pani Malfoy cała roztrzęsiona siedziała na krześle patrząc tępo w zamknięte drzwi za którymi przebywali lekarze. Draco zerwał się z pracy i siedział przy żonie. Wszystko działo się tak szybko. Lekarze wyszli z pokoju podchodząc do rodziny.
- Podaliśmy mu odpowiednie eliksiry, stan jest stabilny. Jednak to już ostatnie chwile jego życia, rak rozprzestrzenił się, serce wysiada. - dziewczyna usłyszała słowa lekarza do rodziców, wybiegła do swojego pokoju zatrzaskując drzwi. Hermiona popatrzyła smutno w kierunku którym pobiegła córka - Proszę przygotować się na najgorsze, zostało mało czasu, więc niech spędzi te ostatnie chwile najlepiej jak się da. Myślę że do końca miesiąca... przykro mi. - po tych słowach wyszedł z domu.
Draco przytulał do siebie żonę, ucałował w czoło i wrócił do pracy. Nie miała mu tego za złe, jemu również było ciężko słuchać o tym i musiał odreagować. Postanowiła iść do Cassidy. Mała skulona przytulała poduszkę, słychać było jedynie płacz.
- Kochanie..
- Dlaczego? Dlaczego on to robi? Opuszcza mnie, nas. Zaraz zaczynam pierwszy rok w szkole i nawet nie dowie się do jakiego domu trafiłam. Już nigdy z nim nie porozmawiam, nie będę mogła wyjść na spacer do parku, pośmiać się z tego co robiłam jak byłam mała. Mamo, powiedz mi dlaczego dziadek? Od czego to się zaczęło? - łzy znaczyły mokrą ścieżkę na policzkach.
- Nie wiem skarbie, też wolałabym by został z nami, ale na każdego przyjdzie czas, tego nie unikniemy. Dziadek dużo palił, chodził zestresowany, zdenerwowany, ciężko było się dogadać. Zanim zaczęła się Bitwa dziadek by odciągnąć myśli palił jednego papierosa za drugim. I tak zostało mu aż urodziłaś się ty, zmniejszył ilość ze względu na ciebie jednak nie zaprzestał palić. Miałaś 4 latka i razem ze mną pojechaliśmy do lekarza, Sev wyglądał jakby miał umrzeć. Wtedy okazało się że ma raka. Jeżeli nie przestałby palić mogłoby to spowodować szybszą śmierć i umarł by w przeciągu roku. Eliksiry które spożywał spowalniały chorobę. Aż do dzisiejszego dnia. Przestają działać. Jesteś już dużą i mądrą dziewczynką, bądź silna dla dziadka. Nie zostało mu dużo czasu, więc spędźmy go z nim jak najlepiej, pomożesz mi prawda?
- Tak mamo - powiedziała wycierając nos w chusteczkę.

Ciche pukanie do drzwi przerwało mu czytanie książki.
- Proszę
- Dziadku, to ja..
- Cas, słoneczko moje, co się stało?
- Nie chce byś nas zostawił, tak bardzo cię kocham..- powiedziała łamiącym się głosem i przytuliła do Severusa czując na policzkach łzy.
- Ja też tego nie chcę, ale chcę jednego.
- Czego?
- Widzieć na twojej buzi piękny uśmiech jakim mnie zawsze obdarzałaś, by nie było smutku wymalowanego na twarzy.
- Ale jak mam to zrobić myśląc...
- Nie myśl o tym, nic się nie dzieje strasznego.
- Mama powiedziała, że za niedługo nas opuścisz. Nie będę mogła więcej z tobą porozmawiać, nie zobaczysz do jakiego domu trafie, nie przytulę się do ciebie.
- Może tak się stać. Dlatego cały mój czas chcę spędzić z tobą moje dziecko. Pamiętaj: Nie zostawię cię nigdy nawet duchem, bo zawsze będę przy tobie i w twoim serduszku. - ucałował dziewczynkę w czółko
- Wiem już gdzie chcę trafić.
- Tam gdzie Hermiona, zawsze mówiłaś, że chcesz być jak mama.
- Tak, mówiłam, ale zmieniłam zdanie. Chcę trafić do Slytherinu.
- Dlaczego tam?
- Bo ten dom przypomina mi ciebie i to właśnie tam chcę trafić.
- Cassidy, chodź na dół, pomożesz mi! - dobiegło wołanie z dołu.
- Idź do mamy, muszę się zdrzemnąć. Eliksiry podane przez lekarzy zaczynają mnie usypiać.
- Dobranoc dziadku.
- Dobranoc słoneczko.

Nazajutrz.
Wszyscy cieszyli się swoim towarzystwem w salonie oglądając zdjęcia z dzieciństwa Cas. Śmiali się, robili głupie miny, wszystko po to by młoda Malfoy nie myślała o tym co nadejdzie. Dracon wpadł na pomysł by dodać kolejne zdjęcie do albumu rodzinnego. Nastawił aparat Hermiony na 10 sekund, i wszyscy ustawili się do zdjęcia, uśmiechnięci, pełni życia, wszyscy razem.

******
10.04.2010r.
- Sev, chciałeś ze mną porozmawiać.
- Tak Draco, mam do ciebie pewną sprawę. Zastanawiałem się cały czas, co mogę zrobić by Cas była szczęśliwa. Ostatnim razem wyznała mi że chce trafić do Slytherinu, bo ten dom kojarzy jej się ze mną.
- Slytherin? Zawsze powtarzała, że chce iść do Gryffindoru, że chce być jak Hermiona. Tak nagle zmieniła zdanie... - zamyślił się - Wyjaw mi co wymyśliłeś.
- Porozmawiaj z Minervą po tym co usłyszysz.
- Zamieniam się w słuch..

******
15.06.2010r.
Ciemne deszczowe chmury wisiały nad Londynem oddając nastrój dnia, który był jednym z najgorszych. Czerń pojawiała się na każdym nawet najdrobniejszym elemencie. Uśmiechy nie gościły na twarzach zebranych osób. Z nieba zaczęły padać duże krople deszczu i rozbijały się o rozłożone parasole. Nawet niego płakało tego dnia. Przy dopiero co postawionym pomniku stały 4 najbliższe osoby. Przyjaciele, znajomi stali z tyłu. Cassidy stała przed pomnikiem dziadka, łzy lały się strumieniem po jej policzkach, nie powstrzymywała ich. Wpatrywała się w napis wygrawerowany na pomniku:
Severus Snape
09.01.1960r. - 12.06.2010r.
Życie nie kończy się u bram śmierci,
żyjesz w moim sercu i mojej pamięci"

Ludzie zaczęli podchodzić i składać kondolencje państwu Malfoy. Narcyza podeszła do wnuczki i przytuliła ją z całych sił.
- Już za nim tęsknie babciu - powiedziała słabym głosem.
- Wiem maleńka, wiem. Ja też. - Cas wracajmy do domu, dziadek jest szczęśliwy i obserwuje cię z góry. - Hermiona podeszła do córki i położyła rękę na ramieniu.
- Jeszcze chwilkę mamo. Zostaniesz ze mną?
- Tak skarbie.
- To ja pójdę już z Draconem do samochodu. - powiedziała Narcyza i razem z synem dała się w zamierzone miejsce. Niedługo później dołączyły również dziewczyny.

******
01.09.2010
Na peronie 9 i 3/4 państwo Malfoy żegnali się z córką która w tym roku miała zacząć naukę w szkole magii. Draco poszedł odłożyć jej kufer do wagonu.
- Zabrałaś wszystkie rzeczy? Książki, ubrania, przybory szkolne, Eris*?
- Tak, mamo mam wszystko, a Eris siedzi w klatce. - powiedziała pokazując na klatkę z kotką obok jej nogi.
- Pisz do nas często, dużo się ucz, bądź aktywna na lekcjach i czytaj dużo książek, przyjedź na święta do nas, a jak będziesz w szkolnej bibliotece pozdrów serdecznie ode mnie Panią Pince. - uściskała córkę i pocałowała w policzek. - Kochamy Cię.
- Kufer zapakowany. Chodź do mnie ty mój szogunie. - powiedział Draco przytulając ją - Jak będziesz już w szkole udaj się do dyrektorki. Później ci wszystko wyjaśni. - powiedział szeptem i ucałował w czoło. Rozległ się gwizd pociągu, wzięła klatkę z kotem i pomachała rodzicom na pożegnanie. Znalazła wolny przedział, wyciągnęła Eris z klatki i posadziła ją na swoich kolanach.
- Dobra Eris, teraz jesteśmy same. Jak myślisz, jak jest w tej szkole? - kotka popatrzyła na nią swoimi dużymi zielonymi oczkami i przekręciła główkę. - Będzie fajnie, bo jesteśmy razem. - kotka bardziej przysunęła się do swojej właścicielki, zwinęła się w kłębuszek i zaczęła mruczeć. Cas pogłaskała ją za uszkiem.



Drzwi do przedziału otworzyły się, stanęła w nich dziewczyna o zielonych oczach i orzechowych włosach.
- Przepraszam, czy wolne?
- Tak, siadaj. Miło będzie posiedzieć z kimś i pogadać. Jak się nazywasz?
- W sumie, racja. Blair Jones, a ty i twój kotek?
- Cassidy Malfoy, a to jest Eris. Ty też pierwszy raz do Hogwartu?
- Tak, bardzo się stresuje. Nie wiem do jakiego domu trafię. Tata powiedział mi przed wyjazdem: ,,nie ważne do jakiego domu trafisz, i tak cię będziemy kochać. Kieruj się swoimi cechami i pragnieniami, a Tiara Przydziału na pewno to weźmie pod uwagę.''
- Ja jestem pewna, że trafie do tego co chciałam zawsze trafić.
- Czy to może Ravenclaw?
- Na początku chciałam iść do Gryffindoru, jednak teraz chcę iść do Slytherinu. Ze względu na mojego dziadka.
- Mój tata był w Slytherinie, chcę by był ze mnie dumny dlatego też pragnę tam pójść.
- Czuję, że mamy wspólne tematy Blair.
- Widzę, że się nie mylisz koleżanko - puściła oczko. Czas podczas drogi do szkoły nie został stracony, a dziewczyny zagłębiły się w rozmowie i zakolegowały ze sobą.

Po przybyciu do Hogwartu, dziewczyny zostały przydzielone do Slytherinu. Rozpoczęła się uczta, żadna z nich nie spodziewała się tego ile potraw przygotowali na dzisiejszy dzień, a było ich bardzo dużo. W trakcie uczty podszedł do niej prefekt jej domu oznajmiając, że po uczcie zaprowadzi ją do gabinetu dyrektorki. Po skończonym posiłku szła za chłopakiem i przyglądała się wszystkiemu dookoła.
- Uczniowie pierwszego roku zostali zabrani na spotkanie dotyczące zasad obowiązujących na terenie szkoły, prowadzą to prefekci naczelni. W dużym skrócie powiem ci, że: możesz przebywać wszędzie i chodzić gdzie chcesz, tylko nie wolno chodzić do Zakazanego Lasu.
- Rozumiem, dziękuję, że mi powiedziałeś tylko nie rozumiem dlaczego?
- Muszę się z tego hmm.. rozliczyć z drugim prefektem naczelnym, ponieważ nie uczestniczysz teraz w tym spotkaniu.
- Teraz rozumiem.
Dotarli do gabinetu dyrektorki, prefekt został na korytarzu, a Panna Malfoy weszła do gabinetu.
- Dzień Dobry Pani Dyrektor.
- Witam Panno Malfoy. Nie będę pani zabierała dużo czasu. Prefekt opowiedział ci o zasadach szkolnych?
- Tak.
- W takim razie, pragnę cię powitać w Hogwarcie. Mam nadzieje że zdobędziesz jak najlepsze wyniki w nauce tak jak twoja mama. Odwiedził mnie twój ojciec i poprosił o coś specjalnego, co czeka na Ciebie w twoim dormitorium. Podczas uczty zauważyłam, że bardzo przepadłyście sobie do gustu z Panną Jones, więc przydzieliłam wam jedno dormitorium. Niespodzianka czeka na ciebie w pokoju, a na waszych drzwiach widnieje symbol róży. Nauczyciel Eliksirów to twój opiekun domu, w razie jakiś kłopotów czy problemów zwracasz się niezwłocznie do niego. To wszystko, dziękuję.
- Dziękuję Pani Dyrektor. - wyszła z gabinetu.
Razem z prefektem dołączyli do grupy pierwszorocznych zmierzających do pokoju wspólnego Slytherinu. Złapała za rękaw Blair i powiedziała na ucho: "Pokój z symbolem róży jest nasz", puściła jej oczko.
Po niecałej chwili sięgnęły za klamkę podekscytowane jak może wyglądać ich pokój. Blair rozglądała się po całym pokoju, jednak Cas wpatrywała się z w jeden punkt a łzy spłynęły po jej policzkach. Na drżących nogach podeszła do kominka obok którego wisiał obraz jej dziadka uśmiechającego się do niej i machającego wesoło.
- Witaj słoneczko.
- Dziadek... - wyszeptała zaskoczona - ale.. jak?
- Co magia potrafi uczynić.. nie mogłaś się pogodzić z tym wszystkim dlatego powiedziałem twojemu ojcu, by mój mały obraz zawisł w twoim pokoju. Jest tak zaczarowany abyś mogła rozmawiać ze mną kiedy tylko chcesz. Wystarczy, że stukniesz różdżką w obraz 3 razy, a pojawię się i wysłucham kiedy tylko będziesz chciała. Zniknę sam, a w moje miejsce pojawi się krajobraz okolicy szkoły.
- Ale... Jak?
- Duchem żyje w obrazie, chodź moje ciało spoczywa w grobowcu. Powtarzałem ci to za każdym razem i powtórzę kolejny raz: Nie zostawię cię nigdy bo zawsze będę przy tobie i w twoim serduszku. - pomachał kolejny raz do wnuczki i zniknął.
- To był twój dziadek?
- Tak, dotrzymał słowa i nie opuścił mnie na dobre.

******
20.09.2010r.
Kochani Rodzice!

Bardzo podoba mi się w szkole. Już pierwszego dnia w pociągu poznałam Blair. Razem dostałyśmy się do jednego domu. Przepraszam cię Mamo, że nie powiedziałam ci o tym wcześniej ale chciałam trafić do Slytherinu i tam właśnie się dostałam. Tobie Tato dziękuję, sprawiłeś mi wielką radość razem z dziadkiem. Nie wiem czy mama o tym wiedziała ale znając ciebie to jej nie powiedziałeś i teraz czytacie to razem. Teraz wiem, że dziadek dotrzymał obietnicy i nie opuścił mnie, nie mogę się do niego jedynie przytulić chyba że tulenie obrazu można nazwać przytuleniem. Nie wiem czy to wiecie, ale pewnie nie, w tym roku przyszedł do szkoły nowy nauczyciel Eliksirów i został opiekunem mojego domu, nadal nie mogę uwierzyć, że to on. Wujek Blaise**! Nie spodziewałabym się, że spotkam go jako mojego nauczyciela. Jest troszeczkę surowy na lekcji ale tylko dlatego by jak najwięcej nauczyć nas . Nie raz widzę jego wesołe iskierki w oczach gdy na mnie spogląda.
Odwiedziłam bibliotekę, przekazałam pozdrowienia, a Pani Pince bardzo się ucieszyła, pozwoliła mi przychodzić do biblioteki kiedy tylko zechcę oraz dostałam zaproszenie na herbatę. Na pewno z niego skorzystam. Dostałam również książkę dla ciebie, której na pewno nie czytałaś mamo.
Bardzo za wami tęsknie, ale wiem, że za niedługo znowu was zobaczę. Bardzo Was Kocham.
Całuję
Cassidy
- Ty i te twoje tajemnice. Zawsze wszystkiego dowiaduje się na końcu.
- To był pomysł twojego ojca nie mój. - zaprotestował wstając z kanapy.
- Dobrze, że jest szczęśliwa.
- Dlatego i my jesteśmy szczęśliwi. A w prezencie dostaniesz kolejny zbieracz kurzu.
- To nie jest zbieracz kurzu tylko książka, a jeżeli już o tym mowa to idź posprzątać swoją półkę z książkami, będziesz miał zajęcie na wieczór.
- Mam inne plany. - powiedział wyciągając z barku butelkę czerwonego wina.
- Ciekawe te plany, kontynuuj...

KONIEC

* Eris - kotka którą dostała Cas po śmierci Severusa. To imię bardzo mi się spodobało i dlatego też takie nadałam kotce.
** Blaise to Blaise, jednak chciałam go umieścić tutaj ze względu na jego podejście do niektórych przedmiotów w szkole, a eliksiry wydawały się być odpowiednie.